Jaką córką byłaś? Jaką córkę wychowasz?

Byłam córką krnąbrną, niegrzeczną, wścibską, histeryczną, gadatliwą i nieobliczalną. Wróć. Byłam córką ciekawą świata, niezależną, zdecydowaną, temperamentną, towarzyską i żywiołową.

Jedną z rodzinnych historii, którą rodzice opowiadali mi nie raz, były te o małej Nishce, która jako dziewczynka często, np. podczas spaceru, zaczepiała obcych ludzi.

– Jak ma pani na imię?
– Grażyna.
– Pani Grażyna, smutna jesteś? Nie martw się. Jak chcesz, powiedz mi, dlaczego jesteś taka smutna.
– Nie, jestem tylko zmęczona, miałam ciężki dzień w pracy.
– A to pani mąż?
– Tak, to mój mąż – uśmiechała się.
– Fajnie mieć męża? Moja mama też ma męża. Mojego tatę. A co jecie?
– Kanapki.
– A z czym? Smaczne? Moja mama mi takich nie robi… Ciekawe, jak smakuje pani kanapka..

Rodzice historie w tym stylu – a było ich wiele – opowiadali mi jako zabawne anegdoty, podkreślając moją odwagę i towarzyskość. Mówiąc tak, legitymizowali moją otwartość na świat i wiarę w siebie. Dziś nie mam problemów w nawiązywaniu relacji z ludźmi.

A mogli przecież udzielić mi reprymendy:

– Po co podchodzisz do obcych ludzi? Dlaczego jesteś taka wścibska i natrętna? Skąd wiesz, kim są ci ludzie? Co za niesforna i bezczelna pannica!

 

To, jak odnosimy się do dzieci, buduje w nich lub osłabia poczucie własnej wartości i to, co zabiorą ze sobą w dorosłość. Miałam to szczęście, że otrzymałam od rodziców duży ładunek wiary w siebie i poczucie, że świat jest dla mnie życzliwy, a nie wrogi i ja mogę go być ciekawa i nań otwarta i bać się go nie muszę. Pomogło mi to rozwinąć moją towarzyskość, spontaniczność, otwartość i wiarę we własne możliwości.

Podobnie jest z moimi córkami:  ich walkę o swoje zdanie, tzw. „dyskutowanie ze starszym”, kwestionowanie naszych opinii – staram się traktować jako atut: przecież oznacza to, że nie boją się wyrażać własnego zdania. Zamiast określać je jako krnąbrne lub niegrzeczne lepiej rzec, że są zdecydowane i niezależne. (Oczywiście, że czasem mamy ochotę „przywrócić je do pionu” kilkoma dobitnymi słowami, ale staramy się – choć nie zawsze nam to wychodzi – powstrzymać się.) 

Pisałam o tym na blogu nie raz: chcemy mieć dzieci pokorne, spokojne, bezproblemowe, grzeczne w domu i asertywne, odważne i przebojowe poza domem. A tak się nie da. To w domach kształtują swój charakter, który staje się pewnego rodzaju zbroją, z którą wyruszają w świat.  (vide Krnąbrne dziecko to powód do radości).

Choć zbroja może nie jest zbyt fortunnym określeniem, przecież życie to nie wojna ani pole bitwy. A może jednak trochę tak? Bo społeczeństwo w dużej mierze, choć na szczęście mam wrażenie, że z roku na rok jest coraz lepiej, czasem traktuje dziewczyny i kobiety jakby naprawdę były na jakimś polu bitwy i musiały WALCZYĆ o swoje i wydzierać swoje prawo do równego traktowania.

Jako matka dwóch energicznych, temperamentnych i asertywnych córek nie raz słyszałam, że „dziewczynkom nie przystoi”.  Przebojowi, pewni siebie, niezależnie myślący asertywni chłopcy są „zjawiskiem” akceptowalnym, natomiast takie dziewczynki niektórych wyraźnie drażnią i najchętniej widzieliby w nich spokojne, potulne, grzeczne, ułożone, ciche i skromne niewiasty. I wobec aktu ich brawury próbują szybko ściągnąć je na ziemię.

Mira Orlińska i Paulina Banaś z bloga Dziewczynka Pełna Mocy (dużo ciekawych artykułów zwłaszcza dla rodziców córek) wymyśliły świetną akcję: Kampania MOCne SŁOWA, która ma na celu zwrócenie uwagi na stereotypy i łatki językowe, które często wkradają się do słów kierowanych w stronę dziewczynek i kobiet. Wiele z tych słów jest deprecjonujących, a przecież, stosując określenia bliskoznaczne, choć nie synonimy, można dodać im mocy, siły i wesprzeć. Na każdą cechę opisującą zachowanie, można spojrzeć jak na dodającą skrzydeł albo je podcinającą. 

Przykładowo zamiast nazywać córkę, „zarozumiałą”  można powiedzieć, że jest „pewna siebie”.
Nie „wścibska”, a ciekawa świata.
Nie „nieprzewidywalna”, a „spontaniczna”.
Nie „dziwaczna”, a „oryginalna”.
Nie „naiwna”, a „otwarta”.
Nie „uparta”, a „wytrwała.”


Celem kampanii 
MOCne SŁOWA, do której dołączyłam i zapraszam Was, jest popularyzacja idei  rozwijania w dziewczynkach:

  • pewności siebie
  • niezależnego myślenia
  • zdrowego podejście do własnego ciała i jedzenia
  • odwagi i ciekawości świata
  • zdrowych relacji z innymi i asertywności
  • samodzielności oraz umiejętności szukania pomocy

Dziewczyny zwizualizowały swoją kampanię, która opiera się na MOCY SŁÓW na bardzo konkretnym nośniku: na koszulkach. Jeżeli macie ochotę je nabyć, możecie to zrobić tutaj. Ja zamówiłam je naszej trójce i próbowałam namówić moje córki, by wystąpiły na zdjęciach, ale są na tyle wredne asertywne, że odmówiły. 😀

ja za to jestem na tyle cwana rezolutna, że wpadłam na pomysł jak zwizualizować Wam to, że moje córki również mają takie koszulki!

 Oczywiście cała idea akcji, by słowa rodziców kierowane do dzieci dodawały mocy, a nie ją odbierały, warto stosować nie tylko do dziewczynek, ale i chłopców! Ale Autorki chciały skupić się przede wszystkim na córkach i mają do tego prawo. 🙂

(Inna sprawa, że chłopcy zwykle borykają się z innego rodzaju dylematami, o których pisałam kiedyś w tekście Synu, nie płacz jak baba).

Niezależnie od tego, czy jesteśmy rodzicami córek czy synów, wychowujmy ich na niezależne, mądre, szczęśliwe, życzliwe i pewne siebie osoby. Niech moc słów będzie z Wami! 🙂

Komentarze: