A gdyby tak cofnąć się wspomnieniami o 20-30 lat, kiedy to my byliśmy dziećmi? Wejdźmy razem do wehikułu czasu i wyruszmy w lata 80. i 90.!
Do napisania tekstu i sentymentalnej podróży do dzieciństwa zaprosił mnie BOBO FRUT, który właśnie obchodzi swoje 50 urodziny, o czym więcej przeczytajcie tutaj.
Zamknijcie oczy, uruchomcie wyobraźnię i poczujcie razem ze mną te zapachy, tekstury, smaki i usłyszcie gwar głosów Waszych kolegów i koleżanek z podwórka. Wróć: otwórzcie oczy, przecież musicie przeczytać ten tekst. 😉 Wspomnienia czas start!
Długie, niespieszne, leniwe godziny na podwórku: na murku, trawie, chodniku, ławce, trzepaku, boisku, gdziekolwiek. Dzień, który mógłby nigdy się nie skończyć. Bo po co wracać do domu? Nuda! Kiedyś największą karą dla dziecka był zakaz wyjścia na podwórko. Dziś coraz więcej dzieci za karę na podwórko wychodzi. Bo to w domu czeka na nie najwięcej atrakcji, czytaj: patrzenie się w monitory różnorakich urządzeń.
A gdzie gra w gumę? Początkowo nowiusieńką i śnieżno białą, a potem, z każdym kolejnym tygodniem, coraz bardziej zużytą i nieporadnie powiązaną i szaroburą, co nic a nic nie zniechęcało nas do tego, by na niej skakać. Serio, mogłam to robić z koleżankami od rana do wieczora!
Dziś wielu rodziców wyśmiałoby zabawę starą gumą, sugerując, że mają przecież tyle sensownych i niezepsutych zabawek.
A gdzie chodnik, na którym rysujemy kredą planszę do gry w klasy i wytyczamy trasę do gry w kapsle?
Dziś wielu z nas ostrzegłoby dziecko: nie dotykaj kapsli, toż to śmieci! Nie brudź sobie rąk kredą, przecież to może uczulać!
A gdzie gra w chowanego, berka czy raz, dwa, trzy… Baba Jaga patrzy?
Dziś wielu panikowałoby: tylko żeby ta wasza zabawa nie skończyła się zgubieniem się w jakichś dziwnych zakamarkach i połamaniem nóg, po co tak biegacie, jak szaleni?
A gdzie kartka papieru, która może zamienić się we wszystko: w statki, kółko i krzyżyk, szubienicę albo państwa-miasta?
A gdzie patyk wielofunkcyjny: służący jako magiczna różdżka, mikrofon, miecz i wszystko, o czym tylko zamarzymy, wystarczy uruchomić wyobraźnię?
Wyrzuć ten brudny patyk, przecież mogę kupić ci mikrofon, miecz czy co tam tylko chcesz. Czysto, sterylnie, higienicznie. Nowe, niezniszczone, nieskazitelne.
I wspomnienia smaków: gumy balonowej, którą żuło się wytrwale i z namaszczeniem, nie kilka kwadransów, ale kilka godzin, a czasem i dni. Moja koleżanka, jak szła spać, przyklejała gumę pod biurko i następnego dnia wciąż ją miała, spryciula. I historyjki z gumy Donald pieczołowicie zbierane i wymieniane z dzieciakami z podwórka. 😉
Przecież ta guma jest już twarda jak kamień, dawno już ją wyżułeś. Czy ona nie ma niebezpiecznych dla zdrowia barwników? Po co ci te papierki? Posprzątaj w pokoju.
I sok BOBO FRUT, który piło się malutkimi łyczkami, byle moment, w którym na dnie butelki nie zostanie nic, nie nastąpił nigdy. Bo kupienie go, tak jak i wielu innych smakołyków, graniczyło zwykle z cudem.
Pij śmiało! Zwłaszcza, że nie zawiera cukru, a wyłącznie owoce i witaminę C.
Wolny czas w XX wieku. Rodzice i dzieci mają do dyspozycji całe popołudnia: nie kradną ich zajęcia pozalekcyjne ani urządzenia z monitorem. Doba trwa 24 godziny.
Wolny czas w XXI wieku. Grafik zapełniony po brzegi zajęciami pozalekcyjnymi: taniec, balet, karate, muzyka, śpiew (kiedyś to wszystko mieliśmy w ramach zabaw z innymi dziećmi, dziś musimy za to płacić) i złodziej czasu, którego niewielu z nas jest w stanie zamknąć za kratki: komputer, smartfon, tablet, internet. Dziś, w porównaniu do ubiegłego wieku, doba trwa pewnie z 20 godzin.
Kiedyś bajki rzadko, reglamentowane, tylko o określonej porze. No, chyba że nagrane na video. 🙂
Wiecie, na czym ostatnio się złapałam? Że włączam synowi na youtubie bajki ze swojego dzieciństwa: Bolka i Lolka, Misia Uszatka, Reksia i Pszczółkę Maję. Czy dlatego, że sama wspominam je z sentymentem, czy naprawdę są dobre? Przemyślane, ładnie narysowane, przemycające wartościowe treści, a nie przypadkowe, szybkie, kolorowe, migoczące i rozpędzone, od których może rozboleć głowa?
Samodzielność dziecka. Gdy skończyłam 9 lat dostałam „klucz na szyję” i sama, a raczej z koleżankami, wracałam około 2 kilometrów ze szkoły do domu.
Dziś wiele dzieci ma zegarki z gps’em, komórki z funkcją lokalizacji i paski z adresem, na wypadek gdyby się zgubiły. Rodzice boją się czyhających zewsząd niebezpieczeństw i pokus. Co ciekawe, widzimy je przede wszystkim w świecie „realnym”, a w internecie zupełnie je lekceważymy. Mamy złudne wrażenie, że jeżeli dziecko siedzi w domu – cóż, że przed komputerem lub smartfonem – jest bezpieczne.
Świat idzie do przodu, zmieniają się mody, obyczaje, środki wyrazu, zabawy i zabawki. Czy mój syn będzie potrafił bawić się patykiem? Na razie tak i to uwielbia. Podobnie jak bycie na podwórku: na razie ta aktywność wygrywa absolutnie z każdą inną. Tak bardzo chciałabym, żeby utrzymało się to najdłużej i żeby współczesne dzieci podobnie jak my, w naszym dzieciństwie, poznawały świat głównie przez jedno medium: świata realnego: razem ze swoim smakiem, zapachem, trójwymiarem. Dotykały go, smakowały, słuchały i wąchały. I żeby jak najczęściej uruchamiały wyobraźnię.
Czy chciałabym wrócić do XX wieku? Nie. Bo mimo wielu zalet, miał niewątpliwie też wiele wad. I oczywiście, że w swoim dzisiejszym tekście przedstawiłam tylko mały urywek tamtej rzeczywistości i pominęłam zupełnie różnorakie pozytywy dzisiejszej. Lubię współczesność, to, że mam prawo wyboru, nieograniczony dostęp do różnych dóbr, ale chciałabym móc zabrać z XX wieku to, co najlepsze: czyli tę umiejętność cieszenia się małymi rzeczami, doceniania tego, co się ma i radość z chwili. I żeby ta radość z dzieciństwa została w nas i naszych dzieciach jak najdłużej, a najlepiej na zawsze.