Witajcie. Bez zbędnego owijania w bawełnę, wyłożę od razu kawę na ławę. Jestem mężem Nishki. Jedynym autorem tego bloga. Wszystkie teksty, które tu czytaliście, zostały napisane przeze mnie.

burton wielkie oczy

Nishka to sympatyczna dziewczyna, ale nie potrafi pisać. Ma poważne trudności ze sformułowaniem zdania, tak by, przeczytane, rozbudziło chęć na poznanie następnych. Ma ubogi zasób słownictwa, co znacznie utrudnia jej przelanie myśli na papier. Jej zdania ciągną się niczym rozgotowany makaron, na widok którego dzieci wzdychają:
– O nie, znowu ten makaron? Ale nuuuda…

Od lat jestem zakochana w Angelinę Jolie, a po wczorajszym seansie zupełnie nie mogę przestać o niej myśleć 😉 Czy warto obejrzeć „Czarownicę”, czyli kolejny obraz zainspirowany bajką o „Śpiącej Królewnie”?

czarownica angelina jolie

Oprócz kapitalnej kreacji Angeliny, w filmie ujęło mnie to, że historia, którą znamy z bajki, została przedstawiona zupełnie inaczej, a dokładniej: z innej perspektywy. Z perspektywy czarownicy. Dlaczego stała się zła? Dlaczego ma serce z kamienia? Nikt nie jest zły bez przyczyny.

Tak, tak, to nie żaden fotomontaż ja i Tilda polecamy tę samą książkę! Chodźcie, opowiem Wam dlaczego. 🙂

tilda swilton kosmonautka

– Mamo, a gdzie ty pracujesz? – zagadała mnie 8-latka.
– W Internecie – odpaliłam.
– Ale jaki wykonujesz zawód? Wiesz, na przykład prezydentka albo kosmonautka? – dziecko podało przykłady zawodów 🙂

 Tak jak Tuwima kocham, tak nie zniosłabym, gdyby on kochał mnie. Dotarłam do listów, które wysyłał ukochanej i mimo że czyta się je z wielką przyjemnością, to oddycham z ulgą, że nie kierował ich do mnie. Dlaczego? Chodźcie, opowiem Wam o tym, jaka jest moja miłość w kontekście książki „Moja miłość” Juliana Tuwima.

Moja Miłość Tuwim

Fotografowałyśmy dziś z młodszą córką dwie książki. Oczywiście jak zwykle, gdy aparat fotograficzny poszedł w ruch, przypałętały się do nas zwierzęta. To dobra okazja, żeby od razu podzielić się z Wami kilkoma dialogami, które w moim notesie widnieją pod hasłem: „książka”.

jeż pepe

Młodsza córka przegląda słownik ortograficzny. Nagle zasmucona stwierdza:
—  Mojego imienia oczywiście w słowniku nie ma 🙁

Zawsze, ilekroć chcę zrobić książce sesję fotograficzną, zbiega mi się stado zebr.

Jakiś czas temu naszła nas ochota na zrobienie czegoś zwariowanego i zamiast kolejnego czworonoga sprawiliśmy sobie zebrę. Nawet się nie spostrzegliśmy, jak w ciągu miesiąca (bowiem ciąża zebr trwa piętnaście tygodni) rozmnożyła nam się do całego stada! Sympatyczne to zwierzęta, na dodatek lubią myć okna, ale mają jedną poważną wadę: nieustannie chcą być w centrum uwagi. Fotografowałam wczoraj „W oparach absurdu” Antoniego Słonimskiego i Juliana Tuwima (kojarzycie tych blogerów?) i zebry nieustannie wchodziły mi w obiektyw.

pismo IskryPamiętacie jak kilka tygodni temu napisałam o „Hobbicie”? Dzień przed naszą wyprawą tam i z powrotem do kina, moja starsza córka spanikowała:
— Mamo! Przecież ty nie dość, że nie byłaś ze mną i tatą rok temu w kinie na pierwszej części „Hobbita”, to jeszcze nie czytałaś tej książki!
—  To prawda — przytaknęłam.
Nastolatka czym prędzej pobiegła do naszej domowej biblioteczki, chwyciła „Hobbita” Tolkiena i niemal rzuciła we mnie książką.
— Czytaj! Przeczytaj chociaż do strony 118!

Nie miałam wyjścia: przeczytałam! Podzieliłam się z Wami kilkoma cytatami z książki, poruszyłam w tekście wątek roli, jaką odgrywa tłumacz ,w komentarzach wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja (link do tekstu). Cytując fragmenty książki, podałam oczywiście źródło, czyli również wydawcę. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka dni później Wydawnictwo Iskry odezwało się do mnie, chwaląc moją „niesztampową recenzję” i proponując współpracę!