fot. Bartek Goldyn
Po co, czy życie nie byłoby bez tych „złych” emocji łatwiejsze?
Nachylam się nad synem. Rozpacza, błaga o litość. Gdyby umiał mówić, krzyknąłby:
– Nie rób tego, mamo!
Jednak nie umie, ma dopiero 14 miesięcy, wydaje więc nieartykułowane dźwięki, z których wynika jedno: protestuje. Wyrywa się, chce mnie powstrzymać, próbuje mnie gryźć i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
Ja jednak nie przestaję i bezdusznie wysysam mu z pomocą rurki podłączonej do odkurzacza gile z nosa. Trwa to kilka sekund i nie sprawia mu żadnego bólu, mimo to stresuje i budzi w nim dyskomfort. Cóż, czasami trzeba komuś zrobić coś złego dla jego dobra i właśnie po to zostaliśmy wyposażeni w umiejętność/zdolność dopuszczania się okrucieństwa i agresję. Jeżeli nie wyciągałabym przeziębionemu synowi kilka razy dziennie wydzieliny z nosa, istniałoby duże prawdopodobieństwo, że dostałaby się do oskrzeli, wywołując ich zapalenie. Jest za mały i nie umie samodzielnie jej się pozbywać, wysmarkując nos. Muszę mu pomóc.
Okrutna jestem również wtedy, gdy trzymając syna na kolanach pozwalam, by pielęgniarka wbiła mu strzykawkę ze szczepionką. Moje okrucieństwo nie objawia się w tym, że go szczepię (prawdziwie okrutna byłabym nie szczepiąc go, nie mając ku temu medycznych przeciwwskazań) lecz w tym, że godzę się na to, żeby jego skórę boleśnie przebijała igła. Pozwalam na to, bo ważniejszy jest cel nadrzędny: dzięki szczepieniu ma zapewnioną ochronę zdrowia i życia.
Okrutny jest chirurg przecinający skórę lub narządy pacjenta podczas operacji albo ortopeda nastawiający złamaną kość – jak można sprawić komuś taki ból?! Ale gdyby nie ich okrucieństwo, operacja ani zabieg nie powiodły się.
Okrutny jest psychiatra lub psychoterapeuta, który konfrontuje pacjenta z bardzo trudnym wspomnieniem lub refleksją, ale gdyby tego nie zrobił pacjent prawdopodobnie nie miałby szansy na uporanie się ze swoim problemem.
Jak widać, nie bez powodu natura wyposażyła nas w zdolność bycia okrutnym i agresywnym. Oczywiście bycie okrutnym nie może być celem samym w sobie – czyli realizowanym dla osiągnięcia przyjemności z zadawania bólu. Tu już mamy do czynienia z chorobą psychiczną lub poważnym zaburzeniem. Inny problem polega na tym, że niektórzy błędnie definiują celowość okrucieństwa i na przykład bijąc dziecko, sądzą, że to dla jego dobra, że taki klaps przemówi mu do rozsądku. 🙁
Każde uczucie i emocja również te „złe” pełnią jakąś funkcję i z jakiegoś powodu zostaliśmy w nie wyposażeni. Jak mówi Cleese, współautor książki „Żyć w rodzinie i przetrwać”:
Wszystkie nasze uczucia są pożyteczne, jeśli je sobie uświadamiamy i traktujemy względnie spokojnie, bo wtedy potrafimy nad nimi zapanować. Natomiast jeśli odcinamy się od nich, to po pierwsze nie mamy do nich dostępu, kiedy są nam potrzebne. A po drugie, kiedy kurtyna rozsuwa się i one się wydostają, mogą poczynić duże szkody, gdyż wymykają się spod kontroli.
Kilka dni temu opisałam, jak na wieść o tym, że z powodu choroby syna nie pojadę na wyczekaną konferencję Blog Forum Gdańsk, ogarnął mnie wielki smutek. Nie odgoniłam go, lecz przywitałam, ugościłam i dzięki temu dość szybko mogłam go również pożegnać. Nie będę się powtarzać, opowiadałam o tym TUTAJ.
A po co człowiekowi złość? Ano weźmy mojego syna. Żebyście widzieli, jaka siła się w nim uruchamia, gdy zbliżam się do jego nosa z antykatarową rurką. Jakby przed chwilą wypił sok z gumijagód! Te małe rączki dostają takiej siły, że jest w stanie mnie, ważącą pięciokrotnie więcej niż on, odepchnąć albo wyrwać mi z rąk złowrogi sprzęt. To jest właśnie emocja złości, w którą zostaliśmy wyposażeni, żeby móc obronić się, gdy jesteśmy w niebezpieczeństwie: ktoś nam zagraża, próbuje nas wykorzystać, sponiewierać itd.
Gdy np. szef zaczyna nas mobbingować albo molestować naturalnym odruchem powinna być złość i wypowiedziane z pewnością siebie:
– Nie życzę sobie, żeby zwracał się pan do mnie w ten sposób.
Złość jest motorem do walczenia o swoje prawa, przeciwstawienia się, zaprotestowania, gdy dzieje nam się krzywda. Na niej zrodził się Czarny Protest czy lipcowe demonstracje w obronie wolnych sądów. Ludzie są wściekli, bo czują, że ich prawa są naruszane i naładowani złością wychodzą na ulice, by zawalczyć o siebie.
Osoba molestowana, mobbingowana lub ta, której prawa są w niebezpieczeństwie, która nie odczuwa złości, najprawdopodobniej ją zepchnęła, uwięziła – ten mechanizm opisywałam w tekście: Emocjonalne więzienia, czyli w naszej rodzinie się nie złościmy i albo biernie zastygnie i nie będzie w stanie nic zrobić albo będzie czuć wyłącznie paraliżujący strach. To refleksja dla nas, rodziców – jak reagujemy, gdy nasze dzieci wyrażają złość: czy tłumimy ją – co prawdopodobnie doprowadzi do tego, że nie będą potrafiły jej wyrażać. A przecież czasem umiejętność wyrażania złości i idąca za nią odwaga i asertywność mogą się przydać. Kilka lat temu pisałam o tym w tekście Dlaczego moja córka nie będzie mobbingowana i molestowana.
Pozostając przy przykładzie akcji „antykatarowej”, gdy syn wściekle mi się wyrywa, pomagam mu, poprzez nazywanie, nauczyć się uczuć i emocji i mówię empatycznie:
– Jesteś bardzo zdenerwowany. Jesteś zły na mamę. Czujesz wściekłość.
Po wszystkim oczywiście przytulam go. Po chwili syn o sprawie zapomina. Aż do następnego gilów wyciągania…
A zazdrość? Ano zazdrość też ma dobry potencjał – mobilizuje nas do działania, do bycia „tak dobrym” jak obiekt, któremu czegoś zazdrościmy. Zazdrość może napędzać i generować zdrowe współzawodnictwo. Kiedyś, gdy moja córka brała często udział w zawodach biegowych, powiedziała, że zawsze w im w lepszym gronie sportowców biegła, tym lepsze miała wyniki. Od lat zawsze gdy wracałam z Blog Forum Gdańsk, oprócz radości czułam też zazdrość dla osiągnięć innych, ale to było to takie pozytywne uczucie (nie mające z zawiścią nic wspólnego), inspirujące i motywujące do działania i podejmowania kolejnych kroków w swojej twórczości.
To, co mnie najbardziej fascynuje, a co świetnie ujął Robin Skynner, psychiatra i psychoterapeuta w swojej książce, to fakt, że:
Natura ludzka jest wszędzie bardzo podobna. W tym sensie, że podobnie jak nasze ciała składają się z takiego samego zestawu substancji chemicznych, tak psychika każdego człowieka, zawiera taką samą gamę uczuć. Każdy z nas jest zdolny do miłości, zazdrości, odwagi, smutku, uporu, radości, tchórzostwa, dobroci, okrucieństwa, odczuć seksualnych, niepewności itd.itp.(…) Różne osoby odcinają się od różnej kombinacji uczuć. Ktoś, kto odciął się od złości, jest zbyt dobry, żeby mógł być prawdziwy; utrata odwagi powoduje nieśmiałość; brak zazdrości oznacza niezdolność do podejmowania współzawodnictwa; zanik uczuć seksualnych powoduje sztywność; przez odcięcie się od smutku stajemy się lekko maniakalni.”
Temat daje do myślenia, prawda? 🙂