Czy mogę oczekiwać czegoś od młodzieży, w sytuacji gdy sama nie byłam „święta”?
Przyznam, że kilka lat temu miałam podobną, mówiąc językiem młodzieżowym, rozkminę, którą zawarłam w tytule tego tekstu. (Oczyma wyobraźni widzę miny moich córek z zażenowaniem uświadamiających mnie: „Mamo, nikt z młodych już nie używa słowa r o z k m i n a.”).
Pomogła mi rozmowa z przyjaciółką, która na moje pytanie odpowiedziała pytaniem:
– Czy chcesz, żeby sposób, w jaki zachowywałaś się jako nastolatka, stał się normą postępowania innych nastolatków?
– Nie! – oburzyłam się.
Dało mi to dużo do myślenia, podsunę więc ten temat i Wam, zwłaszcza, iż wiem, po lekturze komentarzy, że znajduje się w polu rozważań niejednego z Was.
Otóż warto wiedzieć, że wieloma naszymi zachowaniami kieruje tzw. dysonans poznawczy, czyli uczucie stanu nieprzyjemnego napięcia psychicznego, które odczuwamy, doświadczając jednocześnie dwóch niezgodnych ze sobą elementów poznawczych, np. myśli i sądów czy przekonań i działań. Staramy się wówczas złagodzić to napięcie za pomocą różnych zabiegów, np. usprawiedliwień, uproszczeń, przeinaczeń, odwracania kota ogonem itd.
Przykładowo:
Oto stajesz się mimowolnym świadkiem korespondencji swojego 15-latka z rówieśnikiem, bo na telefonie, który zostawił na stole kuchennym, wyświetla się wiadomość: CO PIJEMY NA SYLWKA: WÓDĘ CZY BROWARY XD
Chciałabyś to odzobaczyć, ale nie da się. I w pierwszej chwili dopada Cię niepokój, bo czytałaś i słyszałaś i wiesz przecież, że alkohol dla rozwijających się mózgów młodzieży jest szkodliwy: osłabia zdolności uczenia się, zapamiętywania, koncentracji i zwiększa ryzyko występowania depresji i zaburzeń zachowania.
Ale po chwili nachodzi Cię myśl, wysłana przez asystentów dysonansu poznawczego, kiełkująca refleksją: rozumiem, gdyby pił dużo i często, ale bez przesady od dwóch piw czy kieliszków wódki na Sylwestra nic mu się nie stanie.. Najważniejsze, że nie bierze narkotyków. Uff.
A już na pewno nic się nie stanie jak poczęstuję 13-latka piwem bezalkoholowym. Mówią, że to podobno modelowanie zachowań i sygnał dla młodzieży, że do imprezy alkohol jest niezbędny, ale bez przesady…
Tak właśnie działa dysonans poznawczy. To znaczy my, którzy nie chcemy spojrzeć prawdzie w oczy, tak działamy.
Inny przykład. Jesteś na rodzinnym spotkaniu: świętach, ślubie czy urodzinach. I oto któryś z wujków lub cioć zaczyna namawiać Twojego niepełnoletniego potomka na kieliszeczek wódeczki, szklaneczkę piwa czy lampkę wina. Tak jakby zdrobnienia tych trunków i naczyń, w których są podawane, miały uczynić je niewinnymi, niegroźnymi i nieszkodliwymi.
Czujesz niepokój, bo abstrahując od skutków zdrowotnych (powtórzę za dr Piotrowską, która np. TUTAJ opowiada, że każda ilość alkoholu dla nastolatka jest szkodliwa) to wiesz, że to niezgodne z prawem. Polskie prawo mówi jasno: do momentu ukończenia 18 roku życia sięganie po używki jest zabronione.
Za chwilę jednak umysł podpowiada Ci super rozwiązanie zaklęte w pytaniach: A komu nie zdarzyło się złamać prawa i nie jechać np. 70 km/h w terenie zabudowanym? A komu nie zdarzyło się przejechać dwóch przystanków bez biletu autobusowego? Nie bądźmy tacy święci, nie da się być super hiper praworządnym…
Albo któregoś wieczoru nasz 17-letni adolescent, wróciwszy ze spotkania towarzyskiego na podejrzanie bełkotliwą mowę i roznosi się nad nim woń alkoholu, a może i czegoś więcej, marihuanenen czy jakoś tak. Jesteśmy zaniepokojeni, bo byliśmy przekonani, że stroni od używek. Dobrze się uczy, inteligetny, zna dwa języki obce, a tu się okazuje, że patointeligencja? Rośnie w nas niepokój i strach. Trzeba byłoby z nim jakoś o tym porozmawiać…
Za chwilę jednak przypominamy sobie, że przecież my w jego wieku nie byliśmy lepsi.. A, co, wy nie piliście piwa, mając 16 lat? A czy nie wyrośliśmy na ludzi? Sięgamy ochoczo po dowody anegdotyczne.
Czy mamy prawo wymagać od nastolatka abstynencji, skoro sami jej nie dochowaliśmy? Pytamy siebie retorycznie, pozostając w złudzeniu, że nasz wniosek jest bardzo błyskotliwy.
Bardzo zachęcam Was do wysłuchania mojej ulubionej, świeżo opublikowanej rozmowy z dr Aleksandrą Piotrowską, w której zastanawiamy się, czy przyznawać się przed dzieckiem do błędów? Czy kreować się na rodzica bez skazy? A jeżeli nie, to czy opowiadać o błędach z młodości? Będzie to świetne uzupełnienie pytania zawartego w tytule tego tekstu i samego tekstu. 🙂 link do filmu | Link do podcastu
Filmy i podcasty powstały w ramach kampanii Trzymaj Pion, której jestem ambasadorką. Przewodnik „Jak rozmawiać z dzieckiem o alkoholu”, seria podcastów oraz inne materiały eksperckie stworzone w ramach kampanii mają na celu dostarczyć rodzicom wiedzę i wesprzeć ich w zapobieganiu przedwczesnej inicjacji alkoholowej nastolatków.
Tutaj znajdziecie moje pozostałe rozmowy z dr Piotrowską oraz gośćmi: Maciejem Dowborem i Pauliną Holtz, filmy: https://trzymajpion.pl/wideo/ oraz podcasty:https://trzymajpion.pl/podcast/.
Niedawno przeprowadziłam na Grupie „Rodzice Nastolatków” ankietę, w której spytałam rodziców o to, czy sądzą, że ich dziecko spróbowało już alkoholu. Z jednej strony fakt, że ponad połowa rodziców (54%) twierdzi, że nie, jest powodem do radości, z drugiej strony fakt, że co drugi nastolatek prawdopodobnie ma już za sobą inicjację alkoholową, jest alarmująca.Wydaje mi się jednak, że najistotniejsze jest, co rodzice z tą wiedzą zrobili lub zrobią. Czy rozmawiali o tym ze swoimi dziećmi? Czy przymknęli na to oko udając, że to nieszkodliwe zachowanie lub że nie mają na to wpływu?
Kolejna ankieta, którą przeprowadziłam w tej grupie rodziców pokazała, że 59% osób sądzi, że ma wpływ na to, czy nastolatek sięgnie po alkohol przed 18 rokiem życia, dlatego z nim o tym rozmawia. I słusznie, bo jak wskazują najróżniejsze badania, abstynencji, późniejszej inicjacji alkoholowej oraz tzw. odpowiedzialnemu piciu alkoholu sprzyjają dobre relacje z rodzicami, którzy przestrzegają swoje dzieci przed piciem alkoholu przed ukończeniem osiemnastki i rozmawiają z nimi o tym. I odwrotnie: ryzykowne picie jest dodatnio skorelowane z zaburzoną komunikacją w rodzinie, brakiem wsparcia i kontroli ze strony rodziców oraz surową i niekonsekwentnie stosowaną dyscypliną rodziców wobec dzieci.
Jednocześnie martwi to, że co trzeci rodzic (36%) sądzi, że rodzic nie ma wpływu na dziecko, jak zechce alkoholu, to i tak spróbuje. Jeżeli jesteście w tej grupie osób bardzo zachęcam Was do zmiany postawy. Macie wpływ na swoje dziecko, uwierzcie w swoją moc. 🙂