Marion Cotillard, czyli Lady Makbet
– Nie wiem, czy „Makbet” to odpowiedni film dla 10-latki – wtrącił się mąż na wieść o pomyśle. – Przypominam, że to opowieść o żądzy władzy, dochodzeniu do celu po trupach (dosłownie!), okrucieństwie i upadku moralnym.
– Niech idzie – oznajmiła 15-latka, zerkając na młodszą siostrę. – NIECH UCZY SIĘ ŻYCIA.
*
Gdy w ubiegłą sobotę jedno z kin ogłosiło, że każdy seans za pół ceny, a kino uwielbiamy, dyskusjom, jaki film wybrać, żeby mogła go obejrzeć cała rodzina, nie było końca:
„Igrzyska śmierci” – już obejrzane.
„Listy do M” – nuuuda.
„Spectre”, czyli najnowszy Bond – podobno nic dobrego.
„Gwiezdne Wojny” – niecierpliwie czekamy na premierę.
A może by tak „Makbet”?
– Makbet to ten od Hamleta ? – upewniła się starsza córka.
– Niezupełnie. Makbet i Hamlet to ci od Szekspira – wyjaśniłam. – To co, idziemy? Spytałam, przeczytawszy w internecie kilka pozytywnych opinii o tym filmie.
– A może TY – zwróciłam się do 10-letniej córki – podczas gdy my pójdziemy na Makbeta, obejrzysz w tym czasie w sali obok „Dobrego Dinozaura?”
– O nie, nie traktuj mnie jak dziecko! Chcę iść na Makbeta – wykrzyknęła zbulwersowana moją propozycją.
– Nie wiem, czy „Makbet” to odpowiedni film dla 10-latki – wtrącił się ojciec dziewczyn. – Przypominam, że to opowieść o żądzy władzy, dochodzeniu do celu po trupach (dosłownie!), okrucieństwie i upadku moralnym.
– Niech idzie – oznajmiła 15-latka, zerkając na młodszą siostrę. – NIECH UCZY SIĘ ŻYCIA.
♥
*
– I jak, podobał Wam się film? – spytałam w samochodzie w drodze powrotnej do domu.
– Ciągle zerkałam na zegarek, kiedy się skończy – westchnęła młodsza córka.
– Dobry, ciekawie nakręcony – odparł mąż.
– Podobał mi się, choć mogliby trochę popracować nad dialogami – stwierdziła starsza córka.
– Może napisz do Szekspira, żeby trochę przerobił swoją sztukę? – zasugerował ojciec.
– Bardzo podobał mi się ten film, miał w sobie tyle przesłania! – wykrzyknęłam.
– Co?! TY TEŻ MAMO? – oburzyła się starsza córka. – Nie mogę już słuchać o tym, że film lub książka ma przesłanie! Polonistka ciągle nas tym katuje.
– Nie widziałaś w tym filmie żadnego przesłania? – spytałam zawiedziona.
– Nie. Nie widziałam w tym filmie żadnego przesłania. Dla mnie to był po prostu dobrze nakręcony film o człowieku żądnym władzy. Koniec, kropka. Nie będę doszukiwać się tu żadnych ukrytych znaczeń – odparła nastolatka tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Spojrzeliśmy na siebie z mężem nieco zaniepokojeni. Z chemii, biologii i matematyki: bryluje, zdobywając maksymalne ilości punktów na testach, a nie jest w stanie zauważyć przesłania w tak wymownym filmie?
– Słowem, traktujesz „Makbeta” jak wyższej jakości „Trudne Sprawy” albo „Dlaczego Ja?” – zasugerowało któreś z nas pijąc do tego, że córka lubi oglądać tego typu programy.
Nastolatka, zażenowana naszą sugestią, przewróciła oczami i postanowiła nie odpowiadać na pytanie. My tymczasem postanowiliśmy pokazać jej w praktyce, na czym może polegać interpretowanie filmu.
– To ciekawe, że przed zejściem na złą drogę: np. popełnieniem przestępstwa, zwykle jest ten moment zastanowienia i wątpliwości, prawda? – zaczęłam swój wywód. – A jeżeli, mimo to, jednak wejdzie się na nią to dylematy błyskawicznie znikają. Tak mają złodzieje, huligani, mordercy, tak jest z pierwszym kłamstwem, zdradą, oszustwem.
– I trudno z niej zejść. Makbet miał duże wątpliwości, czy zabić króla. Czuł się z tą myślą źle. A jak już to zrobił, następne zabójstwa szły mu jak z płatka – dodał mąż.
– Dlatego lepiej w ogóle nie próbować i posłuchać tego wewnętrznego głosu.
– I przez chęć władzy można oszaleć i stracić wszystkich przyjaciół – dodała młodsza córka.
– Słuszna uwaga! – pochwaliłam dziecko.
– A kim niby były i co symbolizowały te siostry wieszcze, które przepowiadały „Makbetowi” przyszłość? – zainteresowała się rozmową starsza córka.
Bingo, zaciekawiła się!
– Różnie to można rozumieć. Po pierwsze, mógł to być wytwór jego wyobraźni. Czasem COŚ nas kusi, żeby zejść na złą drogę. Po drugie, kojarzy mi się to z sytuacją, w której ludzie wierzą w horoskopy i przeczytawszy coś o sobie, dostosowują sytuację do tego opisu tak, że w końcu ten się ziszcza.
– Ja nie wierzę w horoskopy.
– I słusznie. Jak niby nasz los mógłby być zapisany w gwiazdach?
– Wiecie co sobie właśnie uświadomiłem? – rzekł zamyślony mąż. – W Polsce najważniejsi wieszczowie, zwłaszcza ten szkodnik Sienkiewicz…
– … zawsze wiedziałam, że Sienkiewicz to szkodnik! – przerwała mu starsza córka. – Pamiętasz, jak mówiłam ci, mamo, że nie rozumiem jak mógł stać się taki popularny: pewnie miał układy i ktoś go wypromował? (vide Świat według gimnazjalistki).
– Hehe, coś w tym jest – zaśmiał się mąż. – A więc Sienkiewicz stworzył etos Polski jako sielskiej i nieskazitelnej państwowości z podkreśleniem, że polska idylla została zniszczona przez OBCYCH!! Niemców, Szwedów, Ruskich! Tworzył fałszywy obraz, bo przecież Polska skończyła się przez wewnętrzne warcholstwo i zdrady.
– A co to ma do „Makbeta”? – spytał ktoś.
– Natomiast Szekspir, najważniejszy dramaturg anglosaski, stworzył podstawy etosu władzy, pisząc o jej mechanizmach z wyraźnym ostrzeżeniem, do czego może doprowadzić władza tyranów. Szekspir jest niczym szczepionka autoimmunologiczna. Wszyscy tam znają „Makbeta” i wiedzą, czego się bać.
*
Podsumowując: film „Makbet”: ciekawe zdjęcia, świetna gra aktorska, emocjonujący i inspirujący, polecam. Ale dzieci poniżej 12 roku zostawcie w domu: nie bierzcie z nas przykładu 🙂