Chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko

Chcę wstawić na główną stronę bloga swoje zdjęcie z przymrużeniem oka. W związku z tym, że takich w moim fotograficznym archiwum brak, poprosiłam wczoraj męża, żeby pokolorował inne. Uczciwie dodam, że zdjęcie, które widzicie poniżej, zostało wykonane dobrych kilka lat temu i wyglądam już zupełnie troszeczkę inaczej. 😉 Gdy obserwowałam w komputerze jego zabawę z fotoszopem, przypomniał mi się dialog, który zabrzmiał w naszym domu kilka lat temu, ale dziś dobra okazja, by go powtórzyć.

nishki wszystkie

makijaż: Monika Melcer, fot. Jaro Wrażeń

Mąż jest z wykształcenia architektem, kilka lat temu swoje inżynierskie serce i umysł oddał zwłaszcza zabytkom, dużo więc myślał o najlepszym dla kamienicy wyglądzie. Któregoś dnia szykowaliśmy się na imprezę. Malowałam się, używając standardowego dla mnie zestawu, czyli podkładu i tuszu do rzęs. Innych malowideł niestety nie umiem używać, mimo szczerych chęci. Kiedyś spytałam koleżankę z krwistoczerwonymi ustami o to, czy jak ma je pomalowane, to czy nie boi się że szminka rozmaże jej się? Wiesz, że np. przypadkiem ręką dotkniesz ust itd.? Ta zmroziła mnie wzrokiem i odparła, wiejąc jeszcze większym chłodem:

  — Nie wykonuję ręką nieskoordynowanych ruchów.

A kysz to upokorzenie, które wtedy przeżyłam! Wróćmy do sytuacji sprzed kilku lat: maluję się, mąż dotychczas kompletnie nie zainteresowany kwestiami tego typu, przygląda mi się, patrzy, przymruża oczy, analizuje.

— Tak sobie pomyślałem, że gdy masz związane włosy, na twoje policzki nie pada cień, w związku z czym może warto nadać jakiegoś koloru policzkom? Zasady kolorystyczne są uniwersalne, odnoszą się więc zarówno do elewacji budynków, jak i makijażu. Zaraz zastanowimy się, jaki kolor będzie dla ciebie najlepszy.

Komentarze: