W poniedziałek zostałam wyróżniona w Rankingu najbardziej wpływowych blogerów 2014 roku prowadzonym od lat przez Tomka Tomczyka vel Jasona Hunta. Chwilę później gościłam z tej okazji w trzech gazetach. Dwie z nich określiły mnie jako swoją „redakcyjną koleżankę”. Czas, żebym Wam o tym opowiedziała 🙂
fot.Piccolina & Żudit
Jako pierwsza napisała o mnie Gazeta Wyborcza (internetowe wydanie) i w niej NIE pracowałam. 🙂
Zacznijmy moją historię od początku.
Nishka narodziła się pod koniec 2006 roku. Przez półtora roku czule się nią opiekowałam, publikując na platformie blogowej blox.pl nasze rodzinne dialogi, dopóty dopóki w 2008 roku nie rozpoczęłam pracy w Wydawnictwie Media Regionalne: wydawcy m.in. Gazety Współczesnej i Kuriera Porannego. I to właśnie na okładce jednej z nich oraz na stronie głównej drugiej z nich (link do artykułu) dziś wylądowałam! 🙂
Dłuższy wywiad ze mną oraz innymi białostoczankami, które również znalazły się w rankingu, w piątkowym wydaniu Gazety Współczesnej i TUTAJ 🙂
Praca w wydawnictwie była tak angażująca, że na blog zupełnie nie starczało mi czasu. Porzuciłam więc Nishkę w ciemnych otchłaniach internetu. Praca w wydawnictwie była jak rzucenie się na głęboką wodę. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia ani z marketingiem ani z dziennikarstwem. Godziny mijały tam jak minuty, równolegle realizowałam kilka/naście projektów, spośród których każdy był pilny i ważny.
Przez cztery lata nauczyłam się tam wielu umiejętności, które bardzo przydały mi się w mojej przygodzie z blogowaniem: planowania, myślenia kategoriami korzyści Czytelnika: tak, by treść była interesująca przede wszystkim dla niego (a nie dla autora tekstu), odpowiedzialności za słowo.
Praca w redakcji gazety uczy szacunku do słowa. Świadomość, że twój tekst, gdy idzie do druku, nie może już zostać poprawiony, literówka usunięta, zdjęcia wymienione, uczy solidności i skrupulatności. Być może stąd właśnie moja skłonność do dbałości o poprawność językową i dopieszczanie tekstów, o czym pisałam w tekście Blogowanie: jakoś czy jakość.
Najmilej wspominam ludzi, z którymi współpracowałam, a jak wiecie, relacje z ludźmi są dla mnie najważniejszym kapitałem. Wiele osób traktowałam nieomalże jak rodzinę. Codziennie rano z koleżankami z pokoju (pracowałam w dziale marketingu) piłyśmy wspólnie kawę, dzieląc się swoimi troskami i radościami. Byłyśmy dla siebie wsparciem nie tylko w sprawach związanych z życiem prywatnym, ale i zawodowym. Nigdy ze sobą nie rywalizowałyśmy, zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Do ludzi z innych „działów”: dziennikarzy, wydawców, grafików, handlowców, sekretariatu również chętnie zaglądałam i za wieloma z nich tęsknię. Oprócz sympatii łączyła nas świadomość, że jedziemy na jednym wózku i łatwiej żyć w zgodzie niż w konflikcie. Każdy z nas jest ważnym elementem całej układanki.
Na zawsze pozostanie mi olbrzymi sentyment do papieru. Nic tak pięknie nie szeleści jak gazeta lub książka i nie zastąpi tego żaden e-book ani e-wydanie. Wciąż czytam papierowe wersje gazet, wciąż kupuję papierowe książki i nie zamierzam tego zmieniać.
Tu z książką Tomka Tomczyka: Bloger i Social Media. Obowiązkowa lektura dla każdego blogera. Polecam. Blogerka Nishka.
Atak na francuską redakcję „Charlie Hebdo” przeżyłam jakby był atakiem na moją redakcję, bo wiem jak niepowtarzalna atmosfera panuje w każdym newsroomie i jakie emocje towarzyszą tworzeniu gazety.
Pędzący nieubłaganie czas, burzliwe dyskusje, sprzeczki, kryzysy, euforia, twórcza moc i niemoc, nagłe zwroty akcji.
Dziennikarz dyskutujący z wydawcą. Wydawca kłócący się redaktorem naczelnym. Grafik przekonujący, że to zdjęcie nie nadaje się na jedynkę.
Ale przecież nie ma teraz żadnego fotoreportera, wszyscy w terenie.
Może więc zrób zamiast zdjęcia jakąś infografikę?
Ale przecież gazeta musi zaraz zejść do druku, już dwukrotnie telefonował szef drukarni!
Co i kiedy pójdzie do papieru, co do wydania online?
Tu gdzieś wskakuje człowiek z marketingu: np. Natalia Tur, że przecież zaczynamy nową kampanię wizerunkową i koniecznie trzeba znaleźć miejsce na jedynce na wspomnienie o tym!
Wydawcy najchętniej by ją zamordowali, bo psuję im szyki, ale co zrobić 😉
Ach, to były czasy.
Jednak pewnego grudniowego poranka 2012 roku decyzją podjętą w ciągu godziny postanowiłam, że odchodzę z pracy. Tak już mam, czasem dopada mnie olśnienie i nie ma już od tego odwrotu. Pisałam o tym w tekście: Czy ufać intuicji?
Każdy z nas usłyszał kiedyś radę: „Przemyśl to. Nie rób nic pochopnie. Spokojnie, nie spiesz się, masz czas na przeanalizowanie tego.” Chcę dziś zdemaskować tę radę. Czasami sprawdza się, ale równie często bywa też kluczem do zamykania intuicji: nagłego olśnienia, któremu warto zaufać.
Teraz już wiem, że odeszłam, bo moja Nishka mnie wzywała. Co ciekawe, jej nawoływanie usłyszałam dopiero kilka dni po odejściu z pracy. Nie myślałam o niej składając przełożonym wypowiedzenie.
W styczniu 2013 powołałam do życia blog nishka.pl i była to jedna z lepszych decyzji, jakie w życiu podjęłam.
Kocham pisać, kocham gromadzić wokół siebie społeczność ludzi podobnych do mnie, kocham decydować, o czym mogę pisać, kocham być sobie sterem i okrętem. Kocham świadomość, że to co robię ma sens. Kocham mieć poczucie misji i wpływu na rzeczywistość. Kocham listy, które od Was otrzymuję, komentarze, dyskusje.
W 2014 roku mój blog odwiedziło 300.000 osób. Kilka tematów, które poruszyłam, odbiło się szerokim echem w internecie i w mediach. Wiedząc, że wielu z Was zawitało do mnie dopiero niedawno: linkuję do kilku ważnych w historii tego bloga tekstów:
♣ Nie pytaj mnie, kiedy będę matką
♣ Twoje dziecko nie jest Twoim przyjacielem
♣ Cyberprzemoc rodzi się w domu: reaguj
♣Dlaczego nie publikuję na blogu zdjęć moich dzieci?
♣ Dziś każdy wiek na urodzenie dziecka jest podejrzany
♣ Czy możemy żądać od dzieci wdzięczności za swoje poświęcenie?
♣ Jak sobie radzić z niegrzecznym dzieckiem? Rady psychologa.
♣ Babcie młode duchem
♣ Malowanie paznokci kilkuletnim dziewczynkom: mamo, opanuj się
♣ Seksualność: tak. Seksualizacja: nie. O podstawowej różnicy między tymi pojęciami
Jak widać większość z nich dotyczy tematyki związanej z rodzicielstwem. Od kilku miesięcy rozwijam też kategorie „być w związku” i „być sobą” i chcę uczynić je równie silnymi.
*
Tradycją tego bloga jest, że każdy tekst musi zawierać jakiś dialog i staram się o tym pamiętać. Dziś dialog „pracowy”.
Otóż któregoś razu do drzwi naszego pokoju, czyli działu marketingu „Gazety Współczesnej” zapukała kobieta.
— Dzień dobry, przyszłam w sprawie wygranej w konkursie — powiedziała nieśmiało laureatka konkursu.
— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? Jak się pani nazywa, co pani wygrała? — dopytywała moja koleżanka.
— Kwiaty dla Ewy.
— Słucham? Może pani powtórzyć?
— Kwiaty dla Ewy — powtórzyła kobieta.
(Milczałyśmy, wymieniając się dyskretnie zdziwionymi spojrzeniami).
— A może obiad dla Ewy? — kombinowała dalej pani. — Tak, obiad, jakieś danie… Danie dla Ewy — gubiła się w zeznaniach pani.
— Danie dla Ewy? Danie Ewy…? Ewy Danie! E-wydanie! — krzyknęła moja błyskotliwa koleżanka.