Zwróciliście się do mnie z pytaniami związanymi z Łotwą, gdzie konkretnie byłam, ile to kosztuje. Oto kilka informacji, ciekawostek i zdjęć związanych z naszą wyprawą na Łotwę.
POLSKA
Kierujesz się na Suwałki. W zależności od pory roku, możesz napotkać tam niedźwiedzie polarne, nie bój się, potraktuj to jako przygodę. Możesz je fotografować przez samochodową szybę i udawać, że jesteś na safari. Niechaj suwalskie tablice informacyjne kierują Cię na przejście graniczne w Budzisku (ok. 30 km za Suwałkami).
LITWA
Gdy wjedziesz na Litwę, zaatakują Cię charakterystyczne dla tego języka końcówki: kefiras, informacjas, sklepas, bilbordas z „Promocjas! Granitas Marmuras w niskich cenasach!”. Uwaga, to jest zaraźliwe, bezwiednie zaczynasz stosować te koncówkas. W pewnym momencie ktoś z nas krzyknął:
– Wyjedźmy już szybciej z Litwy, bo zaraz zaczniemy na stałe mówić tym językiem, choleras!
Jeżeli w istocie chcesz z niej szybko wyjechać, kieruj się na Kowno (około 100 km).
Tu trafisz na autostradę, którą jedź do litewskiej Kłajpedy (około 200 km).
Przed Kłajpedą skręć w stronę Pałangi, w której szukaj trasy prowadzącej do łotewskiej Lipawy (Liepayi) (około 70 km)
W drodze powrotnej znad morza zajechaliśmy na kilka godzin do Pałangi i gdy zobaczyliśmy te tłumy ludzi, chcieliśmy krzyknąć do nich:
– Halo! Ludziskas! Słuchajcie! 70 km stąd, na Łotwie, są przepiękne plaże puste po horyzontas!
Ale nie krzyknęliśmy.
ŁOTWA
Zatrzymaliśmy się 18 km przed Liepayą: w nadmorskiej wsi Bernati. Mieliśmy zarezerwowany nocleg w gospodarstwie agroturystycznym, 7 minut pieszo nad morze.
KOSZT KWATERUNKU
Na Łotwie płaci się łatami (1 łat= 6 zł), w 2014 w planach jest wprowadzenie euro. Nocleg kosztował nas dziennie 3 x 7 łatów (dorośli + 13-letnia córka) + 5 łatów młodsza. Dziennie więc płaciliśmy 26 łatów = 156 zł. Tak więc koszt tygodniowego zakwaterowania 4-osobowej rodziny wyniósł 1100 zł. Mieszkaliśmy w domku, w którym do dyspozycji mieliśmy górę na poddaszu o powierzchni około 35 m² (ale z dużymi spadami dachowymi), cztery łóżka, toaletę, prowizoryczną kuchnię (szafki z naczyniami, elektryczny palnik). Na dole domku była większa kuchnia, sauna i prysznic (który musieliśmy dzielić z domownikami. To było trochę uciążliwe, ale tylko trochę, było czysto i nasze drogi ku prysznicowi zetknęły się tylko raz).
NADMORSKA WIEŚ (BERNATI)
Z ciekawostek, które poczyniliśmy:
– domy na wsi są w dość kiepskim stanie, wymagające remontu, za to prawie każdy Łotysz ma nowy i dobry samochód;
– wszystkie trawniki są wystrzyżone, każdy bardzo dba o otoczenie wokół swojego domu, co sprawia że cała miejscowość jest czysta, schludna i zadbana;
– jest mnóstwo koszy na śmiecie, na bieżąco opróżnianych;
– czuć tu skandynawski smak i gust.
URZEKAJĄCE MIASTO (LIEPAYA)
Kilka razy jeździliśmy do oddalonej o 18 km Liepaji i byliśmy tym miastem zachwyceni. Niestety nie mam zdjęć, dlatego zamknijcie teraz oczy i uruchomcie wyobraźnię. Wróć! Nie zamykajcie oczu, czytajcie dalej.;) Oczyma wyobraźni ujrzyjcie przepiękne kamienne i drewniane wille z przełomu XIX i XX wieku. Domy remontowane z odtworzeniem ich naturalnego wyglądu, brak sidingu, dziwnych udziwnień, które często spotyka się w Polsce. Mnóstwo domów na sprzedaż, wiele domów zaniedbanych, wymagających remontu, ale to czyni je jednocześnie wyjątkowymi, bo czuje się tam przedwojenny klimat, który uwielbiam i zawsze ilekroć czytam książkę z tego okresu lub znajduję się w otoczeniu charakterystycznej dla niego architektury, wyobrażam sobie, że przeniosłam się w te czasy. Mnie najbardziej ujęła kolorystyka. Tam każda okiennica, drzwi, kolor domu, a nawet płotu jest idealnie dobrany. Nie ma chaosu kolorystycznego, mimo że wiele domów jest bardzo kolorowych, każdy kolor jest „akuratny”. Na ulicach niewiele reklam, a jeżeli są, to gustowne, z pięknym liternictwem, byłam urzeczona nawet czcionką haseł reklamowych!
JEDZENIE, CZYLI ŁOTWA, KRAJ ZIEMNIAKAMI PŁYNĄCY
Jednym z pierwszych pytań, które zadaliśmy Indze, właścicielce gospodarstwa, było pytanie o to, gdzie można zjeść ryby. Spodziewaliśmy się, że będzie tak jak na polskim wybrzeżu, pełnym smażalni, wędzarni itd. Tymczasem Inga była kompletnie zaskoczona naszym pytaniem.
– Ryby? Mhm, prawdę mówiąc, nie wiem. Podobno gdzieś, jest jakiś rybak.. Jakby co, mój teść ma dużo warzyw ekologicznych, np ziemniaków.
Te ziemniaki, mimo że ani razu nie skusiliśmy się na nie, towarzyszyły nam przez cały pobyt i stały się niczym końcówkas na Litwas.
(W mieście, zastanawiając się, gdzie kupić bilety do parkowania) – Tu się pewnie parkuje za ziemniaki.
(Szukając pocztówek) – Pocztówki też są pewnie z ziemniaków.
(Słysząc w radiu łotewską piosenkę) – Na bank śpiewają o ziemniakach.
(Patrząc na plakaty) – Pewnie zbliża się Festiwal Ziemniaka.
(Jedząc jogurt truskawkowy) – To nie truskawki, to ziemniaki z czerwonym barwnikiem.
Na Łotwie ciężko jest coś zjeść „na mieście” (oczywiście piszę o Liepayi, nie wiem jak jest np w Rydze, w której nigdy nie byłam). Trudno było nam znaleźć miejsce do pożywienia się. Szukaliśmy jakiejś fajnej smażalni ryb lub baru, których pełno w Polsce. Albo nic, albo restauracje przy hotelach, albo knajpy, w których siedzieli piwosze. Znaleźliśmy tylko jedną restaurację „Vecais Kapteinis” , która nas zaintrygowała. Jedzenie było bardzo smaczne, jedliśmy flądrę z ryżem (na przekór ziemniakom). Obiad dla czteroosobowej rodziny kosztował nas 23 łaty, czyli 140 zł.
Budynek z 1773 roku! Te czasy pamiętam jak przez mgłę, byłam wtedy kilkuletnim berbeciem.
ZAKUPY
Zakupy robiliśmy w bardzo dobrze zaopatrzonym supermarkecie sieci „Maxima”. Córki oddawały się czynności porównywania produktów określonych marek, których nie można było znaleźć w Polsce.
„Mamo, patrz, fishki! Fishki dla Nishki!”
Co ciekawe, na półkach mnóstwo polskich marek, soki Tymbark, Frugo, jogurty „Polskie Smaki” z Bakomy, polskie wafelki, bloki rysunkowe itp. Gdy w drodze powrotnej zajechaliśmy na Litwę i również zaszliśmy do „Maxima”, to stwierdziliśmy, że poziom litewskiego sklepu (zaopatrzenie, jakość produktów, wystrój, obsługa) był mniej więcej o dwa poziomy niższy od łotewskiego (w skali powiedzmy pięciopunktowej). To był kolejny dowód na to, że Łotwa przywiązuje dużą wagę do jakości. Na Łotwie jest JAKOŚĆ, w Polsce i na Litwie często: „JAKOŚ to będzie.”
NA PLAŻY
Zdecydowaną większość naszego pobytu spędzaliśmy na plaży. W domu tylko spaliśmy i jedliśmy.
„Jak nie masz kaptura, masz włosy na czole”, czyli maksymy Nishki. Na łotewskiej plaży jest bardzo wietrznie. „Jak chcesz być niczym Marylin Monroe, jedź na Łotwę i ubieraj się w sukienki.”
Łomatko, co to za ptak do nas przyleciał?
A, to latawiec!
Przez cały pobyt ciągle byłam w ruchu: biegałam, robiłam przysiady, pompki, zamiatałam piasek, porządkowałam muszle. Raz, dosłownie na dwie minuty, położyłam się.
Natomiast mąż i córki ciągle leżeli, tylko raz, na dwie minuty wstali.
– Mamo, kiedy w końcu kupisz mi zestaw zabawek do piasku? Mam tylko łopatkę, i to znalezioną na plaży.
– Ojtam, ojtam.
Popatrz na efekt uruchomienia wyobraźni przez twoją starszą siostrę: domek z patyczków i nadmorskich roślin.
– Po co wam te miecze?
– Żeby bronić się przed dzikimi Łotyszami! (patrz: Na Łotwę tylko z mieczem.)
Najadłam się strachu przez niego! Wpadłam w histerię, dopiero po kilkunastu minutach córce udało się mnie uspokoić. „Mamo, ten krokodyl jest dmuchany. Na Łotwie nie żyją prawdziwe krokodyle.”
Za to orki, owszem. Młodsza córka, wprawdzie straciła jedną nogę, ale w końcu udało się: usidliła zwierzę i zmęczona walką zasnęła na morzu. Wróciła do nas po trzech dniach. W ostatniej chwili: już chciałam zacząć jej szukać!
Może to banalne, ale widok zachodu słońca nad morzem jest naprawdę ekscytujący i skłania do refleksji.
Mhm, co by tu zrobić na kolację? Placki ziemniaczane czy sałatkę z ziemniaków?
Jak to się ustawiało kciuk na znak, że jest w porządku i ok? Nieważne, po prostu to napiszę. Łotwa: lubię to!