Dlaczego dziecko odczuwa lęk separacyjny?


fot. Mały Kadr

Odpowiedź jest naprawdę ciekawa i zaskakująca!

Otóż wyobraźcie sobie, że nasze mózgi nie wiedzą, że mamy już 2017 rok, „według nich” wciąż jesteśmy na etapie społeczeństw łowiecko – zbierackich!  Oznacza to, że działamy według programu wdrukowanego nam przez naturę kilka milionów lat temu. Niesamowite, prawda? I to jest prawdziwy szok, a nie jakieś tam: „W jeden dzień schudła 10 kilogramów, zobacz zdjęcia”. 🙂

Tekst powstał w ramach mojego cyklu Dovartościuj dziecko i siebie, w którym dzielę się ciekawostkami psychologicznymi związanymi z macierzyństwem i dzieciństwem. Ambasadorem cyklu jest Baby Dove – marka kosmetyków dla dzieci. Kosmetyki są hipoalergiczne, nie szczypią w oczy, mają neutralne pH i można je stosować od pierwszych dni życia.

Dlaczego nasze mózgi „sądzą”, że wciąż jesteśmy jaskiniowcami? Ano dlatego, że przez 99% (!) czasu, od kiedy istnieje nasz gatunek, organizował się on właśnie w taki typ społeczeństw. Etap, na którym jesteśmy od kilkudziesięciu czy nawet kilkuset lat – PHI! –  brzmi dla matki natury jak jakiś żart.

W świetnej rozmowie „Polityki” Jesteśmy noszeniakami, opowiada o tym etolożka Evelin Kirkilionis:

Niemowlę przychodzi na świat z programem stworzonym dla swojego gatunku więcej niż 4 czy 5 mln lat temu – bo tyle czasu upłynęło, odkąd przesta liśmy być koczownikami i zmieniliśmy tryb życia. Kilka milionów lat to jednak za mało, aby w naszych zapisach genetycznych mogły się dokonać jakieś większe zmiany. Genetycznie wciąż jesteśmy tamtymi koczownikami, a pozostawione w osobnym miejscu dziecko musi zawalczyć krzykiem, by ktoś zabrał je ze sobą, tak jakby walczyło o życie.

Ciekawie tłumaczy to również Magda Komsta autorka bloga Wymagające.pl w tekście Dlaczego obcy ludzie wtrącają się w wychowanie Twojego dziecka  – polecam (tak jak i cały blog), od kiedy to przeczytałam, nie denerwuję się, gdy ktoś pyta, gdzie moje dziecko ma czapeczkę. 🙂 

Wszyscy jesteśmy jaskiniowcami. I choć warunki, w jakich powstał gatunek ludzki znacznie się różnią od trybu życia, jaki prowadzimy obecnie, to dla ewolucji minęło zbyt mało czasu, aby biologiczne wyposażenie ludzi nadążyło za tymi zmianami (dopiero od 10 00 lat jesteśmy rolnikami, rewolucja przemysłowa to kwestia ostatnich 350 lat). Nasze ciała i mózgi funkcjonują tak, jakbyśmy nadal byli członkami małych społeczności łowiecko-zbierackich.

Skąd moje zainteresowania tym tematem? Otóż bardzo intrygowało mnie, dlaczego mój syn, który przecież od urodzenia miał zapewnione sielsko-anielskie warunki: darzony miłością, czułością, troską i zainteresowaniem, w pewnym momencie, gdzieś w okolicach 8-9 miesiąca życia, gdy znikałam, zaczynał panikować.

– Nie zostawiaj mnie, błagam! Jestem twoim dzieckiem, nie możesz mnie porzucić! – krzyczał.
– Czemu rozpaczasz? Przecież wyszłam tylko do drugiego pokoju po kawę – tłumaczyłam.
– Aha, rozumiem. Zagalopowałem się, sorry.
– A teraz pójdę na moment do kuchni po ciastko do kawy, a ty pobawisz się w swoim łóżeczku tą fantastyczną grzechotką, dobra?
– Dobra.
(4 sekundy później)
– RATUNKU! MATKA MNIE PORZUCIŁA! JUŻ NIGDY NIE WRÓCI! LUDZIE! RATUNKU!

Skąd ten brak poczucia bezpieczeństwa? W którym momencie popełniłam błąd? Teraz, gdy ma rok, przechodzi samego siebie. Wychodzę na moment z sypialni, a on wydzierając się wniebogłosy jak wyżej (ZOSTAWIŁA! RATUNKU! POMOCY!), biegnie za mną jak umie, to znaczy nie umie, więc raczkuje na czworakach z całych sił, byle dogonić, bylem nie uciekła i nie porzuciła go na zawsze.

Czy mój syn ma traumę, bo kiedyś porzuciłam go na pastwę losu? Czy może szantażuję go tekstami w stylu: „jak będziesz niegrzeczny, mamusia cię zostawi?”. NIE! Z pomocą w wytłumaczeniu niechaj znów przyjdzie nam psychologia ewolucyjna.

Otóż gdy dziecko nabywa umiejętności samodzielnego poruszania się: pełzania, raczkowania, następnie chodzenia, to z radością zaczyna eksplorować świat. Tyle metrów do przemierzenia. Tyle przedmiotów do dotknięcia. Tyle widoków do ogarnięcia. Ach! Ciekawość świata wprost go rozpiera! Hura! Chciałoby się pełzać, raczkować, chodzić, biegać w każdą stronę, szkoda, że nie można się rozdwoić i roztroić!

Natura jest jednak bardzo mądra i skonstruowawszy takiego ruchliwego i ciekawskiego człowieczka pomyślała o tym, jakie to może nieść za sobą konsekwencje. Wiecie, sawanna, ogromne przestrzenie do przemierzania, lwy i te sprawy, jak taki wszędobylski szkrab zacznie zdobywać kolejne terytoria to zaraz zgubi się albo od razu zostanie pożarty przez drapieżniki. Dlatego właśnie Matka Natura wyposażyła małe dzieci w program pod tytułem:

Miej swoją matkę w zasięgu wzroku.
Jeżeli znika ci z pola widzenia, to znaczy, że dzieje się źle, że jesteś od niej daleko. Reaguj. Krzycz.
Krzycz ze wszystkich sił.
Wołaj o pomoc.
Czym prędzej staraj się przywołać matkę z powrotem!

Lęk separacyjny to lęk, że mama zgubi się, nie wróci, to lęk wbudowany w głowę dziecka niczym chip, po to, żeby trzymało się blisko matki.

I na mojego syna, i Wasze maluchy pewnie też, ten mechanizm wciąż działa. Gdy jesteśmy na podwórku, potrafi uciec ode mnie nawet 10 metrów, kluczem jest, bym była w zasięgu wzroku – czasem odwraca się, monitorując obiekt pod tytułem M-A-M-A. Gdy zniknę, włącza mu się alarm i biegnie do mnie na czworakach.

Żeby było śmieszniej, jak już go złapię i chcę na przykład przewinąć lub posmarować kremem, ucieka ode mnie jak wariat!

Kosmetyków Baby Dove używamy, od kiedy pojawiły się na polskim rynku, czyli od kilku miesięcy i jesteśmy szczerze zauroczeni ich zapachem, konsystencją, łatwością wchłaniania i nawilżania. W serii znajduje się m.in. krem przeciw odparzeniom, szampon, emulsja do mycia ciała i włosów, chusteczki pielęgnacyjne oraz balsam.

Kilka razy próbowałam już synowi przemówić do rozsądku tłumacząc:

– Człowieku, ile razy mam ci powtarzać, że to nie sawanna, jestem dwa, powtarzam DWA metry od ciebie, w sąsiednim pokoju, dzieli nas tylko ściana. Czy twój mózgowy informatyk mógłby wreszcie zaktualizować kilka danych? Wyjdźcie od tego, że mamy już 2017 rok, co pociąga za sobą kilka znaczących faktów. Na przykład to, że nie mieszkamy w szałasie ani jaskini, lecz w domu. Jedyne za pomocą czego mógłbyś się ode mnie oddalić to rower, autobus lub samochód. Żeby jednak do nich wsiąść i odjechać, musiałbyś najpierw sam otworzyć sobie drzwi wejściowe od naszego domu, a masz zaledwie 85 centymetrów wzrostu!

🙂

Co robić? Jak żyć z lękiem separacyjnym dziecka?

Jeżeli świadomość, że około 2-3 roku życia ten lęk prawdopodobnie zniknie, nie wystarczy, dam jedną radę, która może nieco zminimalizować reakcję dziecka. Otóż uprzedzaj je, że wychodzisz. Staram się nie wychodzić z pokoju i domu po angielsku, czyli nie znikam bez uprzedzenia, bo to na dłuższą metę  może wprowadzić dziecko w stan niepokoju: nie wiadomo, kiedy matka zniknie i może mieć poczucie, że  może to nastąpić w każdym momencie. Niechaj więc nauczy się, że dopóki nie uprzedzę, że wychodzę, to oznacza, że to nie nastąpi.

Oczywiście to nie daje gwarancji, że będzie spokojne, gdy znikniesz z pola jego widzenia. Kto cię tam wie, może poszłaś gdzieś wyplatać koleżankami z plemienia koszyki czy zbierać ziółka, a przecież u wrót jaskini może czaić się on:

Kto by w takiej sytuacji nie odczuwał lęku separacyjnego? A z mamą, to wiadomo, co innego, ona obroni przed każdym drapieżnikiem. 🙂

Komentarze: