Moje dzieci chcą w domu rządzić – co ja na to: uległa czy nieustępliwa?! :)

fot. Agnieszka Wanat

Być może tytułowe pytanie wydaje się Wam abstrakcyjne, bo macie jeszcze za małe dzieci, ale my zmagamy się z tym problemem na co dzień! Nasze córki uwielbiają uczestniczyć we wszelkich rodzinnych decyzjach życiowych typu: gdzie wyjedziemy na wakacje, jakie warzywa zasiejemy w ogródku, jaki kupić telewizor, jak urządzić nową kuchnię czy skonstruować sylwestrowe menu. Na szczęście nie konsultowaliśmy z nimi planów na poczęcie naszego syna, bo na ten temat pewnie też miałyby coś do powiedzenia! 🙂

Starsza córka co roku wypomina mi fakt, że urodziłam ją tak późno, czyli w listopadzie.

– Wszyscy dawno temu skończyli już 16 lat, za kilka miesięcy skończą 17, a ja mam 16 dopiero od miesiąca, dzięki mamo, naprawdę dzięki, że urodziłaś mnie tak późno!

Gdy podjęliśmy się z mężem projektu Kuchnia Na Miarę Tempa Nishki i omawialiśmy naszą wizję, córki  – wcale przez nas niezapraszane –  oczywiście zasiadły z nami przy stole i zaczęły ochoczo rzucać swoje uwagi i sugestie.

– Musimy zastanowić się nad kolorem frontów szafek oraz czy powinny być z połyskiem czy matowe –  starsza zarządziła pierwszy punkt rodzinnego zebrania. – I szuflady, dużo szuflad. I z przeszklonymi boczkami, żeby nic nie wypadało – dodała.
– I pamiętajcie: czarny zlew. Tylko czarny, nie biały – dodała druga córka słysząc, że rozprawiamy o armaturze kuchennej.
– Jest jedna sprawa, którą MUSIMY mieć – oznajmiła pani prezes i mrugnęła porozumiewawczo na siostrę.
– Tak, musimy – potaknęła druga pani prezes.
WYSPA – rzekły symultanicznie.
– Wyspa? A czy nasz dom wygląda jak morze lub ocean?? – zażartowałam.
– Niezły suchar, milordzie – skwitowała któraś.
– Nie, po co wyspa. Nie ma takiej potrzeby: mamy duży stół i przecież będziemy mieć dużo szafek – zaoponował mąż.
– Tato, musi być wyspa! – krzyknęła rozpaczliwie jedna. – Mamo? – spojrzała na mnie błagalnie.
– Mi to jest obojętne – rzekłam, bo było. Może głupio się przyznać, ale sprawy urządzeniowo-dekoracyjne są u mnie na trzecim planie i nie chcąc wdawać się w dyskusję między zdeterminowanymi na wyspę córkami a przeciwnikiem tejże mężem, wybrałam postawę tumiwisizmu. Wiedziałam, że chcę mieć dużo szafek i szuflad i to mi wystarczało. – Z wysp to wybieram jakąś bezludną, ja, książka i wyspa – dodałam.
– Mamo, to nie są żarty, musimy mieć wyspę, proszę!

Przez najbliższe pół godziny trwały negocjacje, dlaczego wyspa musi znaleźć się w naszym domu.

– Czy nie rozumiesz, mamo, że jak gotujesz i ja również chcę coś ugotować i w tym samym momencie tato robi sobie kanapkę, to brakuje nam miejsca?
– I taka wyspa może też funkcjonować jako stół!
– I będzie oddzielać kuchnię od salonu! Mamo, no wyobraź to sobie i zobacz, jak ty to mówisz: „oczami wyobraźni” – przerzucały się argumentami.
– Nie oczami, a OCZYMA – pouczyła ją siostra, strojąc sobie ze mnie żarty. – Mamo, zobacz oczyma wyobraźni, jak… jak ty to mówisz, gdy chcesz brzmieć jak nastolatka: BOMBOWO będzie wyglądać taka wyspa, Ty i wyspa.
– Mhm – uruchomiłam wyobraźnię. – Ja i wyspa..

– A na dodatek ma z drugiej strony dużo półek, więc będzie to świetne miejsce na przechowywanie! – dodała, więc szybko uruchomiłam w głowie i ten widok.

Efekt był taki, że przekonały nas: kupiliśmy tę wyspę i bardzo się z tego wyboru cieszymy. Wniosek: czasem warto słuchać sugestii dzieci, bo mają dobre pomysły. 🙂

Co nie znaczy, że zawsze. Na przykład starsza córka negowała pomysł kolorowych szafek TUTEMO à la Mondrian, o których opowiadałam Wam w tym tekście.
– Kolorowe szafki?? O nie, co to za pomysł! – rzekła zbulwersowana, gdy o nim usłyszała.

I możemy z mężem nazwać siebie zuchami, bo mimo zmasowanego ataku na kolor i prób przeforsowania kuchni całej skąpanej w bieli, nie ugięliśmy się, dzielnie trwaliśmy przy naszym pomyśle i wygraliśmy!

Gdy szykowaliśmy zakupową listę, stały mi nad głową i mówiły:
– Mamo, mamo, zamów też przybory kuchenne i nowe garnki, przecież te, które mamy, mają już ponad 10 lat. I od razu przegrody na pokrywki, żeby nie było jak zawsze: istny koncert brzdękających garnków i pokrywek!
– I matę do szuflad, którą widziałam w reklamie, dzięki której nic się nie suwa po wnętrzu szuflad!
– Mhm. Dajcie mi chwilę – rzekłam i ponownie uruchomiłam swoją wyobraźnię.

– I pudełko z uchwytem na różne oleje i sosy!
– I nową mikrofalówkę!
– O nie, hola hola. Nasza stara mikrofalówka działa bez zażalenia i nie widzę powodu, by ją zmieniać. Poza tym przecież umiem gotować! – zażartowałam, nawiązując do szwedzkiej kampanii IKEA, w której do mikrofalówki można było trafić wpisując w google hasło „moja mama nie umie gotować.” A do łóżka „mój mąż chrapie”, a do wyciskarki do czosnku „Jak mu powiedzieć, że nie jestem zainteresowana”. 🙂

*

Droga Redakcjo, jak reagować, gdy dzieci we wszystko się wtrącają? Czy należy je radykalnie uciszyć, bezkrytycznie wysłuchać, czy może w ogóle nie dopuszczać do głosu?

Droga Natalio, po pierwsze, warto zadać sobie pytanie: dlaczego dzieci to robią? Ha! Otóż robią to, bo czują, że mogą! Czują, że ich głos ma znaczenie, że mają wpływ na otaczającą je rzeczywistość. Czy to źle? Chyba nie, prawda? 🙂 Wszak kiedy, jak nie w dzieciństwie, mają się nauczyć, że ich głos ma znaczenie? Tak więc jeżeli twoje dzieci wtrącają się w wasze sprawy, ciesz się, bo oznacza to, że wychowałaś je na ludzi, którzy wierzą we własne siły i sprawczość.

Nie możesz jednak zapominać o tym, że wiele dzieci ma skłonność do przekraczania granic, więc co jakiś czas trzeba im o ich istnieniu przypominać. Czy dobrze zgaduję, że twoje córki najchętniej zaprojektowałyby kuchnię od początku do końca same, po swojemu, według swojego widzimisię?

–  Tak – odparłam. A przecież to my, ja i mąż, jesteśmy właścicielami tego domu i mamy prawo urządzić go tak jak chcemy my, po swojemu! – krzyknęłam, tupiąc nogą. –  Już wiem. A więc główny komunikat do moich dzieci powinien brzmieć:

Drogie Córki, owszem, możecie podsuwać nam swoje pomysły na wystrój domu, zorganizowanie kuchni, miejsce wyjazdu na wakacje, zakup samochodu itp. Będziemy je rozważać i brać pod uwagę, ale ostateczna decyzja leży po naszej: rodzica stronie.

*

Nie zapomnę, jak siedziałam sobie kiedyś w naszym salonie, czytając coś, kiedy spokój zburzyła mi córka, która zaczęła marudzić na wystrój wnętrza naszego domu, między innymi na brak określonych supernowoczesnych sprzętów RTV i AGD.

– Swój dom urządzisz tak, jak będziesz chciała – skwitowałam na odczepnego jej pretensje.

– O, tak!  Bo, bez urazy mamo, ale ja nie będę socjologiem, jak ty. Ja będę…

Tu nastąpiła pauza, zmrużenie oczu, głęboki wdech, spojrzenie przez okno w dal i na wydechu dumnie wykrzyczane:

– … chirurgiem plastycznym!

😀

Zdjęcia Agnieszka Wanat
Tekst powstał we współpracy z IKEA

Komentarze: