Medale, które powiesiłam sobie na szyi nie należą do mnie, lecz do mojej córki, bohaterki tekstu Jak poradzić sobie z niegrzecznym dzieckiem? który został przeczytany przez, bagatela, 42 tysiące 56 tysięcy osób! Oznacza to, że co najmniej połowa z Was zajrzała do mnie wtedy pierwszy raz. Możecie więc nie wiedzieć, że 5-letnia córka z tamtego wpisu, ma dziś 13 lat, uczy się w pierwszej klasie gimnazjum sportowego i wczoraj zdobyła medal w Mistrzostwach Polski!
Dziś opowiem Wam, jak radziła sobie w szkole podstawowej, zwłaszcza w relacjach z nauczycielami. Wbrew pozorom, nie było łatwo.
W domu: lepiej
Pamiętna wizyta u psychologa, o której pisałam tutaj, odmieniła nasze życie. Wcześniej nie radziłam sobie z wychowaniem córki, w domu panował chaos komunikacyjny, mieliśmy w rodzinie poważny kryzys, nawzajem z mężem zrzucaliśmy na siebie winę za „niegrzeczność” dziecka. Po tym jak zastosowaliśmy się do rad psychologa, problemy minęły. Na świecie pojawiło się drugie dziecko, które wychowaliśmy już według nowego stylu wychowania. Ma teraz 8 lat i nie mamy z nią, a raczej ze sobą 🙂 poważniejszych problemów. Natomiast w przypadku starszej córki wielokrotnie byłam proszona o to, by zostać po wywiadówce na „słówko z panią”.
W szkole: źle
— Jak to? — spytacie. — Czyli problemy nie zniknęły?
W domu: tak, w szkole: niezupełnie.
Owszem, dziecko zrozumiało, że są pewne granice, których przekraczać nie może, zasady, których należy się trzymać, że na nic zdadzą się szantaże lub histerie. To wszystko miało na nas wszystkich zbawienny wpływ i poprawiło relacje.
Nie oznaczało to jednak, że córka przestała wyrażać własne zdanie oraz wchodzić z dorosłymi w dyskusję i polemikę. Co więcej, wcale nie chcieliśmy doprowadzić do tego, by przestała. Kiedy bowiem człowiek ma nauczyć się formułować własne zdanie, jak nie w dzieciństwie? Dzieci ciągle uciszane, niedopuszczane do głosu wyrastają potem na niepewnych siebie i nie potrafiących wyrażać własnych opinii dorosłych.
— Nie odrabiam dziś lekcji z polskiego — potrafiła mi zakomunikować.
— Dlaczego? Co się stało?
— Mam dość. Wiesz co pani kazała nam napisać? Wiersz o czajniku! Bez sensu. Nie będę pisała żadnych wierszy o czajniku! — oburzała się.
— Nie masz wyjścia. Musisz odrobić pracę domową — pouczałam córkę.
Po kilku minutach przyszła i zadeklamowała mi swój wiersz:
Czajnik tak gwiżdże jakby chciał rozmawiać…
Ale nikt tu nie jest chory psychicznie, żeby to rozważać!
Tego typu wierszyki irytowały niejednego nauczyciela. Wygodniej jest mieć dzieci przystosowujące się do reszty, łagodne, „grzeczne” i ułożone (takie jak np. moja młodsza córka), piszące wesołe i lekkie wierszyki.
Choć, skoro jesteśmy przy wierszykach, to młodsza 8-letnia córka mając napisać wiersz o wiośnie napisała niedawno następujący:
Wiosna taka radosna
cieszą się wszyscy na łące
dzieci, a nawet Beyonce
Dostała opisową 4. Dlaczego nie 5? Oczywiście nie poszłam ze skargą na to do nauczyciela, nie jestem bowiem typem Rodzica Helikoptera (vide: Rodzic Helikopter: sprawdź, czy nim jesteś).
*
Z całym szacunkiem do nauczycieli: niestety niektórym brakuje empatii, a część jakby przespała na studiach zajęcia poświęcone zgubnemu wpływowi etykietyzowania dzieci, czyli przyklejania im etykietek łobuzów, urwisów, nieuków.
Fakt, że moja starsza córka śmiało wyrażała własne zdanie i potrafiła np. wejść z panią w dyskusję na temat jakiegoś króla Polski albo ptaka, którego pani niesłusznie nazwała innym ptakiem – oburzał nauczycielki i skłaniał do określania jej jako niegrzecznej. Mimo, że wcale nie zwracała się do nich nieuprzejmie, nie obrażała, nie deprecjonowała, lecz po prostu: dyskutowała.
Temu, jak budowałam relacje z nauczycielami mojej córki ze szkoły podstawowej, poświęcę oddzielny wpis. Mam kilka ciekawych anegdotek ukazujących to, co przeszłam albo co oni przeszli ze mną:) Jeżeli macie ochotę podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami i napisać, jak wyglądały Wasze relacje z nauczycielami ze szkół lub przedszkoli: zapraszam, piszcie w komentarzach.
W gimnazjum: dobrze
Bardzo bałam się myśli, że córka wkrótce wejdzie na kolejny szczebel edukacji: gimnazjum. O swoich lękach pisałam tutaj: Gimnazjum? Nie, dziękuję.
W pewnym momencie nastolatka wymyśliła, że chce iść do gimnazjum sportowego. Miałam dużo wątpliwości, biłam się z myślami, co zrobić (o swoich rozterkach pisałam w tekście Czy warto posyłać dziecko do gimnazjum sportowego?).
W końcu zaufałam intuicji córki. Przystanie na jej pomysł, zgoda na to żeby poszła do tej szkoły i skupiła się przede wszystkim na sporcie była równie dobrą i przełomową decyzją, jak tamta dotycząca wizyty u psychologa.
Córka ukierunkowała się na pasję. Ma cel, jest w jego realizację bardzo zaangażowana, lubi to co robi, musi pracować nad sobą, pokonywać własne słabości, radzić sobie z porażkami. Ponadto zawarłyśmy pewnego rodzaju umowę: możesz uczyć się w tej szkole i rozwijać sportowo pod warunkiem, że będziesz również dbać o to, by przyswajać wiedzę z podręczników.
Najważniejsze jednak, że córka odnalazła w szkole w nauczycielach prawdziwe autorytety, którymi są jej trenerzy (co ciekawe, jest to małżeństwo).
I to jest chyba najważniejsze. Co powiedzą trenerzy, jest dla niej święte, a są to na szczęście mądrzy ludzie , o czym miałam okazję się przekonać.
*
Wczoraj obie świętowałyśmy swoje małe zwycięstwa: ona razem ze swoją drużyną wywalczyła w Łodzi brązowy medal w Mistrzostwach Polski biegu w sztafecie na 800 metrów (hurra!!), ja zaś nie mogłam wprost uwierzyć, jaką popularnością cieszy się mój tekst (43 tysiące odsłon i ponad 6 tysięcy „polubień” pod tekstem), który opisywał początek drogi, która zwieńczyła się wczorajszym sportowym sukcesem córki. Przypadek? Nie sądzę 😉
[Nishka wychodzi na scenę i chwyta za mikrofon]
W tym miejscu chcę bardzo podziękować serwisowi Mądrzy Rodzice, który zwrócił uwagę na mój tekst i pchnął tę śnieżną kulę, która w efekcie dała prawie 1,5 tysiąca udostępnień na Facebooku i przyciągnęła do mnie tak wielu z Was!
[Nishka chwyta za filiżankę z kawą i wznosi toast]
Obyśmy zawsze byli Mądrymi Rodzicami, nawet gdy będziemy czasem popełniać głupstwa i błędy, wszak błądzić jest rzeczą ludzką! 🙂