Potrafię się zatrzymać i nie uderzyć dziecka

rys. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę

Nigdy jeszcze nie dałam dziecku klapsa. Co nie znaczy, że jestem z siebie dumna.

Od lat wspieram Fundację Dajemy Dzieciom Siłę i w tym roku również przyjęłam zaproszenie do wzięcia udziału w najnowszej kampanii społecznej: Potrafię się zatrzymaćktóra ma zachęcić rodziców do zatrzymania się, kiedy nerwy biorą górę i poszukiwania konstruktywnych sposobów na opanowanie swoich emocji w trudnych sytuacjach wychowawczych.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że z klapsów nie wynika nic dobrego, miałam to szczęście, że nie musiałam do tej myśli dojrzewać, konfrontować jej z własnym dzieciństwem i podważać metod wychowawczych moich rodziców, bo oni mnie nigdy nie bili.

Mogłabym skończyć na tym tekst, jednak czuję się w obowiązku, by go kontynuować. Chcę pozostać wobec Was i moich dzieci uczciwa. Choć nie ukrywam, że przychodzi mi to z trudnością.

Nigdy nie dałam moim dzieciom klapsa, co nie znaczy, że nie wyrządziłam im bólu. Był czas, w którym powodowana złością, potrafiłam córkę mocniej ścisnąć,  szarpnąć ze złością za włosy podczas czesania czy popchnąć do pokoju. 🙁 To była najgorsza rzecz w moim macierzyństwie, którą najchętniej na zawsze przemilczałabym. Nie zdarzało się to często, nie było to zachowaniem nagminnym, zwłaszcza, że po każdym razie przychodziły wyrzuty sumienia, bo wiedziałam, że robię źle. Nigdy nie dobudowywałam do tego żadnej ideologii o szacunku wobec rodzica, twardej ręce, której warto, żeby się bały itd. Nie, po każdym mocniejszym uścisku, czułam się źle. Do tych sytuacji dochodziło, gdy nie potrafiłam radzić sobie ze złością, gdy sytuacja mnie przerastała. Tak jak w tym filmie:

Ja miałam tak jak ta mama, wyłącznie dobre intencje. Zawsze bardzo kochałam moje dzieci i chciałam dla nich jak najlepiej. Tylko, że czasem sytuacja mnie przerastała i nie wiedziałam, jak się zatrzymać.

Gdy myślę o tamtej sobie sprzed kilku lat, wiem że byłam totalnie zagubiona, bo nie miałam pojęcia jak radzić sobie z tymi przypływami wściekłości. Po pierwsze miałam wyrzuty sumienia z powodu tego, że czuję wobec dzieci złość. Dziś wiem, że to naturalne, że jako rodzice mamy prawo czuć całą paletę uczuć do naszych dzieci. Po drugie nie miałam pojęcia jak tę złość zatrzymać i nie przekuć jej w czyny. Dziś wiem, że są różne sposoby, np. te przedstawione w Poradniku Jak Się Zatrzymać, który powstał w ramach wspomnianej kampanii. Przeczytajcie, podane są tam konkretne sposoby! Niektóre mogą wydawać się śmieszne i banalne, ale są naprawdę pomocne.

Złość tłumiona, negowana, spychana w ciemne zakamarki, karmiona wstydem, strachem i wyrzutami sumienia, nieoczekiwanie wylewała się ze mnie w postaci nerwowych i bolesnych uścisków w wyjątkowo trudnych wychowawczo chwilach. Sytuacja była o tyle dziwna, że zawsze byłam orędowniczką nie bicia dzieci i ogromną przeciwniczką klapsów.  Zawsze wiedziałam, że to fatalna metoda wychowawcza i zupełnie nieskuteczna, chyba że mamy na myśli skuteczność w obniżaniu pewności siebie i wiary w siebie, spowolnienie rozwoju poznawczego i zwiększenie agresji w kontaktach w rówieśnikami.

Gdy czytam na stronie kampanii ten fragment, jest o mnie:

Twoje dziecko wpada w złość, histerię, krzyczy, wrzeszczy, tupie, a Ty czujesz, że jeszcze kilka sekund i zaczniesz robić to samo? Za taką reakcję odpowiada najbardziej „prymitywna”, najstarsza część naszego mózgu, która aktywuje się i przejmuje dowodzenie nad działaniem, uznaje tę sytuację za zagrożenia i włącza reakcję „Uciekaj albo walcz”. Kontrolę przejmuje układ limbiczny, czyli emocje biorą górę nad rozsądkiem. Dziecko wyczuwa narastające zdenerwowanie rodzica, które pobudza jeszcze bardziej dziecko, a na pewno nie pomaga się uspokoić. Jak przerwać to błędne koło? Zajmij swój mózg – daj mu zadanie do wykonania, które uruchomi część odpowiedzialną za myślenie, analizę, liczenie. Ważne, aby nie była to czynność automatyczna, tylko coś, co każe Twojemu mózgowi wyhamować.

Ja nie wiedziałam, ani co się ze mną dzieje, ani tym bardziej jak sobie z tym poradzić i przywołać racjonalną część mojego mózgu i jak wyciszyć tę gadzią. Teraz wiem. Żeby to zrobić, umieć radzić sobie ze swoją impulsywnością i nerwowością, poszłam na psychoterapię. I udało się. Wam, którzy mają z tym problem, może wystarczy refleksja i wiedza, którą możecie zdobyć tutaj. Ja dostępu do takiej wiedzy nie miałam. Cieszę się, że dziś dużo się o tym mówi.

Dziś jestem innym człowiekiem. Dziś nie mam z tym problemów. Nie, żebym nie czuła złości, wprost przeciwnie! Złość czasem się we mnie wprost kotłuje. Bycie mamą dwóch zbuntowanych nastolatek i pełnego energii zbuntowanego 2-latka jest bardzo trudne. I oprócz wielu miłych uczuć i emocji, którymi je darzę, często czuję złość, wściekłość, zniecierpliwienie, smutek, bezsilność, strach, ale nie sprawiam im w związku z tym bólu, ani fizycznego ani psychicznego. Bo umiem się zatrzymać.

Komentarze: