– Czy masz jakąś wizję nowej fryzury? – spytała mnie Irmina.
– Wizji nie mam, ale nie ukrywam, że chciałabym coś zmienić…
– Grzywka?
– Nie.
– Czerwony kolor?
– Nie.
Kilka godzin później miałam grzywkę i czerwone włosy. 🙂
– Czy masz jakąś wizję nowej fryzury? – spytała mnie Irmina.
– Wizji nie mam, ale nie ukrywam, że chciałabym coś zmienić…
– Grzywka?
– Nie.
– Czerwony kolor?
– Nie.
Kilka godzin później miałam grzywkę i czerwone włosy. 🙂
fot. Mały Kadr
Przecież ciąża i poród nie są wyrokiem sądu, skazującym nas na kilka lat izolacji od ludzi. Nasz dom nie jest więzieniem. Nasze dziecko nie jest strażnikiem, który trzyma nas w celi. Nie musimy przykuwać się kajdankami do dziecięcych łóżek. Jesteśmy wolne: wychodźmy z dzieckiem do ludzi, wszędzie, gdzie tylko chcemy, a nie tylko na plac zabaw i do przychodni lekarskiej.
Czy udaje mi się utrzymać w życiu równowagę? Przyznam, że nie jest to proste, bo od lat błędnik odmawia mi posłuszeństwa i gdy tylko zamykam oczy i rozkładam ręce, nie jestem w stanie zrobić nawet jaskółki, mimo że nie jestem w stanie upojenia. 🙂 Czy balansowanie między różnymi sferami życia przychodzi mi z łatwością?
Słyszałam kiedyś o koncepcji, według której na ludzi można czasem spojrzeć jak na drzewa.
Przeglądałyśmy kiedyś z przyjaciółką internet i natrafiłyśmy na cytat z Francisa Bacona (o ile dobrze orientuję się, to taki bloger żyjący w XVII wieku): „Przyjaźń podwaja radości, a o połowę zmniejsza przykrości”. Spodobała nam się ta myśl i postanowiłyśmy, że – w celu zabezpieczenia swoich interesów – spiszemy umowę naszej przyjaźni. Oto podstawowe punkty, które zawarłyśmy w naszej umowie.
To, że jestem kobietą nie ma w tej kwestii najmniejszego znaczenia. Moje córki na przykład są doskonale zorientowane w technologiach i obsłudze najróżniejszych urządzeń. I z drugiej strony znam mężczyzn, którzy radzą sobie w tej dziedzinie równie słabo jak ja. Płeć nie ma tu nic do rzeczy.
Cieszę się, że w odpowiednim momencie uświadomiłam sobie, że mam skłonność do bycia Matką Polką Poświęcającą Się. Nie mam wątpliwości co do tego, czy warto robić coś dla innych. Oczywiście, że tak. Ale nie kosztem siebie.
Ktoś niedawno spytał mnie, jak relacja z Mamą wpłynęła na moje poczucie piękna, własnej wartości, pewność siebie. Otóż jestem wdzięczna mojej Mamie za to, że nie budowała poczucia mojej wartości na tym, jak wyglądam.
Kilka dni temu skończyłam 35 lat. Niektórzy mówią, że wyglądam na mniej niż swój wiek. Na przykład młodsza córka, gdy pyta:
– Mamo, ile masz lat?
A ja odpowiadam, że 35, to wykrzykuje:
– Wyglądasz o wiele młodziej!
– Dziękuję, córeczko. A na ile lat wyglądam?
– Na … 34!
fot. Pikolina Żudit
Trzy lata temu, gdy mój blog raczkował, córki w ramach psikusa i strojenia sobie żartów z biednej matki, zaangażowały się w jego promocję.
— Mamo, postanowiłyśmy pomóc ci w promocji bloga i przygotowałyśmy kilka haseł reklamowych — poinformowała mnie starsza córka i znacząco spojrzała na młodszą siostrę.
fot. Agnieszka Dzieniszewska Buuba
Wiele osób mówiło mi, że zachowuję się czasem, jakbym była „pod wpływem”. Pobudzona, wpadająca w stany euforii, pełna energii, ruchliwa. Nadszedł czas, żebym zdradziła Wam, co biorę.
Copyright © Nishka 2013-2017 • Wszelkie prawa zastrzeżone: zabronione jest kopiowanie tekstów i zdjęć pochodzących z bloga.