Moja 8-letnia córka nie ma telefonu, zaś jej matka ma dylemat: czy sprawić jej to urządzenie, czy jeszcze się przez rok, a nawet dwa lata, wstrzymać. Starsza córka dostała telefon gdy miała 9 lat. Moim zdaniem o rok za wcześnie. Młodszą namawiam, żeby jeszcze poczekała. Ta jednak jako wymarzony prezent na urodziny, które obchodzi w listopadzie, wskazuje właśnie telefon. Twierdzi też, że wszyscy w jej klasie go mają. Na pewno przesadza, bo znam co najmniej dwie mamy, których dzieci uczące się z moją córką, telefonów nie mają, a nie znam wszystkich mam. Poza tym nie lubię jako argumentu decydującego używać Argumentu Mambowego, czyli „wszyscy mają telefon, mam i ja.” Dziecko CHCE mieć telefon. Aż tyle, czy tylko tyle? Co robić, jak żyć? 🙂
Moje rozmyślania zaczęłam od analizy funkcji, jakie pełni telefon.
1. TELEFONOWANIE, CZYLI PROWADZENIE ROZMÓW
Wydaje mi się, że 8-latka nie odczuwa jeszcze tej potrzeby, w związku z czym nie będzie jak zaspokajać. A telefonowanie jest jednak główną funkcją telefonu, prawda?
Jej dzień dzieli się zwykle na trzy części: lekcje (podczas których nie może korzystać z telefonu), pobyt w świetlicy (podczas których bawi się z koleżankami i uczestniczy z zabawach plastycznych, muzycznych itp.), bycie w zasięgu mamy (w samochodzie, w domu, na podwórku). Podejrzewam więc, że mało zdarzy się chwil, w których będzie chciała do mnie zatelefonować. Jeżeli chce zadzwonić do koleżanki, to po prostu skorzysta z mojego telefonu.
Starsza córka zaczęła używać telefonu jako urządzenia, poprzez które może do kogoś zatelefonować, dopiero od IV klasy (10 lat), kiedy to przestała uczęszczać do świetlicy szkolnej i po lekcjach sama chodziła do babci. Prosiłam, by mi się meldowała, że bezpiecznie dotarła na miejsce itp. Będąc w V klasie (11 lat) używała go już bardzo często, od tego bowiem czasu, gdy przeżywała silnie emocje lub uczestniczyła w ważnych wydarzeniach, miała olbrzymią potrzebę, by się tym z kimś podzielić. Padało na mnie… Dzwoniła, by zwierzyć się z trosk, smutków i radości, pożalić na szkolne niepowodzenia bądź pochwalić sukcesami, opowiedzieć o ekscytujących wydarzeniach, które właśnie miały miejsce itd. Były momenty, w których miałam tego serdecznie dość, bo potrafiła dzwonić do mnie 11 razy dziennie, ale w pewnym momencie doceniłam to i zrozumiałam, że mogę być dzięki temu bliżej niej i jej spraw. Tak jest do dziś, można rzec, że telefon zacieśnia nasze więzy.
Wydaje mi się, że 8-latka nie będzie wymykać się na przerwach szkolnych z telefonem i telefonować do mnie, to nie ten etap. Wszystko zależy oczywiście od sytuacji: 5-letnia córka mojej znajomej ma już swój telefon i używa go bardzo często, ponieważ może dzięki temu być w stałym kontakcie telefonicznym z tatą, z którym nie mieszka. Taki argument do mnie przemawia. Tu jest rzeczywista potrzeba a nie sztucznie wykreowana, czyli mieć telefon dla samego faktu posiadania.
2. GRANIE NA TELEFONIE
Może dlatego, że sama nigdy w żadne gry nie grałam, więc się nie znam, może dlatego, że widzę, że gdy dzieci grają na telefonie, komputerze lub X-boxie, to świat przestaje dla nich istnieć, w każdym razie mam silną wewnętrzną presję, żeby reglamentować im to granie. Zwykle pozwalam im grać trzy razy w tygodniu po około godzinie. Jednak tak jak gry na komputerze lub X-boxie, mogę kontrolować, bo te sprzęty są na tyle duże, że trudno się z nimi schować, tak z telefonem komórkowym może być już trudniej. Kusi na tylnym siedzeniu w samochodzie, w pokoju przed snem, gdy mama gotuje, na podwórku, albo nie daj blogu, w szkole. Teraz podczas przerw lekcyjnych bawi się z dziećmi, a nie ze smartfonem i niech tak zostanie! Ilekroć pomyślę o tym, że współcześnie coraz częściej jest odwrotnie, przypominam sobie ten rysunek:
3. ROBIENIE ZDJĘĆ TELEFONEM
Co ciekawe, tę funkcję wskazuje jako najważniejszą. Kiedy pytam:
– Czemu tak upierasz się na ten telefon? Po co jest ci potrzebny?
– Żeby robić zdjęcia.
A ja nie chcę, żeby wpadła w manię cykania setek fotografii. Co o tym sądzę, pisałam tu. Wolę, żeby zamiast robienia zdjęć koleżankom, pobawiła się z nimi. Zamiast fotografowania naszego psa lub kota: poganiała je.
4. DOSTĘP DO INTERNETU
A kysz! Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. To musi być pod kontrolą rodzicielską, a gdy dziecko ma w telefonie internet, to hulaj dusza, piekła nie ma. Starsza 13-letnia córka, ma wyłączony dostęp do internetu i nie zna naszego hasła do wifi. Gdy je znała, chowała się w zakamarkach naszego domu i siedziała na facebooku, ściągała piosenki i oglądała „Trudne Sprawy”;). Może korzystać z internetu, ale za naszą wiedzą. Skoro mam taki stosunek do 13-latki, to o 8-latce nie ma o czym mówić.
————–
Z jednej strony czuję bezsens mojej upartości (w końcu to tylko telefon), z drugiej lubię podejmować decyzje rozsądne. Widzicie jakie są moje rozterki, waham się między następującymi:
1. racjonalne argumenty (po co jej telefon skoro teraz go nie potrzebuje);
2. niechęć do ślepego podążania za tłumem i trendami (jestem w stanie wytłumaczyć jej, że nie stanie się tragedia jeżeli dostanie telefon dopiero za rok, a nawet dwa);
3. zdrowie dziecka („promieniowanie”, uzależnienie od telefonu i te wszystkie inne słowa, które przewrażliwionej matce przychodzą do głowy).
4. komfort dziecka (niech nie czuje się wyobcowane, w końcu to tylko telefon, co mi szkodzi jej go sprawić w imię dobrego samopoczucia, tym bardziej że to jej wymarzony prezent urodzinowy…).
Co o tym sądzicie? W jakim wieku sprawiliście/sprawicie/sprawilibyście swojemu dziecku pierwszy telefon?
Aha, co istotne: to nie jest tak, że ją ucieszy jakikolwiek telefon, np. stary taty lub mamy. Nie, nie, nie. Fajny, dobry telefon, najlepiej smartfon…
PS: Nawiązując do punktu nr 3: mhm, a co jeżeli rośnie mi geniusz fotografii, a ja jestem tą kłodą, którą rzuca jej los? 🙂 Już widzę te wywiady za 20 lat.
– Nishkówno, to dla nas zaszczyt, że zechciałaś z nami porozmawiać, jesteś laureatką wielu prestiżowych nagród rozchwytywaną przez media na całym świecie. Jak to się zaczęło? Jak zaczęła się twoja przygoda z fotografią?
– Jak miałam 8 lat, mama Nishka kupiła mi telefon z aparatem fotograficznym.
😉