Dokąd zmierzasz, internetowy świecie? Jak wiecie, uwielbiam czarny humor, ale to, o czym chcę dziś napisać, nie ma nic wspólnego z dowcipem i nie jest w ogóle śmieszne. Wprost przeciwnie: jest przerażające.
Dziś na kanale DaddyOfFive nie znajdziecie filmów, autor skasował wszystkie i pozostawił tylko jeden: w którym razem z żoną kaja się i przeprasza za swoje zachowanie, sugerując jednak, że to wszystko było na pokaz, odgrywane. Że dzieci tak naprawdę nie były ofiarami przemocy psychicznej. Że to były głupie żarty, taki, jak to określił, „show”.
Po obejrzeniu TEGO filmu, w którym różne momenty ze skasowanych filmów zdążył zgrać inny youtuber, nie jestem w stanie uwierzyć w to, że to wszystko jest udawane, że chłopiec tylko odgrywa rolę ofiary i że ma z tego frajdę.
Zacznijmy od początku. Oto Mike Martin, czyli „tatuś piątki”, właściciel kanału DaddyOfFive i jego żona Heather Martin. Tu jeszcze szczęśliwi:
Ich kanał na Youtubie subskrybuje 760 tysięcy osób. Razem z żoną kręcą „zabawne” filmiki, w których występują dzieci mężczyzny. Zacierają ręce przyglądając się, w jak błyskawicznym tempie wzrasta liczba subskrypcji kanału i wyświetleń filmów. Wiadomo, im więcej odsłon, tym więcej hajsu z youtube’a i tym większy fejm.
Dziś nerwowo obgryzają paznokcie tych rąk: ktoś w końcu odważył się głośno skrytykować ich działalność i sprawą zainteresowała się opieka społeczna i nie dość, że stracili wszystkie filmy, to na dodatek prawo do opieki nad dwójką dzieci, które wróciły do matki biologicznej. Postawienie na jednym poziomie filmów i dzieci jest z mojej strony celowym zabiegiem: wygląda na to, że dla „rodziców piątki” sukces filmów był ważniejszy niż dobro dzieci.
Główną osią ich filmów było robienie „żartów” najmłodszemu dziecku: 9-letniemu Cody’emu.
Zwykle filmy zaczynały się od tego, że mężczyzna lub kobieta mówili słodkim tonem do kamery, czyli do widzów:
– No to zaczynamy nasz prank… (ang. wybryk, psikus, psota).
Następnie uroczy ton zmieniał się we wściekłe i agresywne darcie się na zaskoczonego chłopca:
– Dlaczego to zrobiłeś????!!!
I tu w zależności od odcinka, chłopiec był oskarżany o różne przewinienia: np. że pobrudził dywan i puzzle atramentem, że zepsuł coś w domu, zrobił potworny bałagan, komuś coś zabrał lub ukradł itd. Chłopiec za każdym razem zaciekle i ze łzami w oczach bronił się, przysięgając, że tego nie zrobił. Rodzice, mając z cierpienia chłopca niezły ubaw udawali, że mu nie wierzą i darli się na niego wniebogłosy. Ten rozpaczał i błagał, żeby mu uwierzyli, że nie jest winny. Chłopiec był poniżany, obrażany, straszony, rodzicie grozili mu, że oddadzą go do adopcji. Szantażowali go i doprowadzali do emocjonalnej ruiny, zabraniali np. pojechać na wymarzoną i obiecaną wcześniej wycieczkę do Disneylandu, bo rzekomo popełnił jakiś błąd.
Gdy przerażony w wannie rozpaczał, że nikt nie liczy się z jego uczuciami i że najlepiej będzie, jeżeli się zabije, bo i tak nikt go nie kocha, to ojciec wprawdzie protestował mówiąc, że kocha, kocha, ale dalej pastwił się nad synem, uwieczniając wciąż jego reakcje na kamerze. Gdy chłopiec protestował przeciwko nagrywaniu go, lekceważono jego uwagi. Kimże w końcu jest, żeby protestować? Tylko dzieckiem.
Filmy były przerażającą grą na emocjach dziecka. Gdy ojciec na oczach syna z premedytacją rozbijał mu młotkiem (!) x-boxa oskarżając go, że zamiast odrabiać lekcje gra, ten, jak nietrudno się domyślić: przerażony aktem wandalizmu, którego dopuszcza się rodzic, ze strachu krzyczał i płakał. Kiedy ojciec w trakcie tych szlochów wyszedł z pokoju, uśmiechnął się do żony i nieomalże przybili sobie piątkę, na znak radości, jak super udało im się wkręcić malucha. To, że maluch w pokoju struchlały i skulony w kłębek rozpacza? Ojtam ojtam, potem się mu wytłumaczy, że to głupi psikus i krzyknie, jak w każdym filmie DaddyOfFive:
– It’s just a prank, bro. Buahaha!
Nie wyglądało na to, żeby głównemu obiektowi żartów było do śmiechu. Co poradzić, dziecko bez poczucia humoru.
Na jednym z filmów zrozpaczony i wzruszony do granic możliwości chłopiec wykrzykuje do ojca:
– Naprawdę kazałeś mi przez to wszystko przechodzić dla głupiego pranku???
To chyba najbardziej wzruszający moment, przy którym trudno nie uronić łez współczucia i zadać sobie pytanie, jak możliwe, żeby rodzic zafundował dziecku takie emocje tylko po to, by zdobyć rozgłos. Żeby mieć większą ilość odsłon filmów oraz subskrypcji kanału. Żeby zarabiać więcej pieniędzy (ten argument: „musimy nagrywać takie filmy, bo mamy z tego hajs” pojawiał się zresztą kilkakrotnie). Żeby się o nich mówiło. Żeby zrobić wokół siebie zamieszanie. Żeby zdobyć więcej lajków…
Czy na pewno były to tylko lajki? Czy nikt nie krytykował rodziców z kanału DaddyOfFive? Nic bardziej mylnego. Jednak wrażenie było zgoła inne, bowiem twórcy kanału, w ramach „walki z hejterami”, kasowali wszystkie krytyczne uwagi i komentarze, dzięki czemu istniało złudzenie, że cała ich twórczość spotyka się wyłącznie z aprobatą.
Żeby ułatwić sobie sprawę i nie tracić zbyt wiele czasu i energii na kasowanie negatywnych komentarzy DaddyOfFive nakręcili film pt. BLOCKING ALL THE HATERS, którego tytuł mówi sam za siebie: wszyscy hejterzy będą blokowani. A kim jest według nich hejter? To ktoś, kto wyraża sprzeciw wobec ich praktyk i krytykuje je.
– Nie macie poczucia humoru – mówi tatuś w filmie do „hejterów”.
– Czy ktoś tu z was jest ofiarą przemocy? – pyta zgromadzone przy stole dzieci.
– Nie – odpowiadają posłusznie, a nawet z uśmiechem. A co mają powiedzieć?
– Wszystko z wami jest okej? – pyta, patrząc przede wszystkim na Cody’ego, czyli syna, który najczęściej pada w filmach ofiarą przemocy.
– Tak.
– Jak myślicie, dlaczego hejterzy nas krytykują?
– Bo są zazdrośni! – wykrzykuje jedno z dzieci.
– To wy jesteście głównym źródłem naszych problemów – zwraca się w stronę kamery macocha. – To wy wprawiacie nasze dzieci w zakłopotanie i stawiacie je w złym świetle!
– Tu wy rujnujecie nasze życie! – wykrzykuje dziewczynka dumna z siebie: wie, że uzyska tym tekstem aprobatę rodziców.
Tak: to hejterzy, czyli osoby krytykujące formułę ich filmów, nie mający za grosz poczucia humoru i zazdroszczący im popularności, rujnowali życie rodziny Martinów. Niechaj więc siedzą cicho, a jak odważą się mówić, to i tak zostaną przyblokowani.
Na szczęście sprawa wyszła poza kanał: jeden z widzów („bezduszny hejter”) zainicjował powstanie petycji mającej zwrócić uwagę na fakt, że dzieci, a na pewno jedno z nich, czyli Cody, może być ofiarą emocjonalnej i fizycznej przemocy. Następnie w sprawę zaangażował się popularny youtuber Philip DeFranco, który, kręcąc ten film, nagłośnił sprawę. Po tych publikacjach sprawą zainteresowały się media oraz pomoc społeczna.
Jaki morał z tej historii?
Nie bójmy się interweniować. Nie bójmy się, że zostaniemy nazwani „hejterami”: gdy dzieje się krzywda, działajmy i nie bójmy się krytykować. Nie każda krytyka to hejt. Nie dajmy się zastraszyć.
Nie poddawajmy się zjawisku rozproszonej odpowiedzialności, czyli gdy będąc świadkami krzywdy widzimy, że tymi świadkami są oprócz nas też dziesiątki/setki/tysiące innych, to nie sądźmy przypadkiem, że „ktoś na pewno zareaguje” (więc nie musimy to być my), bo niestety jest wprost przeciwnie. Im więcej osób jest świadkiem krzywdy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś zareaguje, stąd nazwa tego zjawiska: rozproszona odpowiedzialność. Starajmy się więc działać wbrew tej regule i nie bądźmy tymi 700-tysiącami widzów, lecz tym 1, który jak oburzony youtuber zareaguje i powie: MUSIMY O TYM MÓWIĆ.
Po kliknięciu w powyższy obrazek, wejdziecie w film Philipca DeFranco. To przede wszystkim na podstawie tego filmu napisałam dzisiejszy tekst.
Wreszcie: zastanówmy się, czy zbyt nie brniemy w pędzie po lajki i czy nasze granice dobrego smaku i humoru nie zostały przekroczone, o czym pisałam w tekście Wszystko dla lajków, czyli o internetowym ekshibicjonizmie.