Spotkanie z blogerką celebrytką

W piątek Białystok odwiedziła najpopularniejsza blogerka parentingowa na świecie: Marysia Górecka, autorka bloga mamygadzety.pl. Kilka dni wcześniej okazało się, że tego dnia ma padać u nas deszcz, dlatego czym prędzej zainterweniowałam w sprawie poprawy pogody u władz miasta. W końcu taka persona jak Maria ma prawo żądać dostępu do słońca!

Ciągle towarzyszyli nam paparazzi. Nie chcieli oddać nam zdjęć, a takiego spotkania nie mogłyśmy nie uwiecznić,  dlatego jako naszego osobistego fotografa zaangażowałam moją młodszą córkę.

Nasze wspólne zdjęcie, wstawione na Instagram i Facebook, chwilę potem obiegło cały świat.

Maria znana jest z tego, że oczekuje od osób, z którymi się spotyka, by miały jeden element garderoby taki sam jak ona. Dobę przed spotkaniem wysyła listę ubrań i dodatków, które tego dnia będzie na sobie lub ze sobą mieć. Jest na tyle wspaniałomyślna, że daje towarzyszowi spotkania swobodny wybór. Zdecydowałam, że nałożę czarne legginsy.

(W obliczu pytań oraz zapytań, które otrzymujemy, informuję, że TAK: jesteśmy otwarte na legginsowe kampanie. Czekamy na przesyłki, dary losu, propozycje współprac od producentów i dystrybutorów legginsów).

Następnie udałyśmy się na obiad. Niestety nie mamy z tej wizyty zdjęć, bowiem moja osobista 8-letnia fotografka nie jest internautką i nie rozumie, jak ważne jest fotografowanie jedzenia i hashtagi #instafood i #omonomom. Zawiodła na całej linii! Zresztą nie tylko w kwestii zdjęć. Przez pierwszą połowę spotkania, moje dziecko nie było pogodne, bystre i sympatyczne, czyli takie, jak prezentuję je na blogu, lecz skrzywione, marudne i złośliwe.

Przykładowo: gdy prosiłam, by robiła nam zdjęcia staranniej, np. bardziej z bliska, robiła takie:

Gdy podirytowana zabierałam jej aparat fotograficzny, mówiąc:

— Nas nie potrafisz sfotografować, to chociaż pozuj porządnie! — to odwracała się tyłem do obiektywu.

Marysia pocieszyła mnie, że jej dzieci również utrudniają jej sesje fotograficzne. Albo bezczelnie odwracają się od obiektywu, albo robią niefotogeniczne miny, rujnują stylizacje: brudzą ubranka, niszczą fryzury, bawią się w zabawy zupełnie nienadające się do sfotografowania. Uff,  już myślałam, że to tylko z moimi jest coś nie tak.

Gdy na chwilę zostałyśmy same, upomniałam córkę:

— Przecież umawiałyśmy się: miałaś być wesołą Młodszą Córki Nishki! Jak teraz wróci Pani Blogerka powiedz coś śmiesznego, ok?

*

Podczas spotkania bacznie analizowałam tzw. wiarygodność blogera, czyli sprawdzałam, czy to co wypisuje jest spójne z tym, co robi.

Otóż w tekście 7 powodów, dla których nie należy zachodzić w ciążę Maria Górecka, żona Michała, napisała, że jest wiecznie głodna. Pisała:

[su_quote]Bez względu na to, jakiej wielkości posiłek zjem, 5 minut później mój organizm nie pamięta, że w ogóle jadł i zaczyna rozmyślać o tym, co powinno pojawić się w moim żołądku już za kilka minut. I tak na okrągło. .[/su_quote]

Czyżby? Zjadła lody, następnie pizzę i nie chciała już zjeść drugiej porcji lodów..

Po obiedzie wróciłyśmy na plac zabaw. Maria zamiast biegać za córką, przytrzymywać ją na drabinkach, asystować przy zjeżdżali, pomagać przy wchodzeniu na schodki, a nawet po prostu: bawić się zamiast niej, żeby było bezpieczniej, bezczelnie siedziała na ławce i rozmawiała ze mną i tylko co jakiś czas zerkała na dziecko. Zresztą sama o tym pisze w tekście O tym czego, rodzic NIE powinien robić na placu zabaw. To więc na plus: pisze o sobie jako o wyrodnej matce i ja to potwierdzam: tak się też zachowuje.

Nie tylko ja czujnie przyglądałam się wiarygodności blogera. Gdy dołączyła do nas moja starsza córka, która akurat wróciła z uroczystości zakończenia roku szkolnego, Marysia poprosiła ją, by ta pokazała jej swoje świadectwo szkolne.

— Twoja Mama pisała niedawno, że masz średnią 5,5,  pokażesz mi swoje świadectwo?

(vide 5 wskazówek, jak wychować inteligentne dziecko)

Uff, na szczęście mamy przygotowane dyżurne świadectwo z czerwonym paskiem, które pokazujemy zainteresowanym 😉

Komentarze: