Nie każ mi szukać „lepszej wersji siebie”

fot. Mały Kadr

Jest kilka sloganów, które mnie zewsząd atakują i mają za cel MOTYWOWANIE mnie do zmiany i zagrzewanie do BYCIA LEPSZĄ, a które osiągają przeciwny efekt: wyjątkowo mnie drażnią. Oto one.

Szukaj lepszej wersji siebie

Uch, jak ja nie znoszę tej konstrukcji. I ze względu na stopniowanie: dobrej, lepszej, najlepszej, złej, gorszej, jakbym brała udział w zawodach ze sobą samą.
– Szanowni państwo, z radością informuję, że dziś lepsza wersja Nishki wygrała z gorszą, gratulujemy i wielkie brawoooooo!

Umówmy się więc, że każda moja (i Twoja) wersja jest w porządku. I ta po nieprzespanej nocy, w której z oczami jak zapałki w byle jakiej piżamie piję poranną kawę i ta, w której „wyszykowana” wychodzę na spotkanie. I ta, w której promienieję energią i pasją, bo coś mi się udało i ta, w której siedzę w domu pogrążona w melancholii, bo dołuje mnie, że dni są tak krótkie, tyle życia upływa mi na syzyfowych pracach i nie mam chwili dla siebie.
Życie to nie tylko pasmo sukcesów, radości, świetlistej cery, promienistego uśmiechu, różanego zapachu, to też łzy, pot, krew, gorycz, nuda.

Matko, zadbaj o siebie, jesteś tego WARTA

Gdy widzę odezwy do kobiet, zwłaszcza do matek, zagrzewające je do:

Poświęcenia czasu tylko dla siebie i pozwolenia sobie na piękną fryzurę i paznokcie!
Skończenia z byciem matką polką flejtuchem!
Nie zapominania o sobie, wszak wciąż jesteś kobietą!
Zdjęcia z siebie tego wora na kartofle i nałożenia czegoś sexy!

… zapala mi się czerwona lampka. Serio? A mogę czuć się dobrze będąc ubraną w worek po kartoflach i bez makijażu? Mogę mieć czasem gdzieś, jak wyglądam i nie być w związku z tym podejrzewaną o depresję lub oskarżaną o to, że w takim razie teraz to już jestem wyłącznie matką? Phi. Od kiedy to KIM jestem określa to jak wyglądam?

Wyraź WŁASNE JA przez stylizację ciała

Abstrahując od tego, że cała ta odezwa jest paradoksalna, przecież każdy nieustannie siebie jakoś wyraża po prostu istniejąc, „urocze” jest to, że otrzymujemy cały szereg rad, podpowiadających, co może nam w WYRAŻENIU SIEBIE pomóc. Wyraź siebie poprzez strój! Makijaż! Biżuterię! Fryzurę!

Czy jestem SOBĄ mniej teraz, gdy pisząc ten tekst, siedzę w dresach, bez makijażu, rozczochrana, z połową paznokci odrapaną? Czy będę SOBĄ bardziej, gdy wreszcie zrzucę te 3 kilogramy tłuszczu z brzucha?

POZBĄDŹ się brzucha
(zmarszczek/cellulitu/rozstępów itd)

Niby stawia się na indywidualność i BYCIE SOBĄ! a w rzeczywistości bombarduje jedynym słusznym KANONEM piękna: ciału szczupłemu, wysportowanemu, seksownemu i młodemu. Jeżeli jakieś cechy ciała, np. zmarszczki, rozstępy, tłuszcz, blizna, cellulit oddalają nas od obowiązującego kanonu urody, czujemy się z tym nieswojo. Wszelkie DEFEKTY ciała jawią się nam jako NIESTOSOWNE i niepokojące. Kobieta w długiej luźnej spódnicy, bez makijaży, sauté, z siwymi odrostami? Czy ona przypadkiem nie ma depresji lub PRZESTAŁA WIERZYĆ W SIEBIE?

Działaj, kobieto! POZBĄDŹ się z szafy tych okropnych ubrań! I tego tłuszczu z brzucha lub pupy i wszystkich innych WROGÓW czyniących Twoje ciało nieprzepisowym!

Z tym pozbywaniem się brzucha – jestem ofiarą tego stylu myślenia. Od lat mam kompleks brzucha, jest nas dwóch, ja i mój brzuch. Zamiast zaakceptować fakt, że taką mam naturę i wyglądam, jakbym zawsze była w piątym miesiącu ciąży, uczyniłam mój brzuch moim wrogiem i persona non grata. Czas to zmienić! I swój brzuch polubić. 🙂

Ach, jeżeli patrzycie na powyższe zdjęcie i myślicie: „Ale ta Nishka ma duży biust!” To wiedzcie, że za ten stan rzeczy odpowiada fakt, że jeszcze karmię piersią, wkrótce to się zmieni i moje piersi sięgną dna, wróć: podłoża, ojjtam, ojtam! 😀

Chciałabym mieć w sobie tyle akceptacji dla swojego ciała co Megan Jayne Crabbe, polecam śledzenie jej na instagramie. Kiedyś chora na anoreksję, dziś doszła do momentu, w którym akceptuje i lubi swoje okrągłości – których dawniej próbowała się pozbyć i je SKONTROLOWAĆ (bardzo modne dziś słowo: miej kontrolę nad swoim ciałem!)

Wróć do formy i odzyskaj figurę

To tekst kierowany zwłaszcza to kobiet po ciąży oraz tych po 30-tce, czyli STARZEJĄCYCH SIĘ. Ale czym jest FORMA? Jaki jest pożądany kształt? Do kogo mamy się porównywać? Do Anny Lewandowskiej, która jest sportowcem i nic dziwnego, że ma wyrzeźbione ciało? Jak to mam ODZYSKAĆ FIGURĘ? Czy ja ją straciłam? Czy fakt, że moje ciało wygląda inaczej niż kilka lat temu – kiedy byłam młodsza, szczuplejsza i jędrniejsza oznacza, że moje ciało straciłam? Poniosłam stratę? Doświadczam szkody? Uszczerbku? Nieszczęścia? Czy w związku z tym powinnam je jakoś NAPRAWIĆ? Może jakiś zabieg?

Może by tak pójść drogą Anelle?

Kilka dni temu spytana w Dzień dobry TVN przez Marcina Prokopa, co skłoniło ją do tego, by poddać się tylu operacjom plastycznym, odparła:

Każdy ma jakiś mankament, coś chce poprawić, np. fryzurę. Stwierdziłam, że chcę coś poprawić w swoim wyglądzie, np. nos. I tak się zaczęło. Później zobaczyłam: „O, fajne cycki. Mogę takie mieć? Mogę. Kupuję.” Wiele dziewczyn, z którymi rozmawiam mówi, że teraz zrobienie sobie piersi to nic takiego. Zrobienie sobie piersi to jest jak wyjście do piekarni po bułki.

(9-minutową rozmowa do obejrzenia tutaj)

Mimo że Anelle jest przykładem przerysowanym, a wręcz karykaturalnym (choć według jej chłopaka jest najpiękniejszą i najseksowniejszą dziewczyną w Polsce), to jest to charakterystyczny element dzisiejszego świata zamieszkałego przez HOMO ESTETIKUSA – człowieka współczesnego żyjącego w kulcie piękna, gustowności, dopracowania, perfekcyjności. Jeżeli coś odbiega od normy, budzi niepokój i skłania do zmiany, modyfikacji, poprawienia.

Lubujemy się w STYLIZACJI swoich ciał. Powiększamy sobie trikami makijażowymi usta i oczy, stosujemy optyczne sztuczki mające zmniejszyć nasz nos i uwypuklić policzki, doczepiamy sztuczne rzęsy i paznokcie, formułujemy ciała, nadając im odpowiedni kształt: płaski brzuch, jędrną i wystającą pupy, smukłe nogi – które możemy wydłużyć na szpilkach, przeszczepiamy włosy, odsysamy tłuszcz czy – jak Anelle – powiększamy usta i piersi, zmieniamy nosy, wyszczuplamy talię itd. Podlegamy masowemu złudzeniu, że jeżeli będziemy wyglądać inaczej, lepiej, OSIĄGNIEMY wreszcie wymarzoną i przepisową sylwetkę i twarz, nasze życie stanie się lepsze. Nie dajmy sobie tego wmówić. Każda nasza wersja jest dobra, bo jest nasza.
To pisałam ja, kołcz Niszka. 😉

 

Komentarze: