Dziewczyna z pociągu


Kto jest główną bohaterką książki „Dziewczyna z pociągu?” bijącej na świecie rekordy popularności? Ano Nishka, co widać na załączonym obrazku! 🙂

Jej życie dalekie jest od ideału: dwa lata temu rozstała się z mężem, a wciąż go kocha, ma problem z alkoholem, traci kontrolę nad swoim życiem. Codziennie jeździ do pracy pociągiem i podczas podróży wymyśla ludziom, których widzi, życiorys.

To nie do końca moje życie. Z główną bohaterką łączy mnie wyłącznie upodobanie do wymyślania ludziom życiorysów. W jednym z pierwszych tekstów opublikowanych na blogu: Fantazjując o nieznajomych, pisałam:

Lubię obserwować nieznajomych. Lubię zgadywać, jakie jest ich życie. Jadąc w pociągu czy stojąc w długiej kolejce, poluję na kogoś i opowiadam sobie w myślach jego historię. Jakież jest moje zdziwienie, gdy bohater nagle odbiera telefon i zaczyna mówić! To ona jest nieśmiała i niepewna siebie? To on ma żonę, do której tak czule się zwraca? Jak to możliwe, przecież…

Gdy usłyszałam w radiowej Trójce recenzję książki „Dziewczyna z pociągu” i dowiedziałam się, że większość akcji rozgrywa się w głowie głównej bohaterki i opiera na jej domysłach i wyobrażeniach, byłam bardzo ciekawa tej lektury. Na dodatek świat na jej punkcie zwariował. W USA do czerwca bieżącego roku rozeszła się w trzech milionach egzemplarzy. Powieść ukazuje się właśnie w 47 krajach. Poniżej, w ramach nauki języków obcych, zebrałam kilka okładek: 

Nie oznacza to, że świadomość, że książka jest bestsellerem aż tak bardzo kręci mnie, zwykle jest wprost przeciwnie. Nie sięgnęłam np. po „50 twarzy Greya”. Pewnie nie zajrzałabym i do tej, gdyby Świat Książki nie wysłałby mi egzemplarza i gdybym w radiowej Trójce nie usłyszała o niej pozytywnej recenzji.

„Dziewczyna z pociągu”: czy warto przeczytać?

Zanim odpowiem: kilka słów o tym, jakie książki uwielbiam. Otóż jestem miłośnishką literatury pięknej, zwłaszcza rosyjskiej. Uwielbiam Dostojewskiego, Tołstoja, Bułhakowa, Nabokova, Czechowa, Gogola, Pielewina. Uwielbiam, gdy między mną a pisarzem iskrzy, błyska. Każdemu z nich podczas naszej czytelniczej przygody szeptałam, że nikt nie potrafi mnie tak jak on zelektryzować opisem rozterek głównego bohatera, mrrr! Mam nadzieję, że nigdy się ze sobą nie zgadali…

Czytając doskonałą powieść, jestem gotowa nawiązać z autorem – albo chociaż narratorem! – romans, uciec z nim na koniec świata, zostawić całą rodzinę, zastawić cały majątek, a nawet zjechać z górskiej kolejki (co na co dzień jest moim największym życiowym lękiem).

 Czy taka właśnie jest „Dziewczyna z pociągu”?

Nie.

Ta książka pisana jest dość prostym językiem, kawa na ławę wyłożone są myśli bohaterów. Narrator nie rzuca w stronę czytelnika aluzji i żartów, nie operuje analogiami, metaforami, nie ironizuje, nie żartuje, nie burzy czwartej ściany, co w książkach uwielbiam. „Dziewczyna z pociągu” jest lekka, łatwa .. ale wyjątkowo wciągająca! Autorka: Paula Hawkins jest mistrzynią: prowadzi intrygę tak doskonale, że trudno odłożyć książkę na bok. Zbliżając się do końca każdego rozdziału powtarzałam sobie:

– Dobra, Nishka, jeszcze kilka stron i odkładasz. Dzieci głodne, w domu bałagan, na portalach społecznościowych czekają powiadomienia, weź się kobieto w garść.

Nic z tego, czytałam książkę ciągiem do trzeciej rano! Miałam nawet podejrzenia, że strony zostały nasączone jakąś substancją uzależniającą, którą jak już zaczniesz wdychać: przepadasz.

„Dziewczyna z pociągu” nie niesie za sobą jakiegoś wyjątkowego przesłania, które wbije Cię w ścianę i rozwali cały Twój wewnętrzny system przemyśleń i przekonań, tak że kilka dni po lekturze będziesz chodził jak rąbnięty łomem. Nie, ta książka, jak rasowy thriller psychologiczny po prostu porwie cię niczym Pendolino do Krakowa i nie pozwoli Ci się zatrzymać na żadnej stacji po drodze, dopóki nie dojedziesz do miejsca docelowego, czyli ostatniej strony książki. Ta książka przede wszystkim dostarczy Ci rozrywki. Gdy ją skończysz, pewnie szybko o niej zapomnisz, ale gdy z nią byłeś, było Ci dobrze.

60% Polaków nie czyta. W ogóle. Nawet ci wykształceni. Dwa miesiące temu, postanowiłam zmienić te statystyki.

– Nishko, trochę poświęcenia, trochę altruizmu. Niech los ludzkości nie pozostaje Ci obojętny. Jeżeli co trzecia osoba z wyższym wykształceniem nie przeczytała w ciągu ubiegłego roku ani jednej książki to jeżeli będziesz czytać jedną książkę tygodniowo to w ciągu miesiąca przeczytasz cztery książki, a w ciągu roku około 5o! Poprawisz tym samym statystyki, dzięki Twojek aktywności pięćdziesięciu Polaków będzie czytać jedną książkę!

Z dumą ogłaszam, że..

[fanfary]

w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przeczytałam.. 11 książek! Oto lista, na podstawie kolejności czytania.

1. „Zuza albo czas oddalenia”, Jerzy Pilch
2. „THORN”, Jason Hunt
3. „Libido dominandi. Seks jako narzędzie kontroli społecznej”, Michael Jones
4.  „Internet. Czas się bać”, Wojciech Orliński
5. „Cyfrowa demencja”, Manfred Spitzer
6.  „Mama ma zawsze rację”, Sylwia Chutnik
7. „Życie jest gdzie indziej”, Milan Kundera
8. „Facecje”, Patryk Bryliński, Maciej Kaczyński
9. „Dziewczyna z pociągu”, Paula Hawkins
10.  „Walc pożegnalny”, Milan Kundera
11.”Nic bardziej mylnego” Radek Kotarski (aktualnie czytam)

Najbliższą, którą lada dzień zaczynam będzie „Uległość” Michela Houellebecqa.

Każda jest zupełnie inna i przy każdej miło spędziłam czas. To są moje, luźno podane propozycje: polecam. Swoje rzuca też jak zawsze z wdziękiem Miss Ferreira w cyklu Książkobranie. A Wy macie też pewnie swoje 🙂

A jeżeli odwykliście od czytania, macie problem ze skupieniem się, jesteście rozkojarzeni, trudno przebrnąć Wam przez kilka stron książek, to jako koło napędowe powrotu do przygody z czytaniem polecam „Dziewczynę z pociągu”. Gwarantuję, że wpadniecie w tę książkę jak śliwka w kompot. A potem przyjdą kolejne książki i kolejne, i razem zaczniemy zmieniać świat i statystyki 🙂

Wiem, wszystkim nam brakuje wolnego czasu. Jednak wygospodarowanie godziny dziennie i czterech godzin podczas weekendu naprawdę nie jest trudne. Wystarczy wyłączyć telewizor i komputer i odłożyć w ciemny kąt telefon. Zwłaszcza przed snem! Po rozmowie z psychoterapeutą Robertem Rutkowskim, w trakcie której dowiedziałam się, jak bardzo niewskazane jest zerkanie na monitor godzinę przed snem, zupełnie zmieniłam swoje nawyki. Od tego czasu jedynym obiektem, z którym spotykam się w łóżku tête-à-tête jest … książka. No chyba nie sądziliście, że mąż?!?! ;).

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Świat Książki, jednak to nie miało żadnego wpływu na moją opinię o książce. Moja przyjaciółka, córki i mąż mogą zaświadczyć, jak w prywatnych rozmowach zachwalałam ją 🙂

Komentarze: