Pozwól dziecku na nieco bałaganu, niech żyje w swoim pokoju po swojemu

dsc_1419

Ilekroć zaglądam do pokojów moich córek, panuje tam idealny porządek.

Ubrania w szafach poskładane w kosteczkę, a wiszące na wieszakach idealnie wyprasowane. Wszystkie przedmioty posegregowane i pochowane do szafek i pudełek, książki stoją równo na półkach pod kątem prostym. Na łóżku tylko pościel przykryta równo narzutą. Na podłodze wyłącznie meble, krzesło i dywanik.  Na biurku tylko lampka. Parapet również: lśni pustością.

A potem nagle budzę się. 🙂

Taka sytuacja to tylko we śnie lub przed ważnymi uroczystościami typu święta, urodziny czy wizyta gości. Wtedy córki same z siebie sprzątają. Wiem, dlaczego tak się dzieje. Bo obserwują rodziców: nasze z mężem wielkie poruszenie, gdy ktoś chce nas odwiedzić.

Na co dzień, owszem: dbamy o porządek, ale oznacza to raczej „ratowanie krajobrazu po bitwie” – na przykład:
– po gotowaniu – po którym doprowadzamy kuchnię do porządku
– po rozlaniu się czegoś – wtedy wycieramy podłogę/myjemy ją
– po rozsypaniu się czegoś lub nakruszeniu – wtedy odkurzamy

To wszystko robimy na bieżąco, bo nie znosimy brudu. Natomiast za nieporządkiem, czyli rozgardiaszem przedmiotów również nie przepadamy, ale jesteśmy w stanie go znieść. Usuwamy go, gdy mają do nas przyjść goście. Oczywiście, gdy goście wychodzą, zawsze postanawiamy sobie, że już od dziś nasz dom będzie tak wyglądał zawsze, ale rzadko kiedy tak się składa. 😉

I zawsze, ilekroć denerwuję się, gdy widzę u córek nieporządek w pokoju (np. na biurku niepochowane do szuflad zeszyty i kredki, na krześle wiszące ubranie, na parapecie rysunek, na podłodze reklamówka z rolkami itd.), powinnam spytać siebie:

– A skąd mają czerpać wzór?

I przypomina mi się moja wizyta sprzed … 10 lat u psychologa „w sprawie córki”. Jedna z rad, które dała mi psycholożka, brzmiała:

Ustal zasady panujące w Waszym domu
i sama też ich przestrzegaj

Łatwo to zweryfikować, stosując następujące powiedzenie:

„U nas w domu ….”

Wystarczy dokończyć zdanie… i się do niego dostosować.

U nas w domu zwracamy się do innych z szacunkiem.
U nas w domu się nie przeklina.
U nas w domu się nie kłamie.
itp.

Jeżeli na przykład chcesz „zwalczyć” w dziecku agresywne zachowanie, krzykliwość, mówisz:

– U nas w domu się nie krzyczy.

Oznacza to, że automatycznie musisz zacząć pracować nad sobą i nie krzyczeć, bo przecież u Was w domu się nie krzyczy!!! Wróć: bo przecież u Was w domu się nie krzyczy…

– U nas w domu dba się o porządek.

Gdy opowiadałam psycholożce, o tym jaką bałaganiarą jest moja córka i że mi w obliczu tego ręce opadają, doznałam olśnienia. A ja to co? Zajrzyj do mojej garderoby. Oczyma wyobraźni ujrzyj totalny chaos w ubraniach. I ja wymagam od córki, żeby utrzymała porządek w szafie?

Oczywiście kodeks panujących w Waszym domu zasad można doprecyzować, np.

– U nas w domu po skończonej czynności/ zabawie odkłada się na miejsce przedmioty/zabawki, których się używało.

Ilekroć mój mąż udziela córkom reprymendy wypominając im, jaki to tworzą wokół siebie bałagan, biorę go na stronę i mówię:

– A teraz spójrz na swoje biurko.

I wszystko jasne – oprócz komputera, stos kartek, trzy teczki, dwie filiżanki, przesyłka z koszulami, którą miał z powodu złego rozmiaru zwrócić do sklepu, ale wciąż się nie składa, więc leży tak od kilku dni, materiały do dwóch projektów, którymi akurat się zajmuje..

Tak więc moim zdaniem najważniejszy sposób na to, jak sprawić, by dzieci sprzątały brzmi:

Świeć przykładem

Zapytaj najpierw siebie:

– Czy Ty od razu po obiedzie sprzątasz?
(bo lubimy mówić dzieciom, żeby sprzątały od razu po skończonej zabawie)

– Czy od razu po zdjęciu suchego prania ze sznurka lub wyjęciu go z suszarki rozkładasz je równo złożone po szafkach? (o prasowanie nie śmiem pytać, bo ja prasuję ubrania wyłącznie bezpośrednio przed nałożeniem)

– Czy gdy rozpoczynasz kolejną czynność, np. czytanie książki, to sprzątasz najpierw po poprzedniej, np. odkładasz komputer „na swoje miejsce”?  Ha! Niech zgadnę: czy Twój komputer ma swoje miejsce? Bo mój nie… A ile kazań się dzieciom naprawiłam o „swoim miejscu”, prawda? 🙂

Za każdym razem, gdy powiesz dziecku, żeby najpierw złożyło puzzle, zanim otworzy pudło z klockami, przyjrzyj się, czy nie jesteś przypadkiem zaangażowany w kilka czynności jednocześnie i żadnej nie chcesz definitywnie zamykać. 🙂

Ciekawymi radami i przydatnymi praktykami na to jak nauczyć dzieci dbania o porządek w pokojach dzieli się również Marysia Górecka z bloga mamygadzety.pl TUTAJpolecam!

dsc_1393

Sprzątanie jako wielka frajda czy katorga?

Niektórzy zalecają też jako dobry sposób na nauczenie dzieci sprzątania przedstawianie go jako wielkiej frajdy. Na przykład mama mojego męża próbowała tego sposobu na swoim kilkuletnim wówczas synku, którego przekonywała:

– WSZYSTKIE dzieci UWIELBIAJĄ odkurzać!

Nabrał się na to i dopiero po kilku tygodniach zorientował, że to ściema. Niestety, gdy mi to opowiadał, nie mogłam pękając ze śmiechu, krzyknąć:

– Ale naiwny! Buahahaha!

… bo moi rodzice robili coś bardzo podobnego. 🙂

Otóż któregoś dnia, gdy kupili nowy odkurzacz, klasnęli w ręce, zawołali mnie i siostrę i zapowiedzieli, przyjmując ton, jakby dzielili się z nami radosną nowiną:

– Dziewczynki, mamy dla Was nieee-spoooo-dziankę!! Patrzcie, jaki wspaniały odkurzacz kupiliśmy!

Atmosfera była tak podniosła, że brakowało tylko, żeby w domu zaczęły wybuchać fajerwerki i rozbrzmiewać fanfary.

– Nie chcemy, żebyście pokłóciły się o tak błahą sprawę, jak pierwszeństwo w zabawie odkurzaczem, więc ustalimy dyżury: w jednym tygodniu odkurza starsza, a w drugim młodsza i tak na zmianę. I pamiętajcie, proszę nie zabierać siostrze odkurzacza, gdy nie trwa akurat jej dyżur!

Oczywiście dałyśmy się na to nabrać. Każda z nas z utęsknieniem wyczekiwała swojego tygodnia i chwytając wreszcie w ręce odkurzacz, czuła się jakby wygrała milion dolarów. Niestety po jakimś czasie przejrzałyśmy na oczy. 🙂

Tymczasem jak obserwuję teraz z lotu ptaka swoje życie (mhm, czyżby blogowanie było dla mnie niczym autopsychoterapia? :)) – to widzę, że oboje z mężem podchodzimy do sprzątania jako do udręki. Wzdychamy robiąc generalne porządki, krzyczymy odkurzając, marudzimy widząc sterty suchego prania, zrzędzimy zabierając się za sprzątanie kuchni itd. Chyba więc jasne, dlaczego córki tak odwlekają porządki? Kto, oprócz masochistów, świadomie chciałby podejmować się czegoś, co mu sprawia ból?

Po napisaniu tego tekstu postaram się zrobić w moim domu dobry PR wokół sprzątania. 😀

dsc_1424

Porządek w domu, porządek w życiu?

Ile razy wykrzyczałam w stronę córek tekst:

– Posprzątaj swój pokój, nie rozumiem jak możesz się uczyć/czytać/funkcjonować w takim bałaganie!

Tymczasem moje córki, mimo nieporządku w pokojach, uczą się doskonale, nie mają większych problemów towarzyskich i ogólnie ich życie układa się całkiem w porządku. 🙂

(Podkreślam jednak, że używając dziś określenia „nieporządek” mam na myśli rozgardiasz przedmiotów, a nie brud. )

Może więc bardziej trafionym nagłówkiem byłby następujący?

Może mam bałagan na biurku, ale staram się mieć porządek w życiu?

W myśl zasady, że nie da się ogarnąć wszystkiego i jeżeli będziemy skupiać całą swoją energię na utrzymywaniu idealnego porządku, upośledzimy nasze inne aktywności? Bo nawet jeżeli zatrudnimy pomoc domową to zwykle przychodzi ona raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu, a chcąc zachować idealny porządek – co jest przecież bardzo trudne, zwłaszcza, gdy ma się dzieci, spożywa się posiłki w domu, a nie restauracji, pierze się w domu, a nie pralni i prowadzi się „normalne życie” – to żeby mieć ów pełny ład – trzeba ciągle nad tym pracować! A ja np. wolę ten czas poświęcić sobie i dzieciom. Lub czasopismom.

Można iść jeszcze jednym tropem:

Pokaż mi swoje biurko, a powiem Ci, kim jesteś

Fakt, że tu mowa tylko o biurku, ale pewnie jakoś to można uogólnić na większy obszar. Otóż psychologowie z Minnesoty przeprowadzili badania, z których wynikało, że:

  •  praca przy czystym i uporządkowanym biurku sprzyja zdrowemu stylowi życia, szczodrości i życiu zgodnie z regułami,
  • natomiast praca w nieuporządkowanej przestrzeni pomaga w kreatywności i szukaniu nowych pomysłów.

Tę wiedzę: wpływu otoczenia na zachowanie człowieka coraz częściej wykorzystują  firmy, tak aranżując swoje przestrzenie, by skłonić pracowników albo do niekonwencjonalności  (np. agencje reklamowe) albo trzymania się standardów i zasad  (np. urzędy i banki) .

Powiem Wam, że u mnie to by się zgadzało. Zawsze miałam problem z uporządkowaną przestrzenią, za to brak problemów z nieuporządkowanym myśleniem. W sensie: moje myślenie owszem, było nieuporządkowane, ale dzięki temu doprowadzało mnie do wielu różnych nieoczywistych wniosków, myśli i działań. (oczywiście czasem, w innych sferach życia przeszkadzało! zwłaszcza sprawach urzędowych).

Piszę o tym, żeby zwrócić uwagę na fakt, że może niektórym po prostu trudniej jest utrzymać, ze względu na określone predyspozycje psychiczne, porządek wokół siebie? I nie można wymagać od nich tego na siłę?

Każdy ma własną definicję porządku?

Trudno mi podsumować ten tekst: bo z jednej strony, pisząc go, zrozumiałam, że powinnam nieco ukrócić moją codzienną walkę z dziećmi o porządek w ich pokojach.

– A posprzątałaś w pokoju?! – jest chyba najczęściej słyszaną frazą w naszym domu. Krzyczę tak od wielu lat i chyba wszyscy już mają tego dość. 🙂

Z drugiej strony, na pewno zupełnie nie odpuszczę, bo myślę, że warto wyrabiać w dzieciach nawyk porządkowania przestrzeni: odkładania zabawek, przedmiotów, ubrań na swoje miejsce. Warto też dawać dobry przykład swoim zachowaniem. Jednocześnie jednak nie można popadać w paranoję, wymagając idealnego porządku, tak by stał się ważniejszy niż dobre relacje między domownikami. To pokój jest dla dziecka, a nie dziecko dla pokoju.

Nie bądźmy niewolnikami porządku, czyli w sytuacji, gdy znika nie traćmy dobrego humoru. Pozwólmy sobie i naszym dzieciom na odrobinę luzu. Niech żyją po swojemu.

Tekst powstał w ramach projektu Pokoje Dziecięce, który razem z blogiem Mamy Gadżety realizujemy pod patronatem IKEA. Bardzo zachęcam Was do lektury tekstu Marysi Góreckiej, w którym daje kilka cennych rad jak nieinwazyjnymi sposobami pomóc dzieciom utrzymać w ich pokojach porządek. Mnie natomiast, w wizualizacji bałaganu pomogły córki oraz komódka HEMNES. 🙂

IKEA

Moje pozostałe teksty w ramach „Pokojów Dziecięcych”, w których o życiu „w pokoju” opowiadam z perspektywy psychologiczno-socjologicznej 😉 znajdziecie tutajNastępny, ostatni już tekst w ramach cyklu, będzie poświęcony Pokojowi Nastolatka. To dla mnie chyba najbardziej stresujący odcinek: przekonacie się, dlaczego. 🙂

Komentarze: