– O rany, widzisz to co ja? – spytałam córkę.
– Co?
– Tych dwóch chłopaków i dziewczynę – wyjaśniłam, spoglądając zza szyby samochodu na grupę dwudziestolatków.
– Widzę. A co?
– A tego, tego …. DEMONA?
– Demona?! Gdzie?
– Ten trzeci, najwyższy, z czerwoną twarzą, bez źrenic i z rogami…
– Mamo? – spojrzała na mnie zaniepokojona. – Nie widzę nikogo takiego… Mamo, dobrze się czujesz? – mówiła to tak poważnym tonem, że zaczynałam wierzyć, że to moja halucynacja.
Na szczęście po chwili uśmiechnęła się, moja mała aktoreczka uwielbiająca wkręcać mnie: słynącą w rodzinie z łatwowierności.
– Czyli też go widzisz – odetchnęłam z ulgą. – To chyba jakiś aktor, prawda?
– Nie, mamo. Przyjrzyj się: te rogi na głowie i na plecach to implanty, nie da się ich wyjąć, są włożone na stałe – zaczęła mi tłumaczyć i tym razem już nie żartowała. – To znaczy może i da się je wyjąć po jakimś zabiegu, ale na pewno nie ot tak, w domu. On nie jest przebierańcem. Oczy też ma na stałe: wytauowane na czarno całe gałki oczne. Co do czerwonej twarzy i ciała to nie wiem. Albo wymalował się farbą albo jest wytatuowany – wytłumaczyła mi moja 10-letnia ekspertka. Tak, 10-letnia: młodsza córka.
– Skąd to wszystko wiesz? – spytałam zdziwiona.
– Widziałam w internecie.
– Chyba żartujesz, oglądasz takie rzeczy? – oburzyłam się.
– Ojej, co z tego, siostra mi pokazała, obejrzałyśmy kilka zdjęć i to wszystko – wzruszyła ramionami. – Mamo, wiesz jakie niektórzy ludzie robią ohydztwa? Na przykład jedna kobieta przecięła sobie na pół język, a taki facet…
Gdy mi tak wyliczała dziwaczne upodobania ludzi do samookaleczenia się, Demon, który przechodził akurat na pasach dla pieszych obok naszego samochodu, spojrzał mi w oczy swoimi wytatuowanymi na czarno gałkami ocznymi. Wiedział skubany, że wzdrygnę się i jak zahipnotyzowana nie będę mogła oderwać od niego wzroku. Do dziś, gdy myślę o tym, że był zdolny okaleczyć się na zawsze „tylko” po to, by wyglądać jak diabeł przechodzą mnie ciarki.
– Mamo, po co się tak na niego gapisz? Przecież on to sobie wszystko zrobił właśnie po to, żeby zwracać na siebie uwagę. Mamo, nie patrz na niego, a na ulicę, chcesz spowodować wypadek??!?!!
Demony z ulicy i internetu
Lubię porównywać świat internetowy do centrum miasta. Oto wysiadłeś z autobusu i decydujesz, dokąd dalej się udać, w jaką uliczkę skręcić. W stronę galerii sztuki czy galerii handlowej? Na warzywny stragan czy do budki z hamburgerami? Usiądziesz sobie na ławce w parku z gazetą czy może zajrzysz do kawiarni porozmawiać ze znajomymi?
Możesz też skręcić w boczną uliczkę, potem w następną i jeszcze ciut dalej i kupić tam dopalacze albo leki odchudzające niedostępne w aptekach. Iść do klubu popatrzeć na dziewczyny lub chłopców tańczących przy rurze. Tam może zaczepić cię jakiś smutny, ale bogaty pan i zaproponuje najnowszy model ajfona, wystarczy tylko, że dasz mu swoje zdjęcie…
Może też być tak, że gdy tylko poczujesz ten charakterystyczny odór moczu zmieszany z perfumami i patrzące na ciebie spode łba typy spod ciemnej gwiazd, szybko zawrócisz z tych rejonów i nigdy już nie będziesz tam zaglądał.
Gdy po drodze będziesz świadkiem bijatyki, gwałtu lub kradzieży czym prędzej zadzwonisz na policję. Albo przejdziesz obok tego obojętnie. A może wprost przeciwnie: podejdziesz i też strzelisz kopa, w sumie jej się należy. Po co nakładała taką krótką spódniczkę? Po co prowokowała, a potem odmawiała?
To ty decydujesz, gdzie skierujesz swoje kroki, w jaki sposób i w jakim towarzystwie spędzisz czas. Jesteś tam, gdzie i z kim Ci dobrze. Twoją wizję świata, Twoją mapę miasta, miejsca godne zobaczenia, ludzie warci spotkania, miejskie zakamarki, do których chcesz zaglądać, tego wszystkiego uczysz też swoje dziecko. Świadomie lub nie. Posługując się określonym językiem, wyrażając określony stosunek do innych osób: pełen pogardy lub życzliwości. Zachowując zasady bezpieczeństwa, trzymając się regulaminów lub nie. Szanując prawo lub je łamiąc.
W Internecie, tak jak w mieście, jest wiele przyjaznych, oferujących wartościowe treści uliczek, ale też takich po których odwiedzeniu aż ciarki przechodzą po ciele.
Ciemne strony internetu: brrrr!
Przepisy na domowe narkotyki, np. zupa z gałki muszkatołowej, instrukcje jak się samookaleczyć, jak domowym sposobem wykonać skaryfikację, jak zaprzyjaźnić się z Aną czyli anoreksją, („masz prawo do głodu! nikt nie ma prawa zmusić cię do jedzenia!”), jak ukryć przed rodzicami, że nie jesz. Strony z rasistowskimi przekazami, dewiacje seksualne, pornografia, pedofila, zoofilia, sekty religijne, niebezpieczne gry komputerowe, umawianie się na grupowe samobójstwo, przemoc, wulgaryzmy, brutalne gry komputerowe.
Na to wszystko możemy trafić, surfując po sieci. Na to wszystko mogą trafić nasze dzieci.
Co robić, jak żyć? Masz do wyboru co najmniej dwie opcje.
Restryktywna strategia ochrony dziecka
Oparta na zakazach. Możesz monitorować internetowe strony, które odwiedza Twoje dziecko i śledzić je na ulicy. Możesz zabrać dziecku telefon i komputer i zabronić wychodzić mu na podwórko. Wiesz, ilu zboczeńców grasuje w sieci i na ulicy?? Serio, pozwalasz, by miało z nim do czynienia??
Aktywna strategia ochrony dziecka
Możesz też rozmawiać z nim o konsekwencjach nierozważnych zachowań w sieci i na ulicy, zapoznać je z zasadami, rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać – nie tylko o bezpieczeństwie, ale również po prostu, o życiu.
Rolą rodzica jest przygotowanie dziecka do wejścia w świat internetowy i pozainternetowy, tak by było to środowisko przyjazne, wspierające jego rozwój i rozwijającej potencjał.
Szykując się do napisania tego tekstu, w którym w roli głównej miały wystąpić „ciemne strony internetu”, zrozumiałam, że najważniejsze jest o pytanie o to, dlaczego dziecko wchodzi do zakazanych zakamarków internetu, dlaczego skręca w te niebezpieczne uliczki.
I temu chcę poświęcić dalszą część tekstu i z małym przymrużeniem oka, ukazać relację rodzica i dziecka i w tym celu wyodrębniłam kilka typów rodziców.
Rodzic Terrorysta
– Nie bądź taki ostry, tato, obniż poprzeczkę…
Rodzic Terrorysta zakazuje, zabrania, karze, monitoruje, włamuje się na konto społecznościowe, zabiera telefon, rekwiruje komputer. Zbyt wysokie wymagania stawiane dziecku powodują w nim lęk. Przewaga kar, gróźb, krytyki, dezaprobaty, zakazów, ograniczeń, sprawia, że dziecko czuje się niepewnie. I istnieje duże prawdopodobieństwo, że poszuka miejsc, w którym tę pewność odzyska. A gdzie o to łatwo? Gdzie możemy wykreować się na kogo tylko chcemy?
Rodzic Malkontent
– Mamo, im częściej będziesz mówiła mi, że internet i smartfon jest zły, tym mniej poważnie będę traktował twoją opinię.
Rodzic Malkontent wciąż narzekający, że dziecko za dużo czasu spędza przez monitorem, marudzi, że internet zły, że telefony złe, że kiedyś było lepiej, w którą stronę zmierza ten świat, nie trafi z przekazem do dziecka. Dziecko narażone na nieustanne marudzenie, narzekanie, krytykowanie wszystkiego, zaczyna dzielić te uwagi na pół. Skoro wszystko jest absolutnie złe, to może wszystko jest dobre?
Rodzic Helikopter:
– Mamo, jak jest cię dużo, wszędzie i zawsze to nie znaczy, że naprawdę jesteś..
Rodzic Helikopter, rodzic nadopiekuńczy, nieustannie krążący nad dzieckiem, wyręczający go we wszystkim. (więcej pisałam o nim pisałam tutaj). Monitorujący komputer, zaglądający dziecku przez ramię, gdy ten korzysta z telefonu.
(Chyba, że mówimy o dzieciach poniżej 7 roku życia: te nie powinny samodzielnie korzystać z urządzeń połączonych z internetem).
Internet to zło. Bezpieczny komputer to wyłączony komputer. Bezpieczna ulica to ulica, na którą patrzymy przez okno pokoju z mamusią przy boku.
A co, jeżeli dziecku w pewnym momencie zajrzy tam i zobaczy, że wcale aż tak strasznie tam nie jest? Mama całe życie kłamała?
Przy okazji: nie zapomnę jak kiedyś moja córka usunęła mnie ze znajomych na fejsbuku bo… lajkowałam wszystkie jej zdjęcia. Tak, biję się w pierś, byłam rodzicem helikopterem sądzącym, że moje dziecko potrzebuje mojego wsparcia w social media 🙂
Rodzic Tabu
– Mamo, opowiedz mi o świecie, również tym, który być może mnie nie dotyczy.
Rodzic Tabu przemilcza pewne sprawy i zamiata je pod dywan. Zakazany w domu owoc, w internecie na wyciągnięcie ręki. Gdy w domu o p-e-w-n-y-c-h- s-p-r-a-w-a-c-h się nie mówi, na przykład tych związanych z seksem, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziecko poszuka tych informacji na własną rękę. A gdzie najłatwiej? W internecie! Narkotyki, dopalacze, seksting, cybeprzemoc – po co mam mówić o tym mojemu dziecku? Przecież jego to nie dotyczy!
Gdy w gimnazjum mojej córki zostało zorganizowane spotkanie w sprawie zagrożeń związanych z internetem, np. cyberprzemocą, brutalnymi grami komputerowym itp., wiecie ile osób przyszło na to spotkanie? (mimo że wychowawczyni powiedziała o nim podczas zebrania, a spotkanie miało być od razu po wywiadówce).
Trzy. W tym ja.
Rodzic Etykietyzujący
– Tato, jak przykleisz mi etykietkę lenia, głupka i grubasa, takim się stanę. Odkleić ją będę mógł dopiero w wirtualnym świecie, gdzie będę błyskotliwy, zaradny i ładny.
Rodzic Etykietyzujący lubuje się w przyklejaniu potomkowi łatek. Krytykowanie, porównywanie do innych obniża poczucie wartości, które potem dziecko zechce podwyższyć w świecie wirtualnym, gdzie łatwo o wykreowanie na innego, lepszego. Jeżeli w jednym świecie czujesz się niczym młody książę, otoczony jesteś wiankiem wpatrzonych w ciebie fanów, a w drugim jesteś beznadziejnym kretynem – który świat wybierasz?
Rodzic Zagubiony/Wyluzowany
– Mamo, jak nie znam zasad, skąd mogę wiedzieć, co jest dobre, a co złe?
Rodzic, który albo z powodu niewiedzy albo beztroski nie zapoznał dziecka z regulaminem. Brak jasno określonych zasad powoduje w dziecku niepokój i zdezorientowanie, nie wie, co jest dobre, a co złe, nie zna regulaminu, nie ma drogowskazu, nie wie dokąd pójść, czuje się zagubione i zalęknione. W sieci mnóstwo miejsc i społeczności, które z chęcią je przygarną w swoje progi…
Dziecko zwykle ucieka w świat wirtualny, bo realny go z jakiś powodów przytłacza, nie radzi sobie w nim.
Rodzic Niekonsekwentny
Kluczem do bezpieczeństwa jest konsekwencja. Nawet najlepiej i najsprawniej zorganizowany system bezpieczeństwa nie sprawdzi się, jeżeli nie będzie konsekwentnie realizowany.
Przykładowo: nie pozwalam mojej 10-letniej córce publikować swoich zdjęć w internecie. Jeżeli zobaczę, że to zrobi natychmiast reaguję i każę jej to usunąć. Nie przymknę na to oka. Zaznajamiam ją z zasadami panującymi w internecie: nie wchodzisz na strony, na których pojawia się informacja, że są dozwolone tylko dla osób pełnoletnich. Nie klikasz w banery. Nie publikujesz swoich danych, miejsca zamieszkania. Starsza córko: nie przyjmujesz do grona znajomych osób, których nie widziałaś w realu. Nie wysyłasz swoich zdjęć. NIGDY nie spotykasz się z ludźmi poznanymi w internecie bez mojej wiedzy.
Jeżeli ktoś ma wątpliwości przed czym ostrzegać lub chce dokształcić się w tej dziedzinie polecam zajrzenie tutaj do sekcji Baza Wiedzy, w której znajdziecie różne poradniki.
*
Cofnijmy się do pierwszej sceny, w której ujrzałam Chłopaka Diabła. Mogłam wtedy zakryć córce oczy i szepnąć:
– Nie patrz teraz w prawo. Abssssolutnie nie patrz teraz w prawo.
Albo odwrócić jej uwagę:
– Popatrz, jaki piękny ptaszek leci na górze!
Ale co z tego? Przecież nie uchronię jej przed całym złem tego świata. Nie sztuką jest zakazać, ukryć, udać, że problemu nie ma.
Dowiedziawszy się, że szukała ze straszą siostrą w internecie informacji o skaryfikacjach mogłam ją, niczym rygorystyczny rodzic, opierniczyć i za karę odciąć dostęp do internetu. Albo, niczym rodzic etykietyzujący, zacząć nazywać
– Niegrzeczną dziewczynką, której dziwne myśli w głowie!
Albo, niczym Rodzic Tabu udać że TEGO DEMONA NIE MA.
– Nie ma, rozumiesz?! Świat składa się tylko i wyłącznie z aniołów!
Wolałam jednak wybrać otwartą rozmowę o tym.
W każdym mieście, jeżeli tylko zechcemy możemy znaleźć Diabła, który załatwi nam narkotyki, dopalacze, broń, fałszywe dokumenty tożsamości, stręczyciela, pedofila. Tak samo jak w internecie. Wystarczy skręcić w odpowiednią uliczkę.
Sztuką jest nauczyć siebie i swoje dziecko radzić sobie z ciemnymi mocami i demonami internetu i reala. Wiedzieć, że istnieją, ale że najlepiej trzymać się od nich z daleka.
Niniejszy tekst powstał w ramach cyklu „Dialogi o cyberświecie”, który prowadzę z marką Orange: autorem opracowań, raportów i materiałów poświęconych bezpieczeństwu dzieci i młodzieży w Internecie, które znajdziecie na stronie orange.pl/bezpieczenstwo. Inne teksty, które powstały w ramach naszego cyklu:
♦ Dlaczego promowałam w sieci pornografię?
♦ Cyberprzemoc: Czy dziecko może być mordercą?
♦ Reputacja online: Słodka pupcia na Facebooku
♦ Internet i urządzenia: Cyfrowa rzeź niewiniątek
♦ Nowa moda wśród młodzieży: Seksting.