Gdy odebrałam młodszą córkę ze szkoły, zaskoczyło mnie, dlaczego trzyma w ręku reklamówkę pełną jabłek.
— Rozdawali na stołówce.
— Wszystkim dzieciom?
— Tak.
— Po całej reklamówce jabłek? – spytałam zaskoczona.
— Nie, po jednym. Ale każdy mógł wziąć, ile chce, a ja chciałam sześć.
— Ojej, trzeba było wziąć jedno, a nie od razu całą reklamówkę… — upomniałam dziecko, choć w myślach zatarłam ręce na myśl o tym, że w końcu będziemy mogli najeść się owoców. Zuch dziewczyna!
— Mamo, jeden chłopiec z IA wziął czternaście!