Ktoś niedawno spytał mnie, jak relacja z Mamą wpłynęła na moje poczucie piękna, własnej wartości, pewność siebie. Otóż jestem wdzięczna mojej Mamie za to, że nie budowała poczucia mojej wartości na tym, jak wyglądam.
Mama nie zachwycała się moim wyglądem. Komplementy odnosiły się głównie do tego, co powiedziałam, do jakich wniosków doszłam, jakie refleksje przewinęły się przez moją głowę.
Rano nie byłam witana słowami:
– Dzień dobry, moja ślicznotko!
Wieczorem nie słyszałam zachwytów:
– Jakaś ty piękna, córeczko.
Nie oznacza to, że temat mojej urody był zupełnie pomijany. To, jak wyglądamy jest jednym z głównych obszarów tzw. przekonań o sobie, kształtowanych w olbrzymiej mierze podczas dzieciństwa. To, jak siebie postrzegamy, buduje w nas w dużej mierze wydające o nas opinie otoczenie. Te opinie mogą być budujące lub krzywdzące.
– Jesteś najpiękniejsza! – mówią do córek niektórzy rodzice.
Z jednej strony to miłe, ale z drugiej, jak ostrzegają psycholodzy:
„Nie należy mówić dziecku: „Jesteś piękne, genialne, wyjątkowe”. To rodzaj wyzwania, z którym później będą się musiały mierzyć i mu sprostać, z czego często rodzą się kompleksy. Lepiej mówić o tym, że lubimy spędzać z dzieckiem czas, że jest dla nas ważne i że je kochamy. A jeśli już, powiedzieć, że jest zwykłe (to uwalnia z obciążenia), ale wskazując jego konkretne wyróżniki.”
(„Jak nie wpędzić dziecka w kompleksy?”, Anna Dąbrowska, Poradnik Psychologiczny Polityki: Ja. My. Oni. Tom 22: „Dusza i ciało”.)
Mama, jeżeli już chwaliła mój wygląd, to właśnie chwaląc konkretne cechy. Mówiła na przykład, że mam piękne włosy.
– Twoje włosy mają taki piękny, ciemnobrązowy kolor mieniący się szarością: tak jakby ktoś sypnął na nie popiół – mawiała.
Teraz, gdy to sobie przypominam, widzę, że ten komplement brzmi dość dziwnie :), ale Mama mówiła to takim tonem i z taką dawką pozytywnych emocji, że czułam, jakbym tym kolorem włosów dostała największy dar. 🙂
Jako dziecko byłam bardzo szczupła. Niektórzy patrzyli na mnie z niesmakiem zmieszanym z zaniepokojeniem:
– Ale z ciebie chudzielec! Jesteś strasznie chuda! Powinnaś, chuderlaczku, więcej jeść!
Mama wtedy zawsze reagowała i mówiła:
– Natalia nie jest żadnym chudzielcem. Ma po prostu szczupłą budowę ciała. Je dużo, ale jest bardzo żywotna i ciągle w ruchu, więc szybko wszystko spala. Czy każdy musi być taki sam? Ciała mają różne kształty i każdy jest taki, jaki powinien być.
– Ale nogi takie chudziutkie, jak szczypiorki! – ubolewali malkontenci.
– Proszę odczepić się od nóg Natalii. Ma piękne, długie, szczupłe nogi – oponowała.
Kto wie, czy gdyby Mama reagowała inaczej, na przykład ze smutkiem potwierdzając opinie rozmówców:
– Wiem. Jest strasznie chuda.. A te nogi? Dwa patyki.
…. to czy te nieszczęsne nogi nie stałyby się moim kompleksem. Które ukrywałabym pod szerokimi spodniami, długimi spódnicami i każde spojrzenie na dolną partię mojego ciała odbierałabym jako sygnał, że ktoś właśnie przypatruje się Moim Przeraźliwie Chudym Nogom. Rezygnowałabym z wyjść na basen lub plażę, bo jak je wtedy ukryję? Osoby zakompleksione przesadnie, wręcz obsesyjnie, mimo że sprawia im to dużo bólu, skupiają się na tej części ciała, którą uważają za brzydką.
Ogromna siła rażenia kompleksów
Kompleksy, które francuski psychiatra Christophe Andre zdefiniował jako „Wątpliwości, które przeobrażają się w ból” rodzą się często pod wpływem banalnych sytuacji. Tak jak u bohaterki artykułu Plusy odstających uszu Marty, której tato, musząc kiedyś zdecydować, którą córkę weźmie w delegację (dla dwóch nie było miejsca w samochodzie), zażartował, wskazując na siostrę:
– Ona jest ładna, a ty musisz się uczyć. Jutro idziesz do szkoły – rzekł.
Nie miał złych intencji. Jednak te słowa stały się dla dorastającej, kształtującej swoją tożsamość i kobiecość dziewczynki, jak wyrocznia. Przez wiele lat jej wygląd, poczucie że jest brzydka był jej jednym wielkim kompleksem. Wpływało to fatalnie na jej relacje międzyludzkie, między innymi z mężem. Z tym problemem uporała się dopiero na terapii.
Kompleksy istnieją zwykle wyłącznie w głowach zakompleksionych osób. Każdy z Was spotkał się pewnie z niejedną osobą narzekającą na jakiś fragment swojego ciała, nie dowierzając, że Wy zupełnie nie postrzegacie go jako ułomnego.
W głowie zapadł mi fragment książki: biografii Juliana Tuwima, którą czytałam ze dwa lata temu: „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”. Otóż Tuwim miał potworny kompleks: a była nią umiejscowiona na twarzy „myszka”. Z jednej strony była znakiem rozpoznawczym poety, z drugiej powodem jego katuszy i obsesją. Wydawało mu się, jak większości zakompleksionych osób, że absolutnie każdy widzi i skupia się na tej części ciała. Podszedł kiedyś do siedzącego w kawiarni Antoniego Słonimskiego – którego wówczas jeszcze nie znał i krzyknął, przekonany, że ten wpatruje się w jego „myszkę” (cytuję z pamięci):
– Wiedz pan, że gdybym urodził się BEZ tej myszki na twarzy, to bym popełnił samobójstwo!
Brzmiało jak żart, w który chciał obrócić swoją obsesję, ale dla Julka „myszka” była naprawdę poważnym problemem.
Dlatego teraz, gdy ktoś wyraża zaniepokojenie figurą mojej młodszej bardzo szczupłej córki przywołuję go do porządku, mówiąc, że jej nogi są dokładnie takie, jakie mają być. Tak samo jak nogi jej koleżanki, mimo że dwukrotnie szersze, to również piękne.
Nie ma jednego kanonu piękna
Gdybyśmy wszystkie wyglądały podobnie, byłoby nudno. Świat ludzkich ciał, ze swoją różnorodnością nosów, talii, pośladków, ramion, nóg, piersi, długości i wagi ciał jest fascynujący. 😉
To właśnie marka Dove prowadząca od lat kampanie zwracające uwagę na problem z samoakceptacją, który dotyka tysiące kobiet, zadała mi pytanie o to, jak relacja z Mamą wpłynęła na moje poczucie wartości, z którym podzieliłam się z Wami na wstępie tego tekstu.
Dove co roku kręci filmy robiące furorę na całym świecie. W tym roku to krótki filmik „Jesteśmy piękne”, który możecie obejrzeć na tej stronie. Przyznam, że wzruszyłam się, oglądając go. 🙂 Stamtąd też pochodzą grafiki, które umieściłam w dzisiejszym tekście.
Nierealistyczny obraz kobiet kreowanych przez popkulturę
Gros kompleksów rodzi się w dzieciństwie, ale nie tylko wtedy. Dużą rolę odgrywa popkultura: media, portale społecznościowe, teledyski. Wyretuszowane zdjęcia. Lansowanie określonych typów urody. Tak zwane niedoścignione ideały.
Trudno się z nimi skonfrontować zarówno osobie zakompleksionej, jak i tej, która była bombardowana od zawsze tekstami, że jest najpiękniejsza. Bo jak w takim razie ma sobie poradzić ze świadomością, że jej zdjęcie nie zbiera teraz setek lajków na fejsbuku i instagramie? Poczucie, na którym budowała swoją tożsamość, czyli poczucie bycia prześliczną i najpiękniejszą staje się wyzwaniem, któremu nie jest w stanie – w konfrontacji z innymi – sprostać. Presja jest zbyt silna.
Dlatego jestem naprawdę wdzięczna mojej Mamie za to, że z jednej strony nie wywierała presji na mój wygląd, nie bombardowała mnie pochwałami mojego ciała i urody, a jeżeli już, to robiła to dyskretnie i delikatnie. Z drugiej strony: kiedy trzeba było, dawała mi znać, że z moim wyglądem jest wszystko w porządku. Słowem: nie pozwoliła mi wpaść w kompleksy.
A słowa na temat wyglądu mają naprawdę dużą moc, coś o tym wiem! Mój mąż, nie mając złych intencji (on po prostu tak ma, typ Szczerego Człowieka), wypowiedział się na początku naszej znajomości niezbyt pochlebnie – w mojej opinii – o dwóch aspektach mojego wyglądu, doprowadzając do tego, że stały się moimi kompleksami! Teraz, jako dojrzała 35-letnia kobieta, znająca swoją wartość, zupełnie się tym nie przejmuję, ale był czas, że czułam się tym zblokowana. Czasem jedno banalne słowo wydające niepochlebną opinię o naszym ciele może wyrządzić wiele krzywdy.
Tym bardziej więc zachęcam Was: bierzcie przykład z mojej Mamy i mówcie do swoich dzieci i bliskich tzw. językiem żyrafy – czyli stosujcie komunikaty „utrzymujące przy życiu”: pełne empatii, życzliwości, akceptacji, a nie tzw. językiem szakala, czyli z użyciem komunikatów „odcinających od życia”, krytycznych, budzących poczucie winy, nieuprzejmych i agresywnych.
Wszystkie jesteśmy piękne, wszyscy jesteście piękni. 🙂
PS I przypomniało mi się właśnie, jak kilka lat temu moja starsza córka wypaliła prosto z mostu:
– Mamo, nie obraź się, ale tato jest od ciebie o wiele ładniejszy.
♥