Zapewne co najmniej raz w życiu to przeżyłaś. W pracy gorący okres, przykładowo jesteś odpowiedzialna za ważne przedsięwzięcie. Dni mijają błyskawicznie, do godziny zero już coraz mniej czasu. Żeby ze wszystkim zdążyć, gimnastykujesz umysł, stawiasz czoła wyzwaniom, dwoisz się i troisz, część zadań delegujesz na innych, część odkładasz na bok, wyłączasz wszystkie rozpraszacze typu Facebook. Wszystko po to, by działać zgodnie z harmonogramem! By ze wszystkim zdążyć!
Jest ciężko, ale udaje się: odhaczasz kolejne zadania z tzw. listy do zrobienia. Pod koniec dnia bierzesz kalendarz i wypisujesz, co masz zrobić jutro, pojutrze, popojutrze. Oddychasz z ulgą: wygląda na to, że ze wszystkim wyrobisz się.
Wtem!
Podczas śniadania spostrzegasz, że Twoje dziecko ma katar.
Ręce Ci opadają. Wiesz, że dziś to mały niewinny katar, ale jutro to już będzie pełne winy katarzysko, które pojutrze przerodzi się pewnie w gorączkę!
I cały Twój plan bierze w łeb. Możesz zapomnieć o tych wszystkich zaplanowanych na liście zadaniach. Służbowe spotkania? Burza mózgów? Akceptacje projektów? Daruj sobie.
Teraz Twoim wyzwaniem numer jeden jest przeziębienie dziecka, czyli zostanie z nim w domu przez najbliższe kilka dni.
Hurra!
#hashtag ironia
Brzmi znajomo?
Każda z nas swoje dzieci uwielbia. Z wyjątkiem sytuacji, w których są zasmarkańcami.
To pisałam ja, Wasza kopirajterka 😉