O różnicy między flirtowaniem a molestowaniem

fot. Marcin Michno

Dziś o tym, dlaczego warto flirtować i o podstawowej różnicy między flirtem a molestowaniem.

Nigdy Wam się nie chwaliłam, ale codziennie rano jestem gościem Trójki, czyli Programu Trzeciego Polskiego Radia. W audycji „Komentatorzy” odpowiadam na pytania, wyrażam swoje opinie, uczestniczę w dyskusji. Jedyny problem, to że pozostali uczestnicy tej audycji w ogóle mnie nie słuchają! Najprawdopodobniej dlatego, że swoje komunikaty nadaję z salonu w moim domu i to wcale nie przez telefon, tylko mówiąc je sama do siebie 🙂

Dziś zaproszeni goście, czyli dziennikarze prasowi komentowali sprawę „Mobbingu w TVN” i wydanego wczoraj przez tę stację oświadczenia.

Czy szkolenia i warsztaty instruujące, czym jest mobbing i molestowanie w zakładach pracy mają sens?

Takie pytanie zadała gościom dziennikarka Trójki. Wskazała, że wiele osób z pobłażaniem traktuje firmy amerykańskie, które mają opracowane tego typu kodeksy postępowania: ze szczegółowo opisanymi regułami i niepożądanymi zachowaniami, wskazówkami dla ewentualnych ofiar, co mają zrobić i do kogo konkretnie w firmie zgłosić się  w sytuacji, gdy czują się zagrożone.

— Co o tym Państwo sądzą, czy to ma sens? – spytała nas, gości programu „Komentatorzy”.

I wtedy weszłam ja, cała na biało, i rzekłam:

Oczywiście, że mają sens. Im więcej będziemy mówić o molestowaniu i mobbingu, tym lepiej. Nawet jeżeli to będą „oczywiste oczywistości”.

Jestem również za wprowadzeniem rozwiązania, które sugeruje Towarzystwo Dziennikarzy (vide Przerwijmy milczenie owieczek), czyli umieszczenia w widocznych miejscach przestrzeni w zakładach pracy dobrze widocznej, jasnej informacji o tym, że mobbing i molestowanie są poważnym naruszeniem prawa i ładu korporacyjnego, na czym polegają, oraz jakie kary grożą ewentualnym sprawcom. Informacja ma też zawierać opis typowych przykładów takich sytuacji.

Pamiętam, że jak pracowałam w wydawnictwie prasowym, to któregoś dnia, zgodnie z wytycznymi z centrali korporacji, w toalecie zawisła „instrukcja mycia rąk do walki z wirusami” czy jakoś tak to brzmiało. Śmiałyśmy się z koleżankami, bo dla nas to było oczywiste. Jednak któż wie, może był w firmie ktoś, komu nie przyszło do głowy, jak ważne jest mycie rąk po skorzystaniu z toalety albo wysmarkaniu nosa. Istnieje taka możliwość.

Podobnie z molestowaniem: dla mnie pewne zachowania są nie do przyjęcia i zaprotestowałabym, jednak jest wiele kobiet, które albo  boją się powiedzieć „nie” (pisałam o tym w tekście Dlaczego moja córka nie będzie ofiarą molestowania i mobbingu ) albo nie mają pewności, czy to aby na pewno jest takie złe i nieodpowiednie. Może domyślają się, może czują zgrzyt, gdy w ten sposób zwraca się do nich szef lub kolega z pracy, ale w związku z tym, że mają gdzieś zachwiany system wartości, tego co jest dobre, a co złe, nie mają tej pewności.

— Pani Nishko, czy może pani dać szansę na wypowiedzenie się innym gościom? —  tak by pewnie zareagowała dziennikarka, słysząc mój monolog.

Tymczasem oto, co naprawdę odpowiedział jeden z rozmówców (cała audycja do odsłuchania tutaj).

Trudno ustalić granicę między flirtem a molestowaniem?

—  Słuchając takich kodeksów postępowania mam mnóstwo wątpliwości, bo próbujemy zdefiniować coś, co jest bardzo niedefiniowalne, bo tak naprawdę miejsce, gdzie kończy się flirt, a zaczyna molestowanie seksualne jest bardzo subiektywne, bo mówimy o relacjach dwóch osób.

Wtedy niekulturalnie przerwałam mu wypowiedź i krzyknęłam:

— Naprawdę nie dostrzega pan różnicy między flirtem a molestowaniem?!

Niestety nikt mnie nie słyszał, na szczęście akurat w tym samym momencie zareagowała też dziennikarka Trójki, mówiąc:

— Flirt jest wtedy, kiedy obie strony chcą, a molestowanie, kiedy jedna ze stron nie chce.

Na co rozmówca odparł:

— Wszyscy dobrze wiemy, że „chce: nie chce” to bardzo delikatna płaszczyzna i tu jest bardzo ciężko to skodyfikować, to jest bardzo subiektywne uczucie.

Ech, gdybym mogła, to bym powiedziała, ale skoro nie mogę mówić, to napiszę:

Otóż nie mam wątpliwości, że istnieje bardzo wyraźna granica między flirtem a molestowaniem, tak jak istnieje bardzo wyraźna granica między „chcę” a „nie chcę”. Czy to aby przypadkiem nie pokłosie teorii, że jak kobieta mówi „nie”, to myśli „tak”?

Flirt dodaje skrzydeł obu stronom relacji. Molestowanie jednej ze stron je ucina.

Flirt sprawia, że człowiekowi robi się dobrze i miło. Flirt wprowadza w dobry nastrój i jest zbudowany na wolnej woli: chcę flirtować. Flirt to niewinne adorowanie drugiej osoby, sygnał że darzymy ją sympatią. To wymiana uśmiechów i pełnych życzliwości spojrzeń.

Polacy, poflirtujcie

Ciekawy wywiad o flircie z Tomaszem Sobierajskim: doktorem socjologii, który ubolewa nad tym, że Polacy tak mało flirtują, przeczytacie w wywiadzie Flirt to nie romans. Oto fragment tekstu:

Flirtowanie jest mało znane i źle pojmowane także dlatego, że nie flirtujemy w życiu publicznym. Nikt z polskich VIP-ów nie pokazuje, że umiejętność flirtowania to pożądana cecha. Politycy na Zachodzie flirtują publicznie z dziennikarkami na konferencjach prasowych lub ze swymi żonami wręcz w świetle reflektorów. Obama uroczo flirtował z Angelą Merkel i nie sądzę, że robił to po to, by, za przeproszeniem, zaciągnąć ją do łóżka. Na pewno też Merkel nie była z powodu tego flirtu obrażona. Tymczasem w Polsce osoba publiczna może co najwyżej nazwać dziennikarkę „małpą w czerwonym”.

We flircie chcą uczestniczyć dwie strony, w molestowaniu jedna.

Flirt ma to do siebie, że trwa dopóty, dopóki grają weń dwie strony.

Jeżeli więc na:

— Witaj, miło cię widzieć … —  wypowiedziane tonem zalotnym i zawadiackim z przymrużonymi i oczami i twarzą promieniejącą radością (= sygnał: „Jestem otwarta na flirt”).

…druga osoba odpowiada:

— Witaj —  tonem oschłym albo neutralnym (= sygnał: „Nie podejmuję gry”).

To znaczy, że nici z flirtu, drzwi zostały zamknięte. I ta pierwsza osoba powinna się wycofać. Skoro druga nie podjęła gry, znaczy nie chce jej podejmować. I kontynuowanie flirtu, przeradzającego się w podryw, może stać się molestowaniem: czyli robieniem czegoś wbrew czyjejś woli.

Flirt jest lekki niczym piórko, molestowanie przytłacza.

Flirt to subtelny i zawoalowany komunikat, że dobrze czujemy się w czyimś towarzystwie. To lekkość, nie ma tu nacisku, presji, zobowiązania, czyli wszystkiego tego, co zawiera molestowanie. Molestowanie jest ciężkie, trudne, przytłaczające. To komunikaty z podtekstem cielesnym lub seksualnym wyrażane wprost.

— Muszę przyznać, że wspaniały, wprost fascynujący jest pani dekolt.

To nie ma nic wspólnego z flirtem. Tu mamy kawę na ławę, nieuszanowanie granic, perfidny podryw. To sytuacja, w której druga osoba czuje się źle i nieswojo, nie ma ochoty w tym uczestniczyć. Nie chce odpowiadać na zaczepki, nie chce odwzajemniać słów, spojrzeń i gestów.

Lubię flirtować

Flirt nie jest wulgarny. To gra słów i zalotne żarty. Lubię flirtować. Flirtuję sobie czasem z kobietami i mężczyznami, z przyjaciółką, a nawet z siostrą 🙂

Telefonuję np. np. do przyjaciółki i mówię:

— Kochana, wyjrzyj za okno. Widzisz to słońce? Zamówiłam je specjalnie dla ciebie…

Potrafię sobie nawet wyobrazić flirt z szefem. Oto dialog wizualizujący to:

—  Pani Natalio, jestem zachwycony pani tekstem! — wykrzyknąłby, patrząc mi prosto w oczy i uśmiechając się.

A ja z uśmiechem, promieniejąc,  a nawet zmieniając ton i barwę głosu, czyli używającego tego całego arsenału flirciarskiego, odparłabym:

—  Panie Bartku, nawet nie wyobraża Pan sobie jak mi schlebia Pańska pochwała. Będę dziś do domu biec na skrzydłach!

I co? I nic. Żadne z nas nie przekracza granic drugiej osoby, nie brnie dalej. To wcale nie oznacza, że ja jestem „gotowa na coś więcej”.

Mogłoby być jednak tak:

—  Jak nie chce się pani biec, mogę podwieźć panią do domu.

Wtedy może mi się włączyć lampka, że szef próbuje przekroczyć granice, więc odpowiadam:

—  Nie, dziękuję, pobiegnę sama.

— Oczywiście, rozumiem. Do widzenia!

I do widzenia, wszystko gra. Flirt nie wprowadza nas w zakłopotanie. Jest lekkie, niewinne. Żadne z nas nie przekracza granicy, szef nie przechodzi od zachwytu raportem do zachwytu moim biustem.

I dlatego uważam, że warsztaty, szkolenia, instrukcje i opowiadanie o tym czym jest mobbing i molestowanie, nawet w tak oczywisty i prosty sposób jak tzw. budowa cepa,  jest ważne. Bo wierzę w to, że niektórzy mogą się w pewnym momencie w tym zagubić.

*

Pisałam kiedyś: „Nie bójmy się smutku” ->link, potem „Nie bój się porodu”-> link. Dziś przyszedł czas na „Nie bójmy się flirtu”. Taka ze mnie Nishka odważnishka 😉

 

PS dopisane po kilkunastu godzinach. Maja Sieńkowska wysłała mi link do tekstu, który ukazał się w „Wysokich Obcasach”: Jak można się podobać, kiedy nikt nie maca – czyli o stosunku Maryli Rodowicz do molestowania: streszczając ów stosunek w kilku słowach można stwierdzić, że jej zdaniem na molestowanie trzeba przymknąć oko, podejść do tego z żartem, wreszcie… cieszyć się, że się podoba mężczyznom. Jestem zbulwersowana taką postawą. Wstyd, Maryla…

Komentarze: