Nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego co da ci inna nastolatka. 🙂
Niedawno w serialu, który oglądam, przestraszona matka pożaliła się mężowi na zachowanie ich nastoletniej córki:
— Ona żyje podwójnym życiem! — krzyczała zrozpaczona. — Codziennie gdzieś wychodzi, znajomi są chyba ważniejsi od rodziny!
— Porozmawiam z nią — odparł zaniepokojony ojciec.
Nie wiem, jak dalej przebiegła rozmowa, bo to nie był serial o tym, jak wychowywać dzieci, lecz jak walczyć z terrorystami („Homeland”). Ta rozmowa pewnie wyglądałaby tak:
— Ostatnio prawie w ogóle nie ma cię w domu — stwierdziłaby z wyrzutem matka.
— Spotykam się ze znajomymi — odparłaby nastolatka.
— A my już nie jesteśmy ważni? Znajomi są ważniejsi? Wolisz towarzystwo kolegów i koleżanek niż swojej najbliższej rodziny?! — lamentowałaby matka.
I wtedy wkroczyłabym ja, burząc czwartą ścianę i na przekór temu, że w takich chwilach to aktor zwraca się do widza, tym razem ja, widz, przemówiłabym serialowej mamie do rozsądku i rzekła:
— Tak, dla nastolatka najważniejsza jest grupa rówieśnicza. Nie da mu ojciec, nie da mu matka, tego co da mu inna nastolatka.
— W którym momencie popełniliśmy błąd?! — spytałaby rozpaczliwie, unosząc ręce ku niebu, nie doceniając mojej mądrości życiowej, którą przekazałam w formie rymowanki.
— Serialowa mamo, wiedz, że ja też, gdy moja 15-letnia córka prawie każdy weekend i wiele popołudniowych godzin spędza z rówieśnikami mam ochotę zatrzymać ją i powiedzieć:
„— Córeczko, pobądź z nami! Zrobimy dziś na kolację jakąś bajerancką potrawę, potem będziemy oglądać razem teleturniej, jedząc popkorn, a na samym końcu… wiesz co? Porzucamy się poduszkami! Jupi! Zobaczysz, będzie git! Wybierz nas! Wybierz nasze towarzystwo!”
Mam wrażenie, że właśnie tak mniej więcej brzmią w uszach córki moje super-hiper-atrakcyjne propozycje.
Mając do wyboru najatrakcyjniejsze luksusy z rodzicami i stanie w deszczu ze znajomymi nastolatek wybierze znajomych.
Zresztą nie tylko nastolatek, moja 10-letnia córka też już od dłuższego czasu wykazuje takie skłonności: mając do wyboru spędzenie całego dnia z nami lub kolegami i koleżankami, wybierze szybciej tych drugich. A gdy kolejnego dnia również nadarzy się taka okazja, nie omieszka z niej skorzystać. I jest to zupełnie naturalne i zdrowe. Nie odbieram tego jako ciosu, nie czuję się przez to złym rodzicem, bo wiem, że taka jest kolej rzeczy.
Wiem, momentami trudno się z tym pogodzić i czasem aż kusi, żeby poszantażować emocjonalnie dziecko, czyli wzbudzić w nim poczucie winy: „tak nam smutno, bo ciebie wiecznie nie ma w domu” i poczucie zobowiązania: „nie sądzisz, że powinieneś trochę pobyć z nami? że coś nam się należy za te lata trudów wychowania?” Tymczasem dziecko nic nam nie jest winne.
Oczywiście oprócz obowiązków domowych, bo zgodnie z art. 91 § 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, dziecko ma obowiązek pomocy rodzicom we wspólnym gospodarstwie, o ile mieszka u nich i pozostaje na ich utrzymaniu. (vide Krnąbrne dziecko to powód do radości).
(Wiem, to bardzo cenna informacja, nie dziękujcie, spoko, od tego jestem 🙂 )
Pewnie, że warto zabiegać o kontakt z dzieckiem, zachęcać, by chciało spędzać z nami czas i korzystać, gdy łaskawie się na to decyduje. Jednak gdy zamiast naszego towarzystwa wybiera towarzystwo znajomych możemy się z tego tylko cieszyć, bo to oznacza, że rozwija się zgodnie z planem. 😉
Gdy mama lub tata są najlepszymi kumplami dziecka i głównym, a wręcz jedynym gronem, z którym dziecko chce spędzać czas, może to być wręcz niepokojące i świadczyć o tym, że zbyt je ze sobą związaliśmy, ukazując obcy świat jako wrogi, niegodny zaufania, a nasz domowo-rodzinny jako najlepszy i najbezpieczniejszy. Warto to przemyśleć. Może Wam pomóc w tym lektura tekstu Pozwól dziecku odejść od siebie.
Wiem: trudno czasem schować swoje rodzicielskie ego do kieszeni i przyjąć, że nie jesteśmy już NAJ. Cóż, coś się zaczyna, coś się kończy. Tym bardziej więc, jeżeli wśród osób czytających ten tekst są rodzice młodszych dzieci, podpowiadam: korzystajcie z chwil, w których dzieci łakną z Wami kontaktu, a Wy jawicie im się jako bogowie i alfa i omega. Potem wspomnicie te chwile z rozrzewnieniem. 🙂