Gdy robiliśmy to zdjęcie, starsza córka oburzyła się:
– Mamo, widać, że pozujesz, biegnij naprawdę!
– Ojtam, ojtam, nikt nie pozna. 😉
Zapraszam na drugi tekst, który powstał we współpracy z marką New Balance. W poprzednim zachęcałam do wychodzenia z maluchami na podwórko i ruchu w formie zabawy. Dziś rozmawiam z ekspertem, a prywatnie bardzo sympatycznym człowiekiem: Mateuszem Jasińskim. Pozwólcie, że najpierw go przedstawię:
Mateusz Jasiński – popularyzator zdrowego stylu życia, instruktor lekkoatletyki, trener biegania, właściciel bloga TrenerBiegania.pl. W ciągu 4 lat kariery zawodowej, doprowadził niespełna 300 osób do realizacji najróżniejszych celów biegowych, począwszy od schudnięcia, a skończywszy na Maratonie Piasków. Ukończył maratony w takich miastach jak: Nowy Jork, Berlin, Honolulu, Betlejem, Rzym, Mediolan, Warszawa, Poznań. Ma na swoim koncie przebiegnięcie kilku ultramaratonów, w tym legendarny Comrades rozgrywany w Afryce na dystansie 89km oraz Race to The Stones w Anglii na dystansie 100km.(!!!).
Według Mateusza Jasińskiego bieganie to przede wszystkim cudowne narzędzie rozwoju osobistego, co udowadnia słowem, myślą i czynem. Jego słowa, czyny i myśli to jednak nic w porównaniu do tego, co udowadniają mu ludzie, których udało mu się przekonać do biegania. I to właśnie motywuje go w życiu najbardziej.
Współautor „Poradnika Biegacza” wypełnionego radami o tym, jak zacząć biegać, z przykładowymi planami treningowymi i poradami żywieniowymi. Poradnik dostępny jest na życzenie i w prezencie dla wszystkich klientów, którzy dokonają zakupu obuwia z linii sport i fitness w stacjonarnych sklepach New Balance.
Zapraszam na moją z nim rozmowę! 🙂
Nishka: Ile miałeś lat, jak zacząłeś biegać?
Mateusz Jasiński: Pytanie, jak definiujemy „zaczęcie biegać”. Czy mówimy o profesjonalnych treningach czy o tym, że po prostu sobie biegałem, bo lubiłem.
To ciekawe rozróżnienie, bo czy z dzieckiem można w ogóle profesjonalnie trenować?
[su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Z dzieckiem najlepiej biegać tylko poprzez zabawę.[/su_highlight] Dzieci naturalnie potrzebują ruchu i bez niego po prostu wariują.
Lepiej nie ubierać tego w słowo „trening”, „reżim” czy też „plan treningowy”. [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Jeżeli będziemy od razu zaprzęgali dzieci do ciężkiego treningu, to jest niemalże pewne, że będą utożsamiać ten trening z czymś nieprzyjemnym[/su_highlight]. Dzieci potrzebują uczenia się i trenowania poprzez zabawę, najlepiej na świeżym powietrzu. I tutaj kłania się cała gama klasycznych zabawy typu: berek, ściganie się od drzewa do drzewa, czy też gry zespołowe z rówieśnikami. To najlepszy trening, który możemy dziecku zapewnić, najlepiej codziennie albo prawie codziennie. Warto go urozmaicać, z nastawieniem nie tylko na budowanie wytrzymałości i szybkości w bieganiu, ale też gibkości, sprawności, koordynacji ruchowej, inteligencji ruchowej.
Czyli to wszystko, co dzieci od lat, od wieków robią, czyli ganiają się i bawią w ruchu. Jak widać wiedzą, co jest dla nich najlepsze.
Oczywiście. [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Najlepszym nauczycielem dzieci są dzieci. Grunt to dziecku w procesie nauki nie przeszkadzać, lecz wspierać je. Dawać poczucie, że akceptuje się to, co robi. Nie oceniać: „to robisz źle, to robisz dobrze”. Dawać przyzwolenie na eksperymentowanie ze swoim ciałem i słuchać tego, o co dziecko prosi.[/su_highlight]
Dzieci czują to intuicyjnie, naturalnie rozumieją swoje ciało?
Mam śmiałe przekonanie, zresztą dotyczy ono nie tylko biegania, że [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]dzieci do siódmego roku życia są od nas zdecydowanie mądrzejsze.[/su_highlight] Są mocno połączone z intuicją i pokazują maksimum swojego potencjału. Są w 100% szczere i żyją w zgodzie ze swoim serduchem i bardzo dobrze czują same siebie, swoje potrzeby, emocje, ale też swoje ciało.
Czy dzieci lubią ze sobą rywalizować?
Nie. [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Dzieci nie lubią ze sobą rywalizować, wolą współpracować.[/su_highlight] Dzieci nie mają poczucia wyodrębnienia, tylko chcą raczej robić wszystko razem, a nie, ustalania, kto jest lepszy, a kto gorszy. Ta rywalizacja jest zaszczepiana nam dopiero w szkole i wtedy wchodzi ten moment, w którym można ukierunkować dziecko na to, żeby było dobrym biegaczem, dobrym sprinterem, dobrym lekkoatletą itd.
Czyli zabawy w ściganie się są dla dzieci bardziej zabawą, a nie rywalizacją, tak?
Tak. I tutaj ogromną rolę odgrywa rodzic. Jeżeli dziecko bierze udział w takiej zabawie i „przegra”, to bardzo istotne jest to, jak zachowa się rodzic. Najlepiej, żeby był tak mądrym mentorem jak Pierre de Coubertin, który mówiąc o olimpizmie, starał się wtłaczać ludziom, że [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]liczy się uczestnictwo, że wziąłeś w tym udział, że robisz coś ze swoim ciałem, że pokonujesz swoje słabości, że jesteś świadomy swoich słabości. I to już jest siła, która daje ci niesamowitego kopa i bodźca do rozwoju.[/su_highlight] I to są te wartości, których powinniśmy dzieci uczyć, a nie, że „jesteś gorszy od kogoś, więc trenuj mocniej” albo, co straszne: „jesteś fajtłapą”. Niestety wielu rodziców podchodzi do tego w ten sposób, zamiast uczyć dziecko pewnych wartości. Na przykład takich, że [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]ważniejsze od zdobycia pierwszego miejsca jest to, że w ogóle podjąłeś trud wyjścia poza swoją strefę komfortu.[/su_highlight] To jest według mnie prawdziwa nauka biegania.
A czy Ty dotkniesz palcami rąk czubków palców u nóg? 🙂
Co mógłbyś powiedzieć o roli trenera?
Miałem to szczęście, że w podstawówce, jednym z dwóch nauczycieli, którzy mieli na mnie jakikolwiek wpływ i byli dla mnie autorytetami, był właśnie mój pierwszy trener. Wiesz, sześćdziesięciokilkuletni dziadek, trochę jak Mistrz Miyagi z „Karate Kid”, który raz, że wyciągnął mnie z choroby zwanej astmą i pokazał, że mam ogromny talent do biegania. Dwa, że dzięki niemu uwierzyłem w siebie. Mimo że nie zdobywałem od razu jakichś trofeów, wyleczyłem się z kompleksów. Od zawsze byłem niski i te kompleksy gdzieś w szkole dawały o sobie znać, wiesz, jakie dzieciaki potrafią być bezlitosne. Gdzieś to mnie strasznie przytłaczało, a [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]dzięki trenowaniu wyleczyłem się z kompleksów, zbudowałem poczucie własnej wartości i zrobiłem ogromny krok w samorozwoju.[/su_highlight] I to wszystko zawdzięczam właśnie mentoringowi mojego trenera, który od początku powtarzał mi: „Mateusz, ważne jest to i to i to, a nie to, co mówią inni.”. On był takim moim pierwszym wychowawcą, można powiedzieć ojcem, który postanowił, że narzędziem do wychowania będzie bieganie. Do tej pory mam w głowie kilka obrazów, gdy trener robi mi takie krótkie wykłady i motywuje mnie. Miał na mnie ogromny wpływ.
Wydaje mi się, że [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]jeżeli chcemy, aby nasze dzieci rozwijały się w duchu zdrowej rywalizacji lub żeby po prostu były sprawne, zdrowe, to najważniejsze jest znalezienie dobrego nauczyciela.[/su_highlight]
Co to znaczy „dobry nauczyciel?
[su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Dobry nauczyciel to taki, który kocha to, co robi.[/su_highlight] Oczywiście merytoryka, metodologia jest istotna, ale można być dobrym trenerem, mając ogromną pasję, a nie mając metodologii. Ale nie można być dobrym trenerem, mając super wykształcenie, ale nie mając pasji do tego co się robi. I to jest według mnie najważniejsze: żeby dzieciaki znajdowały dobrych nauczycieli, którzy kochają to co robią.
Moim nauczycielem jest mój mąż. Ha ha ha. Żartowałam. Mam w domu darmowego instruktora Tai Ci, czyli chińskiej sztuki walki, a przez swoją żonową dumę, nie potrafię wejść w rolę ucznia! Zła Żona.
Jak sądzisz, w jakim wieku dziecko można oddać pod skrzydła trenera? Moja córka, gdy poszła do gimnazjum sportowego, miała 12 lat i też miała to szczęście, że trafiła na super trenera, który razem z małżonką trenuje ją do dziś i jest dla niej największym autorytetem. Co powie trener, to jest święte. A ty ile miałeś lat, gdy zacząłeś trenować?
Byłem w trzeciej klasie podstawówki, to ile miałem lat?
8, 9? Coś takiego, tak?
No to 8-9 lat miałem, a wcześniej sam siebie „trenowałem”. Jak mama mówiła „Idź do sklepu”, to biegłem.
(śmiech)
To trochę jak scena z „Forresta Gumpa” i to jest oklepane, ale u mnie faktycznie tak było, że ja zawsze kochałem biegać. Od dziecka chorowałem, miałem astmę, cały czas nie było mnie w szkole, byłem wątły i niski, ale miałem jedną rzecz, z którą wygrywałem ze wszystkimi: nieprawdopodobną szybkość. W szkole nikt nie był w stanie mnie dogonić, byłem najszybszy w szkole, mimo że chodziłem do trzeciej klasy podstawówki.
Wow.
Wygrywałem z ludźmi o cztery lata starszymi od siebie, do tej pory gdzieś tam mam rekord szkoły. Byłem demonem prędkości i to było coś, co mi pozwalało się wyróżnić.
Jeżeli jednak nie decydujemy się na oddanie dziecka pod skrzydła trenera, to co możemy zrobić jako rodzice? Chcemy na przykład sobie z dzieckiem pobiegać, bo jesteśmy biegającymi rodzicami, to jak myślisz od kiedy można zabierać ze sobą dziecko?
Myślę, że już od 6 roku życia spokojnie. Najważniejsze, żeby te dystanse były rozłożone w czasie. Jeżeli zrobicie 3 kilometry w dwadzieścia minut, czy tam w pół godziny, to jest właściwie tempo spaceru i dziecko sobie z tym spokojnie poradzi. Poza tym dzieci są na tyle mądre, że same powiedzą, czy czegoś jest za dużo lub za mało.
„Mamo, nie dam rady, zróbmy przerwę”.
Tak. [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Gdy dziecko widzi, że rodzice czerpią radość z ruchu i że tata biegnie i jest zadowolony i że dobrze wygląda i jest wysportowany i mamie to sprawia radość, to samo będzie chciało wychodzić przed szereg i nie będzie go trzeba w ogóle motywować[/su_highlight]. A jeżeli robimy to na zasadzie „Musisz, bo musisz być tak jak tata zdrowy”, no to wtedy można zapomnieć o tym, że zachęcimy je do czegokolwiek.
Żadnej presji.
Oczywiście, nikt nie lubi być pod presją i przymusem, dziecko również.
Biegam około półtora roku, choć tak naprawdę prawdziwą przyjemność daje mi to dopiero od roku, czyli od kiedy jestem posiadaczką butów do biegania w terenie, bo mieszkamy obok lasu i to tam właśnie biegamy. Od kiedy jesteśmy z mężem posiadaczami tychże, zresztą New Balance, totalnie zmienił się standard naszego biegania! Biegacze zawsze mówią: „buty są ważne, buty są ważne”. Myślałam, że to trochę naciągane, ale na własnej skórze przekonałam się, że dobre buty mają naprawdę kolosalne znaczenie.
To prawda, buty dają niesamowity komfort.
Ja, mąż i starsza córka jesteśmy wyposażeni w profesjonalne buty do biegania, ale już młodsza latorośl nie, bo wydawało mi się, że nie ma takiej potrzeby. Czy sądzisz, że kilkuletnie dzieci też powinny mieć buty biegowe? Czy to jest bardzo ważne?
Mimo że jestem przedstawicielem marki, bez wahania mówię, że [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]dzieci powinny jak najczęściej doświadczać biegania… na bosaka po trawie[/su_highlight] i po innych naturalnych powierzchniach, np. chodzenie po ziemi wieczorem, przed snem jest super treningiem dla stóp i jest bardzo zdrowe, z każdego punktu widzenia i tu polecam.
Natomiast jeżeli ktoś mieszka w mieście i do dyspozycji tylko asfalt, to wiadomo, że warto by było mieć jakieś wygodne buty sportowe, my też jako New Balance mamy buty biegowe dla dzieci. Ja bym to jednak równoważył: że nie tylko bieganie w butach do biegania, ale właśnie dużo ruchu na bosaka, po ziemi, dużo biegania i chodzenia po trawie, czy nawet spacery po lesie na bosaka, choćby krótkie odcinki. To niesamowicie pobudza układ nerwowy, bardzo wzmacnia mięśnie stóp i powoduje, że stopa bardzo naturalnie sama się zaczyna układać i później nie ma żadnych platfusów i różnych tego typu historii. Więc bieganie na bosaka, oczywiście po naturalnej powierzchni, a nie asfalcie, to najlepsze buty dla dziecka.
Jestem w ciąży, w 5 miesiącu i wciąż biegam, to znaczy niecodziennie, bo zawsze biegałam raz, dwa razy w tygodniu i tak też jest teraz. Oczywiście spytałam lekarza, czy nie ma żadnych przeciwwskazań, powiedział, że na razie nie, że mogę śmiało biegać. Ma się rozumieć robię to spokojnie, wolniej, biegam nie więcej niż 4 kilometry. Jeżeli poczuję zmęczenie czy dyskomfort robię sobie przerwy. Wszystko na luzie. Czuję się z tym świetnie i wiem też, że dziecku też jest w związku z tym dobrze. Czy masz jakiś pogląd na temat biegania w ciąży?
Tak. Choć nigdy nie byłem w ciąży.
(śmiech)
Lubię się wypowiadać o tematach, w których mam podstawy i teoretyczną i praktyczną, to jest najlepsze połączenie. Ale słucham mądrzejszych od siebie, np. Agnieszki Kruszewskiej- Senk, matką trójki dzieci, profesjonalnej trenerki biegania. Rok temu rozmawiałem z nią np. o tym, jak szybko po porodzie można wrócić do biegania. Ona jest świadectwem tego, że można biegać w ciąży i być w super formie. [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Absolutnie więc jestem za tym, żeby się w ciąży ruszać.[/su_highlight] Jakbym to miał ubrać w ramę to zalecałbym 3-4 treningi w tygodniu, od 30 do 40 minut w tempie konwersacyjnym, czyli aerobowym, plus do tego ćwiczenia wzmacniające i rozciągające, ale to już musi być skrojone na miarę.
„Tempo konwersacyjne”, czyli takie, podczas którego możesz spokojnie prowadzić konwersację?
Tak. Może się okazać, że dla kogoś to będzie po prostu marsz, bo kondycja nie pozwala na trucht bez zawieszki i to też jest w porządku, nic na siłę.
Biegamy sobie z mężem w tempie konwersacyjnym. A tak poważnie: te zdjęcia są pozowane. Najlepiej czuję się biegając sama. Prawie nigdy nie biegam z mężem, bo on ma zdecydowanie lepszą ode mnie kondycję i ta świadomość jest dla mnie deprymująca. 😉
Słyszałam, że istotne jest również to, czy kobieta będąca w ciąży wcześniej, przed ciążą biegała, bo jeżeli nie, to lepiej, żeby nie zaczynała przygody z bieganiem akurat w ciąży.
Tak i wtedy polecam długie spacery po lesie, okraszone właśnie jakimiś ćwiczeniami wzmacniającymi, rozciągającymi. Jest dużo różnych spotkań, treningów dla matek w ciąży, polecam takie grupy wsparcia.
Czy masz jakieś rady dotyczące diety dzieci i rodziców chcących rozpocząć lub kontynuować przygodę z bieganiem?
Dużo naturalnych węglowodanów, czyli rodzynki, suszone owoce, daktyle, najlepiej do pół godziny po treningu. Daktyle są genialne po treningu, mają wysoki indeks glikemiczny i od razu ładują nas dobrymi cukrami. Im są prostsze, im bardziej naturalne, tym lepiej. Polecam też szejki: do blendera wrzucamy banana, trochę mleka sojowego albo kokosowego, cokolwiek, jakieś świeże jeżyny, truskawki, jagody i mamy rewelacyjny szejk i posiłek potreningowy. Czyli raz: bardzo dużo owoców, najlepiej świeżych. Dwa: suszone owoce i trzy: szejki, czyli wszelkiego rodzaju połączenia świeżych owoców z mlekiem, najlepiej roślinnym.
Czy warto o czymś pamiętać przed bieganiem?
Tak, do godziny przed treningiem, należy wypić, w przypadku dziecka około 250 militrów wody, czyli kubek. Oczywiście nie pity na raz, tylko łyczkami, żeby nawodnić ciało. W trakcie biegania, jeżeli trening trwa do godziny to oczywiście warto mieć też wodę przy sobie, może to być woda z miodem, wtedy będzie pełnić rolę bardziej napoju izotonicznego, bo miód da nam wtedy zastrzyk dobrej energii, dobrych cukrów. Dobry jest też syrop z agawy. I jeszcze coś, co myślę, że dzieci polubią: nasiona chia, namoczone 12 godzin wcześniej w jakimś mleku roślinnym i wypicie czegoś takiego. To jest świetne, bo nasiona chia wchłaniają wodę, pęcznieją i świetnie nawadniają, w przypadku upałów są wręcz genialne. Ten patent sprzedała mi Sylwia Wiesenberg, polska trenerka, która mieszka w Nowym Jorku i trenuje elitarne środowiska fitnessowe.
Moją 15-letnią córką, jak to typową nastolatką, miotają różne emocje i miewa napady złości. I wtedy, jak jest ostro zdenerwowana, nakłada strój, buty i idzie pobiegać. Gdy wraca, jest innym człowiekiem! Podobnie my z mężem, gdy mamy międzymałżeńskie napięcia to któreś z nas, albo oboje (ale oddzielnie, bo podczas podejmowania tej decyzji jesteśmy przecież pokłóceni!), idzie przebiec się i od razu człowiek lepiej się czuje. Bieganie jest świetną receptą na kryzysy, kłótnie, napięcia, prawda?
Tak, rozładowuje się wtedy złość, stres, napięcie odpuszcza. Dotleniasz się, spędzasz dobrze czas, wracasz i tego napięcia już nie ma. Możesz zużyć złość wydzierając się na kogoś lub wybiegając to. Choć oczywiście jest to też pewnego rodzaju ucieczka od prawdziwych emocji. Istnieje jeszcze trzeci sposób: integracja oddechem, uświadomienie sobie emocji, np. złości i skupianie się na oddechu, ale to już „wyższa szkoła jazdy”.
[su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Bieganie jest terapeutą dzisiejszych czasów, ludzie w trakcie biegania myślą nas swoim życiem, dzięki temu czują lepiej, mają więcej siły, budują konsekwencję. Dzięki bieganiu zmienia się też ciało, dzięki czemu poprawia się nasze poczucie pewności siebie. No i zapewnia coś, czego dzisiejszemu człowiekowi brak: spędzanie czasu wśród swojego domu, czyli wśród natury. [/su_highlight]
Bardzo dziękuję za rozmowę! Czy chciałbyś coś jeszcze dodać?
Współcześnie jesteśmy odciągnięci od swojego prawdziwego domu: lasu, zieleni. Cały czas spędzamy w miastach, zakorkowani, w galeriach handlowych, dookoła mnóstwo elektryki. To nie jest nasze naturalne środowisko. Bieganie daje nam możliwość tego, aby obcować z naturą, która nas ładuje. Gdy idę do lasu, wystarczy godzina i jestem tak niesamowicie naładowany, że żadne SPA by mi tego nie dało. [su_highlight background=”#b5e6f5″ color=”#1b1b01″]Potrzebujemy być wśród natury, bo jesteśmy jej częścią, kropka. Potrzebujemy być w ruchu, bo to zgodne z naszą naturą. Dzieci o tym wiedzą. Uczmy się od nich[/su_highlight].