Gry małżeńskie, gry związkowe: „Udręczona kobieta”

Mistrzowsko wypełnia każdą rolę: mądrej matki, dobrej żony, atrakcyjnej kochanki, błyskotliwej rozmówczyni, perfekcyjnej pani domu: kucharki, cukierniczki, kelnerki, pralki, sprzątaczki, dekoratorki wnętrz. Zmęczona, ale dorzuci sobie kolejne zadania, postara się, by dzień był jeszcze bardziej uciążliwy. Zapraszamy na scenę kobietę udręczoną!

O innej grze małżeńskiej: „Gdyby nie Ty” pisałam w tym tekście.

Podstawowe zasady gry: „Udręczona”:

♠ Używane w grze karty: (gruby plik kart) rozmaite czynności związane z dbaniem o o członków rodziny i gospodarstwo domowe
♠ Główne ruchy: zdobycie jak największej ilości kart i wykonanie poleceń zgodnie z instrukcją
♠ Cel gry: wzmocnienie wizerunku perfekcyjnej pani domu, idealnej matki, żony i kochanki

Tyle spraw, tyle zajęć, ale nikt nie zrobi tego lepiej niż ona, jest niezastąpiona.

„Udręczona” bierze na siebie wszystkie role i stara się wykonywać je z wdziękiem. Załamana, gdy ktoś ją krytykuje. Dumna, gdy ktoś ją chwali, a zwłaszcza jej zaradność, gospodarność, dom lśniący porządkiem, piękne ubrane dzieci, wybornie smakujące potrawy, niebywale urządzony dom.

Wielość ról, które chce pełnić, wielość zadań, które chce perfekcyjnie wykonać doprowadza w pewnym momencie do tego, że zaczyna opadać z sił. Komunikuje to światu. Przybiera drugie imię: Zmęczona. Zwykle jednak pomocna dłoń męża lub dzieci nie powoduje, że problemy znikają. Bo ona zwykle tej pomocy nie chce przyjąć. Przecież nikt nie zrobi tego wszystkiego lepiej niż ona.

Co więcej, będzie dorzucać sobie kolejne zadania, tak, by dzień był jeszcze bardziej uciążliwy. Będzie dręczyć nimi siebie, a swym udręczeniem dręczyć będzie otoczenie. Budzi w najbliższych wyrzuty sumienia. Kobieta cierpiętnica. Żona męczennica. Matka udręczona.

Pisałam o tym, z nieco innego punktu widzenia, w tekście Czy rodzic powinien poświęcać się dziecku? Trzy powody, dla których nie warto tego robić.

Też grałam z mężem w grę „Udręczona”.

Przez pierwsze lata naszego małżeństwa przejęłam większość obowiązków związanych z opieką nad naszą pierworodną córką. To ja kąpałam, przewijałam, przebierałam, karmiłam, spacerowałam, łaskawie co jakiś czas dając ojcu szansę na zabawę z córką. W domu: prałam, gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy. I często, zamiast po prostu podać mężowi dziecko, miotłę czy patelnię lub dać szansę, by wziął je sam, częstowałam go wyłącznie swoim udręczeniem.

Teraz, po kilku latach sytuacja wygląda inaczej, mamy tzw. „partnerski” podział obowiązków domowych. Przestaliśmy grać w tę grę.

Czy mąż był winny tej sytuacji? Nie. Gdy się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że odebrałam mu szansę włączenia się w opiekę nad dzieckiem i gospodarstwem domowym. Owszem, bawił się z córką, rozmawiał z nią, ale sfera rekreacyjna była jedyną, w jakiej występował. Nie dopuszczałam go tzw. sfery pielęgnacyjno-opiekuńczej.

Kto jest więc „winny” tej sytuacji?

Jak pisze Eric Berne, autor książki „W co grają ludzie? Psychologia stosunków międzyludzkich”.

Trzeba sobie uświadomić, że prawdziwym winowajcą jest rodzic żony ukształtowany przez jej matkę lub babkę, mąż zaś jest do pewnego stopnia tylko zwykłym pionkiem wyznaczonym do pełnienia swej roli w grze.

Kobieta grająca w „Udręczoną” powiela schematy, obecne w jej rodzinie od pokoleń. Mężczyzna również. Każde z nas znalazło się w znajomym dla siebie środowisku, w którym to kobieta bierze na barki większość czynności i komunikuje światu o swoim w związku z tym udręczeniu. Najważniejsze, żeby sobie to wszystko uświadomić.

Tak naprawdę żaden związek nie jest układem niewolniczym, w którym ktoś kogoś do czegoś zmusza. Zasady gry są zwykle ustalane na początku związku, albo godzimy się na nie albo nie. (vide: Nie zmieniaj mnie kochanie, bierz mnie taką jaką jestem albo wcale). Pierwszy etap związku jest momentem, w którym można ustalić zasady gry. Czy dzielimy się obowiązkami domowymi i jak? Czy ja gotuję, a ty sprzątasz? Czy ja gotuję i sprzątam? Czy czasem ja gotuję, a czasem ty? Czy opieka nad dzieckiem spoczywa tylko na jednym z nas, czy w takim samym stopniu na obojgu?

To, kto jest zwolennikiem tzw. „tradycyjnego” czy „partnerskiego” podziału obowiązków domowych da się zaobserwować już od początku. To, jak obie strony na to reagują: czy przeciwstawiają się temu czy akceptują to, również.

Czasami kobieta gra w „Udręczoną” do końca (życia lub związku), czasem – jak ja doznaje olśnienia i przerywa tę grę, a czasem zaczyna grać w inną grę, np. „Szpital” i mówi:

– Ostatnią rzeczą, o jakiej marzę to wylądować w szpitalu.

*

W grę „Udręczona” grały nasze matki i babki. Coraz więcej z nas przejrzało na oczy i odkłada tę grę bok. Liczę na to, że nasze córki i synowie nie będą po nią sięgać.

Inne gry małżeńskie, które przedstawiłam na blogu:

Dotychczas na blogu przedstawiłam trzy gry małżeńskie:

Gra GDYBY NIE TY

fot. Pikolina

Gra SĄD

sad

fot. Paweł Tadejko

Gra KOZI RÓG

fot. Bartek Goldyn

Komentarze: