Dość przekrętów w sprawie alimentów. Oburzaj się, gdy Twój brat, mężczyzna, kolega lub pracownik nie płaci alimentów

Te statystyki wbijają w fotel: 4,5 miliarda złotych zaległości mają ojcowie niepłacący alimentów. Ćwierć miliona (!) osób uchyla się w Polsce od płacenia alimentów. Przeciętny alimenciarz zalega swoim dzieciom 25 tysięcy złotych.

Iwona Janeczek z córką, fot. Mateusz Skwarczek

Dlaczego polscy ojcowie nie płacą? Bo mogą. Bo jest na to przyzwolenie społeczne. Przyzwolenie brata, konkubiny, rodzica, pracodawcy, wreszcie: państwa. Ojcowie ukrywają dochody, przepisują majątki na rodziny, udają, że nie mają pieniędzy. 

Nie napisałabym o tym, gdyby nie panel dyskusyjny na Kongresie Kobiet poświęcony alimentom. Panel zorganizowała Agnieszka Graff, która nie zrobiłaby tego, gdyby rok temu nie napisała do niej Iwona Janeczek, współzałożycielka Stowarzyszenie Dla Naszych Dzieci. Agnieszka Graff, w odróżnieniu od siedemdziesięciu osób, do których Iwona napisała i które zignorowały ją, zareagowała: najpierw felietonem O lajkach i alimentach, następnie zorganizowaniem wspomnianego panelu na Kongresie Kobiet.

Mimo, że sprawa alimentów nie dotyczy mnie bezpośrednio, to bardzo porusza, dlatego niosę ją dalej i liczę na to, że Wy również będziecie to robić razem ze mną. Zapraszam do przeczytania rozmowy, którą przeprowadziłam z Iwoną.

Nishka: Na panelu dyskusyjnym „Mama, tata i alimenty” opowiadałaś o trzech rodzajach ojców, którzy uchylają się od obowiązku płacenia alimentów.

Iwona Janeczek: Tak, pierwszy to „Piotruś Pan”, który z zażenowaną i zawstydzoną miną, stwierdza, że nie umie znaleźć pracy, nie potrafi więcej zarabiać, nie stać go na płacenie alimentów. Wieczny chłopiec, nie poczuwający się do odpowiedzialności.

Drugi to „Chcę, ale”. Chciałby mieć pracę, ale „nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem”. Sorry, po prostu nie ma: mówi i wzrusza rękami.

Trzeci, najohydniejszy, z zimną krwią przepisuje cały swój majątek na kogoś innego i zaczyna pracować na czarno, tak by nie wykazywać swoich dochodów.

N: Najbardziej poruszyło mnie, gdy usłyszałam, że jednym z głównych powodów niepłacenia alimentów jest atmosfera społeczna sprzyjająca uchylaniu się od tego obowiązku: przyzwolenie społeczne. 

IJ: Tak, to jest największy problem i najważniejszy cel naszego stowarzyszenia: zmiana nastawienia społecznego. Kampania społeczna, niosąca za sobą hasło: jeżeli masz do czynienia z mężczyzną, który nie płaci alimentów: reaguj zniesmaczeniem. Niech spotka go ostracyzm społeczny. Wiele osób przymyka na to oczy, wręcz współczuje mężczyznom.

Dużą rolę odgrywają rodzice byłego męża. Oczywiście różne są babcie, nie można generalizować, ale jest ogromna ilość tych, które wręcz namawiają synów do niepłacenia, bo przecież ta straszna kobieta skrzywdziła mojego biednego synusia i co, on jeszcze będzie na nią płacił? Niedoczekanie!

N: Ale jeżeli ojciec ma wyrok sądowy to chyba musi płacić?

IJ: Kiedyś byłam pewna, że jak będę miała zasądzone alimenty to wszystko będzie działało tak jak trzeba: skoro sąd nakazuje je płacić, ojciec płaci. Teraz wiem, że to niewiele znaczy. Najłatwiejsze jest zasądzenie alimentów: sąd zawsze przyznaje alimenty. Problem zaczyna się z momencie, gdy ojciec alimentów nie płaci. Matka idzie wtedy do komornika, z tzw. tytułem wykonalności, ja np. poszłam w pierwszym tygodniu po tym jak na moje konto nie wpłynęły alimenty. Jednak jeżeli mężczyzna nie pracuje na umowę o pracę, nie ma pracy, nie ma firmy to komornik nie może nic z tym zrobić. Wielu mężczyzn po wyroku sądu przepisuje cały swój majątek na kochanki lub dogaduje się pod stołem z szefem – to ta trzecia, najbardziej obrzydliwa grupa, o której mówiłam podczas panelu. Z badań wynika, że mężczyźni uchylający się od płacenia uważają, że pieniądze te idą na potrzeby matki. Mając 300 zł na dziecko, nieźle można zahulać, co?

N: A Fundusz Alimentacyjny?

IJ: Wiesz jaki jest próg dochodu na jedną osobę w rodzinie? 725 zł. Jeżeli wypadnie 725,50 zł, nie dostajesz. 

N: A jeżeli dostaje się z Funduszu Alimentacyjnego to jaka to jest kwota?

IJ: Maksymalnie 500 zł na dziecko. Jeżeli ja mam na syna zasądzone 600 zł alimentów to z Funduszu dostałabym 500 zł, na córki mam po 400 zł, to dostanę 400 zł.

N:  Polskie statystyki wyglądają fatalnie, prawie 250 tysięcy ojców regularnie uchyla się od obowiązku płacenia. Jak sądzisz, co powinno się zmienić, żeby sytuacja poprawiła się?

IJ: Przede wszystkim nastawienie społeczne. Na Kongresie Kobiet w pewnym momencie zwróciłam się do obecnych tam pań policjantek z apelem, teraz chciałabym to jeszcze wyraźniej podkreślić. Otóż sprawa wygląda tak, że jeżeli ojciec dziecka nie płaci alimentów, możesz iść na komisariat i złożyć doniesienie z artykułu 209 Kodeksu Karnego, czyli przestępstwa niealimentacji. Na komisariacie zwykle usłyszysz od przesłuchującej cię policjantki (bo to zwykle kobiety przesłuchują):

– Po co pani tu przyszła? I tak to umorzymy…

N: Dlaczego mieliby to umorzyć?

IJ: Otóż w tym artykule są dwa kryteria oceny: kryterium niezaspokojenia podstawowych potrzeb dziecka, co oznacza, że musiałabym zagłodzić swoje dziecko i kryterium uporczywości, czyli tato uporczywie uchyla się od niepłacenia alimentów. Dla policji oznacza to, że jak tatuś kupi dziecku lizaka, to on już się nie uchyla, bo miał dobrą wolę. Wystarczy, że przeleje co miesiąc 10 zł: co świadczy o tym, że ma dobrą wolę i śledztwo jest umarzane.   

N: Dlaczego tak się dzieje? Czy to jest kwestia zmiany prawa czy dobrej woli urzęników i policjantów? Czy gdyby mieli dobrą wolę to mogliby tego nie  umarzać?

IJ: Tak, mogliby to inaczej potraktować. Bo prawo można interpretować w różny sposób. Wiele w dużej mierze zależy od dobrej woli urzędników, policjantów i prokuratorów. Natomiast co do prawa, to należy sprecyzować pojęcie „uporczywości” oraz „podstawowego zaspokojenia podstawowych potrzeb”. Ministerstwo Sprawiedliwości na szczęście widzi potrzebę zmian na tym poziomie, widzi, że nie sprawdza to się w życiu.  Moim zdaniem te kryteria powinny zupełnie zostać wykreślone. Powinno to być zero-jedynkowe. Nie płaci, bo nie ma za co? Niech idzie do pracy. Niestety w polskim prawie nie można nikogo skazać na pracę, bo zgodnie z Konwencją Praw Człowieka nikogo nie można zmusić do pracy.

Jest jeszcze inna sprawa: to, jak jestem traktowana. To MNIE się przesłuchuje, ojcowie zwykle nawet nie są na przesłuchanie wezwani. 

N: Jak domyślam się bycie przesłuchiwaną jest stresujące? Zapewne automatycznie czujesz się jakbyś była winna?

IJ: Oczywiście, że tak. Winna, chciwa, pazerna baba. Na dodatek jest jeszcze taka klauzula, strasznie rozpaczałam mając ją podpisać, mianowicie klauzula donoszenia na osobę najbliższą. Zaczynasz czuć się jak roszczeniowa, pazerna, okrutna baba donoszącą na „osobę najbliższą”. Jakbyś specjalnie zaszła w ciążę, żeby wyłudzić od mężczyzny alimenty. Nazywa się nas „alimenciarami”.

Obejrzyj sobie wczorajszy program Agaty Młynarskiej „Świat się kręci”, oglądaj od szesnastej minuty:

Zrzut ekranu 2015-09-16 o 18.25.32

N: Rok temu, z kilkunastoma kobietami, które były w podobnej sytuacji jak Ty, założyłaś Stowarzyszenie Dla Naszych Dzieci. Oprócz zmiany atmosfery społecznej sprzyjającej niepłaceniu alimentów, czyli przyzwolenia społecznego, o którym rozmawiałyśmy, co jeszcze jest celem Waszego Stowarzyszenia?

IJ: Zależy nam na podkreśleniu, stąd nazwa, że alimenty nie są pieniędzmi dla matek, lecz pieniędzmi dla dzieci. I że nie płacenie alimentów jest formą przemocy ekonomicznej wobec dzieci oraz wobec matek. Jeżeli matka nie ma poczucia finansowego wsparcia, pewności, że regularnie co miesiąc wpłynie na jej konto określona suma, chociażby w wysokości 300 zł miesięcznie, to psychicznie wysiada. Mój były mąż wpłacił mi w tym roku  na trójkę dzieci 450 zł. Ale za to raz w tygodniu zabiera dziewczyny na konie i każe to sobie odliczać w alimentach. Latem wziął dzieci na wakacje do Anglii. Skąd wziął na to pieniądze? Gdy wkrótce, w związku z tym, że nie płaci mi alimentów, złożę doniesienie na policję, usłyszę:

– Ależ ojciec ma dobrą wolę, przecież zabrał dzieci na wakacje.. Umarzamy śledztwo. 

Drugi cel to poprawa ściągalności długów, słowem, żeby komornicy byli bardziej tym zainteresowani. Mój były mąż ma wobec trójki naszych dzieci 33 000 zł zadłużenia i to niestety nie jest zbyt atrakcyjna kwota dla komornika. Oczywiście istnieją zaangażowani komornicy, np. pan Robert Damski: angażuje się i ściąga.

W piątek 18 września na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego odbędzie się konferencja „Alimenty w XXI wieku – stan prawny a rzeczywistość”. Z tej okazji Rada Izby Komorniczej w Łodzi przygotowała spot, w którym chce pokazać, że niepłacenie alimentów, traktowane niekiedy jako sposób odegrania się na byłym partnerze, jest przede wszystkim krzywdzeniem dzieci.

Oto spot, obejrzyjcie, trwa pół minuty: Była i Kłamczuch

 Jednak nic nie może zrobić, gdy mężczyzna pracuje na czarno. Bo np. pracodawca podpisuje z nim lewą umową, na kogoś innego i część wynagrodzenia wypłaca mu pod stołem. Przecież to jest działanie na szkodę dzieci, działanie niezgodne z prawem i ohydne cwaniactwo. Rozwód z żoną nie oznacza rozwodu z dziećmi, a niestety wielu ojców tak to postrzega i po prostu wypisuje się z rodziny i jej wydatków. A ludzie reagują: czemu się tak pani czepia? Czy były mąż to bankomat?

I trzeci cel: zniesienie progu alimentacyjnego. Stało  się to postulatem Kongresu Kobiet. 

Radykalne zwiększenie ściągalności alimentów i podniesienie progu dochodowego uprawniającego do świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego do poziomu płacy minimalnej na 1 osobę.

N: Iwona, to, co mogę zrobić ze swojej strony to napisać na blogu i apelować: Drodzy Czytelnicy: jeżeli widzicie, że ktoś w Waszym otoczeniu: brat, kolega z pracy, znajomy, syn, pracownik lub Wasz mężczyzna uchyla się od płacenia alimentów, nie pochwalajcie tego i wyrażajcie dezaprobatę!

Komentarze: