Wierzę w to, że człowiek z natury jest dobry i że mało prawdopodobne jest, że na swojej drodze spotkamy złoczyńcę.
Wierzę w to, że zdecydowanej większości użytkowników internetu można zaufać. Co nie znaczy, że zapominam o możliwości natknięcia się na tego jednego, który może stanowić dla mnie lub moich dzieci niebezpieczeństwo i zagrażać nie tylko naszemu zdrowiu, zwłaszcza psychicznemu, ale i życiu.
Tekst powstał w ramach współpracy z CBS Reality.
Pamiętam, jak kiedyś jeden z komentatorów, pod postem ze zdjęciem, które opublikowałam na Facebooku, intensywnie dopytywał mnie, w jakiej dokładnie miejscowości spędzam wakacje. Gdy udzieliłam mu wymijającej odpowiedzi, informując ogólnie w okolicach jakiego Pojezierza przebywam, stawał się coraz bardziej natarczywy. Najpierw starał się być uroczy i zabawny, potem nieomalże żądał precyzyjnej odpowiedzi na swoje pytanie, początkowo w komentarzach, potem na priv. Stosował różne sztuczki, ja jednak nie dałam się zmanipulować i w pewnym momencie, nie mogąc już się od niego odpędzić, po prostu go zablokowałam.
Żeby to zrobić, musiałam wejść na jego profil. Zobaczyłam dość przystojnego mężczyznę w średnim wieku. Zastanowiłam się, czego, do diaska, ode mnie chce. Czy gdybym napisała mu, gdzie dokładnie jestem, przyjechałby mnie odwiedzić? Przecież mieszka w centralnej Polsce, a ja byłam na wschodzie. Zresztą skąd wiem, gdzie mieszka, jak wygląda i jak się nazywa? Przecież mógł wstawić na FB jakiekolwiek zdjęcie i udawać, że jest kimś innym.
Tak jak Pete Cartwright, który był na Facebooku atrakcyjnym 17-letnim chłopcem, w wolnych chwilach grającym na imprezach jako DJ. W rzeczywistości był bezzębnym, 33-letnim, dwukrotnie skazanym za gwałt Peterem Chapmanem, mieszkającym w swoim samochodzie, za to z nieustannym dostępem do internetu. Chapman, posługując się fałszywym profilem na Facebooku, zaprzyjaźnił się z 17-letnią Ashleigh Hall, bombardując ją przez internet miłymi słówkami, komplementami, uwodząc i coraz bardziej kontrolując. Po kilku tygodniach znajomości dziewczyna zgodziła się spotkać z nim osobiście. Gdy wchodziła do samochodu Petera, przedstawił jej się jako ojciec chłopaka, którym była zauroczona. Niestety nigdy już z tego spotkania nie wróciła. Nie żyje.
To bohaterka serialu dokumentalnego „Morderstwo na kliknięcie” emitowanego aktualnie przez stację CBS Reality, w którym Donal MacIntyre, dziennikarz kryminalny, przedstawia zbrodnie, w których zaistnieniu dużą rolę odegrał internet. Serial składa się z 10 odcinków, każdy poświęcony jest innemu człowiekowi, którego czyn w ostatnich latach wstrząsnął opinią publiczną. Mocną stroną serialu jest fakt, że wypowiadają się w nim specjaliści: psycholodzy, kryminolodzy, policjanci, prokuratorzy, specjaliści od social media oraz osoby blisko związane z ofiarami – rodzice, przyjaciele, co sprawia, że widz ma możliwość spojrzenia na sprawę z różnych punktów widzenia. Fakt, że problemy przedstawione są na przykładzie prawdziwych historii, smuci, ale też bardziej przemawia do wyobraźni, uzbrajając w czujność.
Chcę podkreślić, że mój tekst nie ma na celu demonizowania „świata online”. W Internecie, tak jak w życiu poza siecią, można spotkać wiele życzliwych i godnych zaufania ludzi, ale istnieją również tacy, przy których nie możemy czuć się bezpiecznie i którym łatwiej jest, dzięki narzędziom, jakie daje internet, nami manipulować.
W dzisiejszym tekście przedstawię, czego moim zdaniem warto nauczyć dzieci (i samych siebie) poruszających się po świecie online.
Tłumaczmy, że świat przedstawiony w internecie może składać się ze złudzeń. Na portalach social media użytkownicy prezentują tylko mały skrawek rzeczywistości, zwykle miłe i atrakcyjne momenty, i nie należy uogólniać ich na ich całe życie. Fakt, że dana osoba ma setki, a nawet tysiące znajomych na FB nie świadczy o tym, że jest bardzo towarzyska. Fakt, że na zdjęciach, które publikuje na Instagramie zawsze jest uśmiechnięta, nie oznacza, że jej życie to pasmo utkane z radości.
Istnieją osoby, które świadomie manipulują swoim wizerunkiem: publikują informacje, posty, zdjęcia, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Bushby, bohater jednego z odcinków serialu „Morderstwo na kliknięcie” miał kilka fałszywych kont na Facebooku: „należących” do osób, które wypowiadały o nim pochlebne słowa i były nim zafascynowane, wszystko po to, by zrobić wrażenie na Kate, którą chciał omamić i która została facebookową znajomą tychże fikcyjnych osób. Nie dość, że pomogło mu to zdobyć jej zaufanie i ugruntować swoją „świetność”, to umożliwiło również kontrolowanie Kate. Jak nie pisała z nim, to pisała z którymś z tych „znajomych” – była więc zawsze w jego garści.
Gdy moje córki założyły konto na Facebooku, ustaliłam zasadę: wśród znajomych masz wyłącznie osoby, które poznałaś face-to-face, czyli osobiście.
Z drugiej strony, uważam, że warto uzmysłowić dzieciom, że w każdej chwili można podjąć decyzję o usunięciu z grona znajomych osoby, z którą z jakiegoś powodu nie chcemy mieć do czynienia, np. która robi coś wbrew naszej woli – jest nieprzyjemna, wredna, czepialska, natrętna, krytyczna, złośliwa itd. A jak trzeba, nie bójmy się kogoś „zablokować”, czyli skorzystać z funkcji, w której oboje nie będziemy widzieć jakiejkolwiek swojej działalności online – tak jakbyście dla siebie zniknęli.
W „realu” przecież zdarza nam się zerwać znajomość. Wystarczy po prostu przestać się z daną osobą spotykać. Takie są zwykle koleje różnych związków – ludzie, którzy byli razem i spotykali się ze sobą bardzo często, rozchodzą się w pewnym momencie na różne strony, nieomalże o sobie zapominając (chyba, że zostaje między nimi ktoś lub coś, co nadal ich łączy, np. dzieci lub przyjaźń). Tymczasem w świecie, w którym tak dużą rolę odgrywa internet, rozejście się w „różne strony” nasuwa pewne trudności. Trudno jest to zrobić, gdy wciąż widzi się aktualizacje statusów w social media („czy ten cytat lub mem był aluzją do mnie?”), zdjęcia, posty informujące, z kim i gdzie był/a itd. Słowem, wciąż natykamy się na różne cyfrowe ślady, które zostawiają, co w sytuacji, gdy między nimi zostało dużo negatywnych emocji, może być bolesne albo podsycać ogień.
Tak było w przypadku Davisa i Rebeki, których perypetie zostały przedstawione w serialu „Morderstwo na kliknięcie” (przypomnę, że serialu dokumentalnego, czyli opartego na faktach). Social media i telefon stały się dla chłopaka narzędziem do wyżywania się na byłej dziewczynie, którą ciągle zaczepiał i uczynił obiektem swojej nienawiści i cyberprzemocy – wyzywał ją, obrażał, rozsiewał krzywdzące plotki. Co więcej, jawnie opowiadał w postach na social media i smsach o tym, że chce ją zabić. Nie robiło to na znajomych wrażenia – nie traktowali tego poważnie. Ba, czasem odpowiadali na groźby żartami, wręcz go do tego namawiając! Obraźliwe i okrutne w swojej treści posty opatrywali śmiesznymi emotikonami i symbolami – co czyniło z wymiany zdań niemal dziecięce i zabawne rozmówki, maskujące prawdziwą złowieszczą naturę ich treści. W jednej z szokujących wymian wiadomości, analizowanych potem przez sąd, Davies spytał przyjaciela:
– Co byś zrobił, gdybym ją zabił?
– Ach, kupiłbym ci śniadanie – odparł przyjaciel.
Dwa dni przed morderstwem, Davies napisał do niego wiadomość: „Nie mów nikomu, ale możesz być mi winny śniadanie”.
Natomiast po dokonaniu zbrodni, opublikował na Facebooku post: „Miałem dzisiaj dobry dzień i zjadłem znakomite śniadanie”.
Przerażające. 🙁 Zwłaszcza, że w całej historii wziął udział nie tylko jeden chłopak, którego można podejrzewać o bycie psychopatą, lecz cała grupa znajomych, a mało prawdopodobne przecież, żeby wszyscy byli psychopatami.
Uświadamiajmy dzieci (i samych siebie), żeby nie przechodziły obojętnie obok aktów cyberprzemocy, czyli dyskredytowania, poniżania, szykanowania innych poprzez wypisywanie obraźliwych komentarzy, publikowanie kompromitujących zdjęć itd.
Nie reagując, jesteśmy współsprawcami cyberprzemocy. Osoba lajkująca hejtujące posty, zdjęcia czy komentarze też jest sprawcą cyberprzemocy. Osoba lekceważąca je i przechodząca obok nich obojętnie: również – pisałam o tym dwa lata temu w tekście Czy dziecko może być mordercą. Tłumaczmy dzieciom, żeby nie bały się alarmować nas lub policję lub chociażby administratorów portali społecznościowych, gdy czują, że są w niebezpieczeństwie lub że widzą, że ktoś inny jest.
Nienawiść online i nienawiść offline to ta sama nienawiść. Zwłaszcza, że konflikty, które mają swoje źródło w „realu”, często przenoszą się do „wirtuala” i odwrotnie. Tak było w przypadku Sofyena Belamouaddena, bohatera innego odcinka „Morderstwa na kliknięcie”, który zderzył się przed drzwiami fast foodowego baru z chłopakiem z innej szkoły, co przerodziło się w poważny konflikt, który przeniósł się do internetu, gdzie eskalował i tragiczną kulminację znalazł w świecie realnym. Oto 15-letni Belamouadden, został w biały dzień, na oczach przechodniów, zasztyletowany przez gang, na którego czele stała 19-latka, która za pośrednictwem internetowego czatu organizowała i planowała atak, wydając kolegom polecenia dotyczącego tego kiedy i gdzie mają się spotkać i jaki sprzęt bojowy ze sobą zabrać.
Inną sprawą, na którą warto być uczulonym jest owiewanie internetowych znajomości sekretem i tajemnicą. Uczulmy dzieci, że ZAWSZE, ilekroć ktoś w internecie nam napisze, żebyśmy nie mówili o tej znajomości nikomu innemu, „żeby to zostało między nami”, jest to niepokojące i powinno zapalić w naszych głowach czerwoną lampkę.
15-letnia Kayleigh Haywood, której poświęcony został inny odcinek, mimo że była bardzo zaangażowana w internetową relację z 28-letnim Lukem Harlowem, który nazywał ją swoją księżniczką, którą „na zawsze kocha i ceni”, bombardował codziennie dziesiątkami czułych słówek, rozkochując ją w sobie na amen, nie powiedziała nikomu ani o znajomości ani o planowanym spotkaniu (co jest podstawową zasadą! gdy mamy spotkać się w realu z kimś, kogo nigdy wcześniej nie widzieliśmy, powinniśmy jako miejsce spotkania ustalić takie, w którym będzie dużo ludzi oraz powiadomić znajomą osobę osobę o wszystkich szczegółach spotkania). Dlaczego? Bo Luke od początku podkreślał, że ich związek jest tajny, jest sekretem, nikt nie może się o nim dowiedzieć.
Uczmy dzieci asertywności, która to umiejętność przyda im się, gdy spotkają w sieci (oraz realu) osobę napastliwą, szantażującą emocjonalnie, próbującą naciskać i kontrolować i stosującą inne manipulacyjne sztuczki.
Miejmy jako rodzice świadomość, że „najlepszym kąskiem” dla złoczyńców są osoby niepewne siebie, z niskim poczuciem własnej wartości oraz nieasertywne. Złoczyńcy bombardują je komplementami i czułymi słówkami sprawiając, że stają się docenione, dowartościowane, zauważone. Wyczulmy na to dzieci i postarajmy się, by nie musiały rekompensować sobie niedowartościowania i braku pewności siebie u obcych w internecie.
Jeżeli ten temat Was zainteresował, obejrzyjcie serial „Morderstwo na kliknięcie”, jego premierowe odcinki będą emitowane od 10 do 25 października, od wtorku do piątku o godz. 22:00 w stacji CBS Reality.
Zapraszam również do lektury tekstów korespondujących z tym tematem, które napisałam na przestrzeni kilku ostatnich lat:
→ Cyberprzemoc rodzi się w domu. Reaguj
→ Czy dziecko może być mordercą? O nienawiści online i offline
→ Słodka pupcia na Facebooku, czyli o reputacji w internecie
→ Sexting: nowa moda wśród nastolatków
→ Demony z ulicy i internetu
→ Dlaczego moja córka nie będzie ofiarą mobbingu i molestowania seksualnego
→ Wszystko dla lajków, o internetowym ekshibicjonizmie
→ Uzależnienie dziecka od internetu: 5 wskazówek, jak do tego nie dopuścić