Z raportu GUS wynika, że co piąty uczeń szkoły podstawowej, co czwarty uczeń gimnazjum i co trzeci uczeń liceum nie uczęszcza na lekcje wychowania fizycznego. Dzieci wykręcają się z zajęć wuefu jak mogą, np. brakiem stroju, a rodzice im to jeszcze ułatwiają, np. załatwiając „lewe zwolnienia od lekarza”. Uzasadniają to tym, najważniejsze, żeby dziecko uczyło się. „Wuef możesz sobie odpuścić, jeszcze się przemęczysz, przeziębisz, urazu nabawisz, a przecież musisz mieć siłę na zdobywanie wiedzy.” Tacy rodzice wyrządzają dzieciom krzywdę! Posłuchajcie mojej historii.          

Moje dziecko ma już 8 lat, a wciąż wierzy w św. Mikołaja. Ma na to tyle niepodważalnych dowodów, że nie zamierzam jej przekonywać, że jest inaczej. Zresztą, ja też wciąż w niego wierzę. Przyznam, że od jakiegoś czasu miewałam chwile zwątpienia, zastanawiałam się, czy aby nie jest to postać fikcyjna, przebieraniec itp., ale teraz, po wytoczeniu przez córkę dowodów na to, że Mikołaj musi istnieć naprawdę, też już nie mam żadnych wątpliwości!
*
— Wiesz, mamo: koleżanka z mojej klasy powiedziała, że tak naprawdę to nie Mikołaj przynosi prezenty, a rodzice podkładają je pod choinkę albo przebierają się za Mikołaja — opowiada młodsza córka, bardzo tym zbulwersowana. — A przecież rodzice musieliby być jakimiś milionerami, żeby kupić aż tyle prezentów, więc to musi być Mikołaj! — wykrzykuje demaskatorsko.


Dokładnie 13 lat temu, jak w każde w tamtym czasie środowe popołudnie, poszłam na zajęcia „Wstęp do socjologii”. Kilkanaście godzin później urodziłam swoją pierworodną córkę. Nie na uczelni, lecz jak to zwykle bywa, w szpitalu 🙂 Postanowiłam z tej okazji zebrać kilkanaście charakterystycznych dialogów (a raczej ich fragmentów), które w dużej mierzę ukazują, jaka jest moja córka. Część z nich być może już znacie ale ze względu na wyjątkową okazję, jaką są jej urodziny, pozwalam sobie zacytować ją jeszcze raz.
*
— Mamo, mogę skomentować twojego bloga jako Mariusz?

ironiaMuszę się do czegoś przyznać. Mój poprzedni tekst: „Trzynaście powodów, dla których nie należy dawać dzieciom w prezencie LEGO” pełen był ironii. Tak naprawdę nie uważam, że klocki LEGO czynią z dzieci psychopatów, maniaków z obsesją zbieractwa, istoty wścibskie, naiwne i mające zafałszowany obraz rzeczywistości. Tak naprawdę nie uważam, że rodzic powinien blokować rozwój intelektualny i manualny dziecka. Całe nieporozumienie wzięło się stąd, że zapomniałam w tytule (w nawiasie) dodać fragmentu „Uwaga: ironia i żart, nie traktuj tego tekstu dosłownie!” Na wypadek gdyby ktoś kiedyś również w swoim tekście lub przemówieniu podstępnie zastosował ów ironiczny chwyt (na dodatek nie zapowiedziawszy tego), przedstawię dziś kilka przydatnych informacji o ironii. Postaram się przy tym nie ironizować 🙂 

W sklepach, autobusach i internetach dobiegają mnie fragmenty rozmów: Co kupić dziecku w prezencie? Czy LEGO ucieszy nastolatka? Chcę wtedy włączyć się do rozmowy i krzyknąć: TAK! Moje dzieci od lat jako prezenty urodzinowe i gwiazdkowe wskazują właśnie klocki LEGO! To bardzo dobry pomysł na prezent!

legoblysk
Dziś jednak doznałam iluminacji i przejrzałam na oczy. Zdekonstruowałam całą tą marketingową otoczkę, którą karmią się miliony ludzi na całym świecie. Zrozumiałam, że LEGO jest prezentem absolutnie niewskazanym zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców. Co więcej: LEGO wyrządza ludziom więcej krzywdy niż pożytku.

Jestem przekonana, że się ze mną zgodzicie! Posłuchajcie: 

nishkaUmieszczenie Nishki na planszy Monopoly Imperium Blogerów najbardziej ucieszyło moją młodszą córkę, ponieważ wiązało się z tym, że dostaliśmy w prezencie gry planszowe, które uwielbia (vide: Zagramy w planszówkę?). Nie byłabym Nishką, gdybym nie opublikowała kilku dialogów związanych z planszówkami, wszak mój blog to przecież „Rodzinne dialogi”! 🙂
*
— Mamo, zagramy w Monopoly?
— Tak.
— Ale nie w tą blogerską wersję, tylko w NORMALNĄ, ok?

(Auć, to bolało 😉

Jak wiecie, staram się wykorzystywać posiłki do budowania tzw. Rodzinnego Public Relations. Dziś zaprezentuję Wam kilka dialogów, które rozbrzmiały ostatnio podczas naszych śniadań. W związku z tym, że zdecydowanie częściej cytuję starszą córkę (vide: Dialogi z gimnazjalistką), a nie chcę być posądzona o stronniczość (nie znasz dnia ani godziny kiedy własne dzieci cię o coś oskarżą ), oddaję dziś mikrofon młodszej córce: ośmiolatce.
*
Wylałam na siebie kawę, a byłam już przyodziana w strój do wyjścia.
— Kurcze…
— Mamo, nie przeklinaj!

Kiedy rok temu zajrzałam pod krzesło, ujrzałam tam siebie zakochaną w Gdańsku. Zobaczyłam tam siebie: blongerkę parentingową, która zamyka swoje dzieci w piwnicy kontentu, w nagrodę za co zostaje zaproszona na Blong Forum Gdańsk.

nishka blog forum gdańskZdjęcie od BFG na ściance, znaczy prawie jak celebryntka!