Tak się złożyło, że od kilkunastu dni pisałam o sprawach trudnych. Dziś chcę zaprosić Was do lektury dwóch dialogów, które zawsze poprawiają mi humor.
Pewnego dnia, w samochodzie, w drodze powrotnej do domu starsza córka przeglądając najnowsze wydanie „Polityki”, natrafiła na „Test: sprawdź, do jakiej klasy społecznej należysz” i postanowiła przeprowadzić go na mnie. Zadawała mi po kolei pytania, czasem sugerowała odpowiedź:
— Oj, mamo, a może jednak NAJbardziej lubisz muzykę poważną, co? Zastanów się…
Dzielnie walczyła, miała biedaczka nadzieję, że znajdę się w ELICIE, ale nic z tego, bo nie posiadam ani majątku powyżej miliona złotych, ani zarobków powyżej dwudziestu tysięcy miesięcznie, ani celebrytów i polityków w moim najbliższym towarzystwie…
Uratowało mnie, że bywam w kinie i teatrze, w ciągu ostatniego półrocza przeczytałam co najmniej pięć książek i biorę udział w każdych wyborach. Wynik testu: klasa „średnia wyższa aspirująca” (jak to pięknie określiła koleżanka, której również wyszedł taki wynik: „Poaspirować zawsze można..”) nie rozczarował, ale też nie w pełni zadowolił moją córkę. Dlatego, mając nadzieję, że uda się jeszcze uzbierać kilka punktów, wróciła do jednego z pytań:
— Pracą, ilu ludzi Pan/i kieruje?
— Nie kieruję pracą innych osób — ponownie wybrałam odpowiedź „f”.
— Mamo, no jak to, a moją?!
*
Skoro jesteśmy przy zarobkach.
Siedziałam sobie któregoś dnia w naszym salonie, czytając Mrożka.
Spokój zburzyła mi córka, która zaczęła marudzić na wystrój wnętrza naszego domu, a dokładniej brak supernowoczesnych sprzętów i gadżetów.
— Swój dom urządzisz tak, jak będziesz chciała — skwitowałam na odczepnego jej pretensje.
— O, tak! Bo, bez urazy mamo, ale ja nie będę socjologiem, jak ty. Ja będę…
Tu nastąpiła pauza, zmrużenie oczu, głęboki wdech, spojrzenie przez okno w dal i na wydechu dumnie wykrzyczane:
— … chirurgiem plastycznym!
Fot. Stephanie Jager