Nie wiedzieć czemu, brzuch ciężarnej ma w społecznej świadomości status: Dotykaj Śmiało.
Od niedawna mój brzuch zaczął być widoczny – na co spoglądam z pewnym niepokojem, bo w pierwszej ciąży, w 2000 roku, dokładnie w tym samym momencie, czyli w 5/6 miesiącu brałam ślub i prawie nic nie było widać!
Obawiam się więc, że w przypadku aktualnej ciąży, w dużej mierze daje o sobie znać mój nieposkromiony apetyt, który odczuwam od kilkunastu dni i jeżeli pisałam miesiąc temu w tekście Największe lęki kobiet w ciąży, że ciążowy apetyt można kontrolować, że jesteś panią samej siebie, że jak chcesz jeść dużo to jesz dużo, a jak chcesz jeść normalnie, to jesz normalnie, to ja to wszystko odwołuję. Jeżeli nie wezmę się w garść, to za miesiąc nie zmieszczę się nawet na swoim blogu! 🙂
Gdy piszę ten tekst, jest godzina 21.30, a ja właśnie zjadłam całą szklankę łuszczonych pestek słonecznika – na noc taka bomba kaloryczna, nic lepszego, prawda?! Ale nie odbiegajmy od tematu.. 😉
W każdym razie mój zaokrąglający się brzuch nie pozostawia wątpliwości, że gdzieś, w jego głębokich zakamarkach rozwija się życie.
Życie płodowe. Zapłodnienie. Zarodek. Płód. Dziecko. Lubimy wszyscy o tych zagadnieniach dyskutować i decydować, nawet jak nie jesteśmy i nigdy nie będziemy w ciąży, bo np. jesteśmy samotnym z wyboru mężczyzną. Ech.
Może dlatego właśnie, z powodu uspołecznienia ciąży, uczynienia jej własnością społeczną i państwową, sytuacja wygląda tak a nie inaczej? Mianowicie niektórym ludziom wydaje się, że brzuchy ciężarnych są ogólnodostępne niczym muzealne eksponaty albo bułeczki w sklepie spożywczym? Nie, wróć, co ja plotę, to złe porównanie, bo kajzerek i rzeźb wcale nie można beztrosko dotykać, o czym wszyscy wiedzą. Natomiast brzuch ciężarnej ma w społecznej świadomości status: Dotykaj Śmiało.
Zaprawdę powiadam Wam: nie róbcie tego nam, kobietom ciężarnym: nie dotykajcie naszych brzuchów.
Mam bardzo ściśle określoną strefę komfortu. Należę do tzw. niedotykalskich. Lubię zachowywać odpowiedni dystans podczas rozmowy. Czuję niepokój, gdy ktoś łamie tę granicę, czyli zbliża się do mnie zbyt blisko. A co dopiero mówić o tym, gdy mnie dotyka? I to w miejscu szczególnym, pod którym rozwija się życie i które muszę chronić? I nagle, i WTEM zaczynają obmacywać je ręce Dotykacza Ciążowego?!
Jakbyście się czuli, gdyby ktoś (ciotka, wujek, sąsiad, dawno niewidziana znajoma, pani w autobusie, kolega z pracy) dotknął Was nagle i – bez złych intencji, bez seksualnych aluzji – lecz z czułością i opiekuńczością, obmacał po miejscach intymnych, np. piersiach lub genitaliach? I z troską, mówiąc serdecznie i dobrodusznie, rzekłby:
(wersja do wyobrażenia dla mężczyzn)
– Czy wszystko w porządku z twoimi klejnotami? Lubię dotykać męskie genitalia, bo wiem, że z nich powstaje życie, to takie wzruszające! Pozwól, że jeszcze trochę potrzymam na nich ręce, dobrze?
(wersja do wyobrażenia dla kobiet)
– Jak tam twoje piersi? Uwielbiam dotykać kobiecych piersi, bo są życiodajne: miały, mają lub będą miały w sobie pokarm, dzięki któremu od tysięcy lat mały człowiek może rozwijać się i rosnąć. Ach, jak wspaniale jest je trzymać! Przypomina mi się, gdy sama jako dziecko, ssałam z nich pokarm!
Przesadziłam z tym porównaniem? Nie, bo brzuch kobiety w ciąży również jest bardzo intymnym fragmentem ciała. Wiem oczywiście, że ludzie, którzy chcą go dotykać nie mają złych intencji. Nie chcą wyrządzić nikomu krzywdy. Myślę, że po prostu nie przychodzi im do głowy, że takie zachowanie nie przystoi. Że coś tu jest nie tak. Że nie wypada. Że tak się nie robi. 🙂
Stąd mój tekst: zanim dotkniesz brzucha ciężarnej, trzy razy zastanów się. Jeżeli nadal korci Cię i kusi, najpierw grzecznie spytaj, czy możesz to zrobić. Być może istnieją panie, dla których to nie stanowi problemu. Choć ja jeszcze takiej nie spotkałam.:) Ale ja być może jestem dziwna, o czym mieliście okazję przekonać się z tekstu Dlaczego będąc w ciąży nie nazywam dziecka Fasolką. Olbrzymia ilość komentarzy uświadomiła mi, że nie jestem w tej postawie sama :).
Świetny tekst napisała o tym Majka Polka tutaj.
Nie mam poważnych problemów z asertywnością i gdybym tylko miała sposobność, grzecznie uprzedziłabym, że „wolałabym, żebyś nie dotykał/a mnie” – jednak zwykle nie mam na to szansy, bo nie znam dnia i godziny, kiedy ciekawska ręka zacznie mnie gładzić. Oby wkrótce nie doszło do tego, że zacznę bać się ludzi! Bo jak ich rozpoznać? Potencjalnie każdy przecież może być Brzuchowym Obmacywaczem! 🙂
Nie wiem, skąd się to bierze. Może istnieje jakieś przysłowie mówiące o magicznych i cudownych właściwościach brzucha ciężarnej? Coś w stylu:
Dotykaj kobiety w ciąży brzuch,
a będziesz jak ryba zdrów!
Nie, nie, nie! 🙂