1,8 miliardów ludzi na świecie ma smartfon. Średnio każdy z nich zagląda doń codziennie po 150 razy. Tablet: współczesna niania i przytulanka dzieci. Jest się czego bać?
Kaleczenie umysłu, marnotrawstwo czasu, bierne przyswajanie bezmyślnych treści, uzależnienie od silnych bodźców, znieczulica na przemoc i agresję, pusta rozrywka, płytkość, bierne obserwowanie fabuły prowadzące do wiotczenie umysłu, nieprzystosowanie i brak zainteresowania prawdziwym życiem, zatracenie tożsamości, niszczenie równowagi psychicznej, negatywny wpływ na zdrowy rozsądek, przerost namiętności, niezdolność do pracy, trzeźwego myślenia i cierpliwego trudu, chorobliwe umiłowanie ekscytacji zbliżone do obezwładniającego uzależnienia od alkoholu i narkotyków, znieczulenie na zbrodnię i nieprawość.
Jak sądzicie czego to skutek? Ano czytania. Czytania papierowych książek! Wyżej wymienione skutki czytania literatury wypisał pod koniec XIX wieku swoim opracowaniu „Popularne zabawy” amerykański pastor i abolicjonista Jonathan Townley Crane. W rozdziale poświęconym książkom, czyli złym zabawom, przestrzegł ludzi przed czytaniem. Jak zauważył zaniepokojony „czytanie powieści stało się jednym z największych występków naszego życia”. (vide 7 powodów, dla których nie należy czytać powieści wg XIX-wiecznej książki).
Rodzice XIX-wiecznych dzieci i nastolatków byli zaniepokojeni tym, że młodzi spędzają zbyt wiele czasu nad lekturą powieści, my niepokoimy się tym, że zbyt wiele czasu spędzają w Internecie.
Czy nasze prawnuki będą śmiać się z naszych lęków i niepokojów o Internet i urządzenia mobilne, tak jak my śmiejemy się z lęków naszych prapradziadków o książki?
Tablet: współczesna niania i przytulanka
Coraz młodsze dzieci wyciągają rączki po ekrany. Wielu rodziców zrzuca na tablet część procesu wychowawczego, wielu robi to też po to, by mieć dziecko „z głowy”. Pisałam o tym w tekście Dyskusja o POKOLENIU Z: z dziećmi wszystko w porządku, z rodzicami niekoniecznie. Doskonale rozumiem chęć odetchnięcia od dziecka, ale zalecałabym podsuwanie mu zabawek bardziej tradycyjnych, a mniej cyfrowych. 🙂
Czasem oddycham z ulgą, że gdy moje córki były małe, nie było jeszcze smartfonów i tabletów, a jedynym sprzętem, jakim dysponowaliśmy, był wielki komputer stacjonarny, który chodził na tyle opornie, że nie wydawał się atrakcyjnym narzędziem zabawy dla dzieci.
Obie córki zostały posiadaczkami swoich własnych telefonów w wieku 9 lat, jako jedne z ostatnich w klasie, zwłaszcza młodsza. Swoje dylematy, czy kupić 8-letniemu dziecku smartfon (skoro większość dzieci w jej klasie już je ma) wyrażałam dokładnie 2 lata temu w tekście Dziecko CHCE mieć telefon. Aż tyle, czy tylko tyle? Moje lęki doskonale ukazuje ten rysunek: kilkulatki zamiast bawić się ze sobą, bawią się swoimi smartfonami.
Co by było, gdyby moje dzieci urodziły się nie w 2000 i 2005 roku, lecz dekadę później: w 2010 i 2015 roku? Czy tak jak niektórzy rodzice, chcąc uspokoić wieczorem 1,5-roczną córkę, dawałabym jej swój smartfon? A gdyby przyszła do mnie koleżanka i chciałybyśmy porozmawiać w spokoju, w rączkach mojego malucha na dwie godziny lądowałby tablet? A w restauracji, zamiast ściągać obrus, grałaby w „Angry Birds”? Być może, choć nie sądzę.
Dlaczego? Bo naczytałam się artykułów, w których psychologowie ostrzegają:
Dzieci poniżej 2 roku życia nie powinny bawić się monitorami, a 3-letnie mogą to robić w limitowanym czasie i w towarzystwie dorosłego.
Dzieci do drugiego roku życia mają problem z odróżnieniem fikcji prezentowanej na monitorze (telewizora, komputera, laptopa, telefonu) od rzeczywistości. Jedynym medium, przez które dziecko do 2 roku życia powinno poznawać świat jest świat realny: razem ze swoim smakiem, zapachem, trójwymiarem. Musi go dotykać, próbować, słuchać, wąchać. Obraz wirtualny oferuje obraz spłaszczony, jednowymiarowy, monotonny. A jest to zafałszowanie rzeczywistości, na którą jego umysł nie jest gotowy.
Michał Wroniszewski, psychiatra, prezes fundacji Synapsis, w wywiadzie Tablet nie nauczy dziecka mówić ani nawiązywać kontaktów, przestrzega:
Tabletowe dzieci zachowują się jak autystyczne, bo dochodzi u nich do opóźnienia mowy i zaburzenia relacji społecznych z powodu nadmiernego przebywania wśród gadżetów elektronicznych, a nie ludzi.
Nie jestem w stanie w jednym tekście przeanalizować wszystkich kategorii wiekowych, dlatego Waszej uwadze polecam cztery krótkie filmy zrealizowane przez Orange, które z pomocą ciekawych sztuczek graficznych ukazują, jak warto ukształtować relacje dzieci w określonym wieku z urządzeniami. Obejrzyjcie:
Dzieci w wieku 0-3 lat.
Dzieci w wieku 3-6
Dzieci w wieku 6-9
Dzieci w wieku 9-12
Dzieci powyżej 12 roku życia:
Ja tymczasem przejdę do swojego ulubionego tematu: nastolatków 🙂
Nastolatki żyją w Internecie
Internet jest stałym elementem ich dnia. To cyfrowi tubylcy, którzy już nie wyobrażają sobie życia, a nawet dnia, bez Internetu. 86 % nastolatków korzysta z Internetu codziennie, z czego połowa jest, dzięki zalogowaniu do urządzeń, w trybie online przez cały czas.
W tej grupie wiekowej ważniejsze od CZASU (który był bardzo istotny przy maluchach) spędzanego w Internecie jest to, CO użytkownik w nim robi i czy zna obowiązuje w nim zasady. Jak to określił profesor Pyżalski (vide: Dziecko w Internecie. Rodzicu, nie wylewaj dziecka z kąpielą):
Można krótko robić coś niebezpiecznego i szkodliwego i długo coś sensownego społecznie i prorozwojowego.
Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, młodzież nie zachowuje się w Internecie jak „spuszczona z łańcucha” i wyprawia tam sam okropieństwa. Wiedza teoretyczna nastolatków na temat bezpieczeństwa w sieci jest stosunkowo dobra, jednak widoczne są istotne braki, zwłaszcza w sferze nonszalanckiego podejścia do kwestii dostępności swoich danych osobowych w przestrzeni wirtualnej oraz otwartości na spotkania w „realu” z osobami poznanymi w sieci: tylko co trzeci informuje o tym rodziców. Temu tematowi przyjrzę się wkrótce, zainteresowanych zapraszam do raportu Kompetencje Cyfrowe Młodzieży przygotowanego przez Fundację Orange oraz raportu Nastolatki wobec Internetu przygotowanego przez NASK i Wyższą Szkołę Nauk Społecznych Pedagogium.
Cyfrowa demencja
Manfred Spitzer, niemiecki psychiatra, autor książki „Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci”, której od przedwczoraj jestem w posiadaczką, przestrzega:
„Na strukturę mózgu wpływ ma nie tylko to, czemu poświęcamy dużo czasu, lecz także to, czego nie robimy. Jeśli kiedyś dzieci spędzały wolne chwile na podwórku, grając w piłkę, bawiąc się, kłócąc i godząc, to struktura ich mózgów była inna niż osób, które kilka godzin dziennie przesiadują samotnie przy komputerze.”
Mam za sobą lekturę niecałej połowy książki i mimo, że czyta się ją dobrze, daje do myślenia, to jest też momentami rozczarowująca i podzielam opinię Edwina Bendyka, który zarzuca książce, że ciekawe informacje naukowe miesza z „dyrdymałami” i korelacje statystyczne błędnie bierze za związki przyczynowo skutkowe. Autor na początku książki stawia tezę, że Internet i urządzenia z monitorami są złe, ogłupiają, szkodzą i na wszelkie sposoby próbuje ją obronić. Mnie bliżej do stanowiska Bendyka, który w tekście Nastała era ekranów nieco ironizuje:
Cyfrowa rzeź niewiniątek trwa. Elektroniczne gadżety, gry komputerowe i serwisy internetowe przerabiają mózgi na sieczkę – alarmują tytuły bestsellerowych książek.
Co nie znaczy, że obawy autora „Cyfrowej demencji” są bezpodstawne, moim zdaniem w dużej mierze ma rację, ale przesadza. O książce być może wkrótce napiszę więcej, tymczasem teraz zainteresowanych zachęcam do lektury artykułu: Co internet robi nam z mózgiem oraz do obejrzenia następującego filmiku:
O tym wszystkim warto rozmawiać z naszymi dziećmi. Moja córka bardzo ceni sobie swój mózg, więc mam nadzieję, że te argumenty do niej trafią. 🙂
Nadużywanie Internetu: plaga XXI wieku
1,8 miliardów ludzi na świecie ma smartfon. Średnio każdy z nich zagląda nań codziennie po 150 razy.
Siecioholizm, netoholizm, terapie dla dzieci, młodzieży i dorosłych uzależnionych od Internetu, gier komputerowych, urządzeń.
U uzależnieniu można mówić, gdy osoba czuje wewnętrzny przymus wchodzenia do sieci, traci nad tym kontrolę, zaniedbuje inne sfery życia, korzystanie z sieci wywiera na nią destrukcyjny wpływ, np. zaniedbuje szkołę, pracę, rodzinę, kontakty towarzyskie. Natomiast gdy nie korzysta z sieci jest rozdrażniona lub przygnębiona, ma zły nastrój. Sam sposób korzystania z Internetu wiąże się często z chaotycznym przeskakiwaniem z jednej strony na drugą, rozkojarzeniem, trudnością w skupieniu się na jednym zadaniu dłużej niż kilka minut. Brzmi znajomo?
Dlaczego uciekamy do Internetu?
Bo to łatwe, przyjemne, wygodne, beztroskie, kolorowe, dostarczające wielu bodźców, otumaniające, znieczulające, pozwalające zapomnieć o męczących troskach dnia codziennego. Działa kojąco zarówno na małe dzieci, nastolatki, jak i dorosłych.
O tym, dlaczego dzieci uciekają do Internetu napiszę wkrótce, bo dzisiejszy tekst i tak już jest wyjątkowo długi, dziś chciałabym przyjrzeć się jednemu aspektowi: temu jaki wzór dajemy naszym dzieciom.
Komórkowi rodzice
Wielu z nas tak się wirtualnym światem zachłysnęło, że zapomina o „realu”.
Świetnie ukazuje temat Brawurka, czyli blogerka z bloga anatomiakultury.pl (polecam cały blog) w tekście Rodzic Gargulec i jego dziecko Zombie: o rodzicach uzależnionych od telefonów. Uknuła termin Rodzic Gargulec, określający rodzica bardziej zainteresowanego swoim telefonem niż dzieckiem.
Rodzic Gargulec zbyt zajęty swoją symbiozą z telefonem, wychodzi z założenia, iż szkoła ma wychować i nauczyć dziecko wszystkiego, bo on musi mieć czas na swoje wirtualne życie, gdzie jest bardziej kolorowo i energetycznie.
Przeczytajcie cały tekst, autorka opisuje jak poważnym problemem stała się w Wielkiej Brytanii, w której mieszka, więź rodziców ze smartfonami: często silniejsza niż ta rodzicielska… Coraz więcej dzieci jest społecznie zaniedbanych (mimo, że nie brakuje im ubrań, jedzenia ani pieniędzy), w jednym z miast spośród 60 dzieci, które rozpoczęły naukę w szkole podstawowej, 25 nie mówiło nic. N I C.
Polecam również tekst (tym razem po angielsku) Fot The Children’s Sake, Put Down That Smartphone. Przedstawione są tam m.in. badania amerykańskiej psycholog Catherine Steiner-Adairdr, która zapytała tysiąc dzieci i nastolatków w wieku 4-18 lat o ich stosunek do urządzeń mobilnych, z których korzystają ich rodzice. Wypowiedzi dzieci sprowadzały się zwykle do trzech słów: smutek, złość i samotność.
Jeden z 4-latków nazwał smarfton taty wprost:
– Głupim telefonem!
Łatwiej pewnie było mu zwalić winę na urządzenie, niż na tatę…
Inna dziewczynka biorąca udział w badaniu powiedziała:
– Myślę, że jestem po prostu nudna. Nudzę tatę, bo gdziekolwiek razem jesteśmy, pisze lub sprawdza coś na telefonie albo dzwoni.. Nawet jak jesteśmy na wyciągu narciarskim!
Smutne i dające do myślenia, prawda?
Cywilizacja monitorów
Nastraszyłam Was trochę? To teraz Was trochę uspokoję. 🙂
Po pierwsze, zwykle, gdy przychodzi nowe, boimy się. Platon krytykował pismo jako wynalazek, który może prowadzić do błędnych interpretacji i nie ćwiczyć pamięci. XVI-wieczny filozof francuski Michał Montaigne mówił o szkodliwości druku. Wspomniany przeze mnie we wstępie tekstu XVIII- wieczny amerykański pastor Townley Crane wyrażał ogromne zaniepokojenie rolą książek w życiu młodych ludzi. Żaden z nich nie zatrzymał nadchodzących zmian.
Korzystanie z Internetu stało się normą społeczną. Urządzenia mobilne i komunikacja wirtualna są trwałym elementem przestrzeni i interakcji społecznych. Współczesny świat coraz bardziej przypomina hybrydę, w której online i offline przenikają się i wzajemnie na siebie wpływają i coraz trudniej je rozgraniczać.
Nie ma co demonizować nowych technologii, Internetu i cyfryzacji życia. Platon nie zatrzymał pisma, Montaigne druku, XIX-wieczni pastorzy popularności książek. My nie zatrzymamy ery cyfrowej. Najważniejszym wyzwaniem, które przed nami stoi to, żeby mądrze się w tej erze odnaleźć.
Po drugie, w każdym momencie możemy zacząć zmieniać swoje życie, najlepiej od zaraz. Tak, byśmy byli panami swoich urządzeń, a nie ich niewolnikami. I taki przykład dajmy swoim dzieciom.
Zacznijmy od ROZMOWY.
Rozmawiajmy z dziećmi, niech czują, że są ważniejsze od tych „głupich smartfonów”. Rozmawiajmy z domownikami przy stole, nie gapmy się podczas posiłków w tablety, gazety i książki. Rozmawiajmy ze znajomymi w kawiarni, odłóżmy podczas spotkania telefony. Rozmawiajmy z maluchami, gdy te korzystają z urządzeń mobilnych, nie zostawiajmy ich z nimi sam na sam. Rozmawiajmy ze starszymi dziećmi o zasadach bezpiecznego zachowania w Internecie.
Niniejszy tekst powstał w ramach cyklu „Dialogi o cyberświecie”, który prowadzę z marką Orange: autorem opracowań, raportów i materiałów poświęconych bezpieczeństwu dzieci i młodzieży w Internecie, które znajdziecie na stronie orange.pl/bezpieczenstwo.
Inne teksty, które powstały w ramach naszego cyklu:
♦ Treści tylko dla dorosłych: Dlaczego promowałam w sieci pornografię?
♦ Cyberprzemoc: Czy dziecko może być mordercą?
♦ Reputacja online: Słodka pupcia na Facebooku
*
Skoro dialogi, proponuję następujący, typowo współczesny:
– Wiesz, wnusiu, kiedyś nie było Internetu… – zamyślił się dziadek.
– Ile godzin?
*
I nasz rodzinny dialog:
Starsza córka, żartownisia i baczna obserwatorka naszych rodzinnych zachowań, weszła wczoraj do sypialni i widząc mnie z telefonem, krzyknęła:
– Nie wierzę, zamiast spać, surfuje po Internecie. Proszę natychmiast odłożyć ten telefon!
Jakbym siebie słyszała 🙂