Jaką teściową chciałabym być?


Istnieje duże prawdopodobieństwo, że kiedyś będę miała sposobność zostać czyjąś teściową. Zastanowiłam się, jaką teściową chciałabym być. Oto moja deklaracja, do której zajrzę, gdy któreś z moich dzieci wejdzie w związek małżeński lub konkubencki. 🙂

Nie będę zazdrosna o synową ani zięcia. Nie będę płakać na myśl o tym, że wraz z tym związkiem, straciłam swojego syneczka lub córcię. Być może poczuję lekki ból na myśl o upływającym czasie i przemijaniu, ale będę się cieszyć, że idą do przodu i układają sobie życie, jak chcą. Zaakceptuję fakt, że życiowy etap, w którym jako rodzice byliśmy na pierwszym miejscu minął i teraz ustępujemy miejsca dla ich partnerów życiowych.

Nie będę konkurować ze swoją synową ani zięciem. Nie będę nas do siebie porównywać, w ich towarzystwie nie padną słowa typu:
– U nas zawsze na stole był obiad. Pełnowartościowy, dwudaniowy, na talerzu domowym, a nie barowym. Szkoda, że u was tak nie jest.

Nie będę wtrącać się w ich sprawy.
Podejmą decyzję, że nie chcą mieć dzieci lub że nie planują ich ochrzścić? To ich sprawa, mają prawo żyć jak chcą.

Uszanuję sposób, w jaki będą wychowywali swoje dzieci.
Jeżeli będzie im zależeć na tym, żeby nie jadły słodyczy, nie będę kupować wnukom wafelków, batoników, lizaczków, „bo babcia jest od rozpieszczania”. Babcia może być od rozpieszczania i dogadzać wnukom na różne sposoby, ale wydaje mi się, że powinno to się odbywać bez łamania zasad ustalonych przez rodziców. Jeżeli zdecydują się wychować dziecko w diecie wegetariańskiej, nie będę proponować mu zupy na mięsnym wywarze, „żeby choć u babci zjadło zdrowe i odżywczo.”

Jeżeli mój zięć lub synowa będą inni niż sobie wymarzyłam, zostawię to „rozczarowanie” dla siebie. Zaakceptuję wybory życiowe mojego dorosłego dziecka, a sama skupię się na swoim życiu. Jeżeli pojawi się coś niepokojącego i mojemu dziecku będzie działa się krzywda, wyciągnę do niego pomocną dłoń. Niech wie, że może na mnie liczyć, ale nie będę mu się narzucać.

Będę szanować granice „młodej” pary („starej” też).
Nie będę odwiedzać ich bez zapowiedzi, a gdy na przykład zamieszkają w mieszkaniu, które im dałam, udostępniłam czy pożyczyłam, nie będę wchodzić „jak do siebie”. Uszanuję ich przestrzeń. Zanim odwiedzę, najpierw zatelefonuję z pytaniem, czy mogę to uczynić. Jeżeli okaże się, że to nie jest dobry moment, nie obrażę się, nie dostawszy zaproszenia.

Nie zaproponuję, żebyśmy razem zamieszkali (chyba, że przez krótki czas, potrzebny np. do przeprowadzki, remontu itd). Więcej pisałam o tym tutaj.

Nie będę nachalna i wszędobylska.
Nie będę telefonować codziennie, a nawet co kilka dni z pytaniami:
– Co u was? Jak minął dzień? Jak sobie radzicie? Jak się czujecie?

Słowem, pozwolę mojemu dziecku oddalić się ode mnie. Vide Pozwól dziecku odejść od siebie. 

Co jakiś czas spróbuję złapać kontakt, ale będę to robić bez presji i na luzie. Wyjdę też z założenia, że jeżeli zechcą, zadzwonią do mnie  i wyjdą z propozycją spotkania sami.

Nie będę zawłaszczać im wolnego czasu, np. regularnie i często zapraszając ich na obiady, chyba, że wyraźnie mnie o to poproszą, a ja będę miała na to ochotę. Przyjmę do wiadomości i zaakceptuję fakt, że jestem ich matką i teściową, a nie kumpelą i znajomą.

Pozwólcie, że przy tym punkcie zacytuję fragment książki „Sceny z życia małżeńskiego” Ingmara Bergmana (świetna, wracam do niej często, filmu o dziwo jeszcze nie oglądałam).

„JOHAN Dlaczego nie mogłaś zasnąć?
MARIANNE Bo ogarniała mnie coraz większa wściekłość.
JOHAN Czy powinienem się do czegoś poczuwać?
MARIANNE Wyjątkowo nie ty jesteś winien, kochanie. Wściekłam się na ten przeklęty niedzielny obiad u rodziców.
JOHAN No przecież w niedzielę zawsze jesteśmy na obiedzie u rodziców, twoich lub moich.
MARIANNE To nie ma sensu.
JOHAN Robimy to ze względu na nich.
MARIANNE Teraz jednak zamierzam zadzwonić i odwołać.
JOHAN Zamierzasz odwołać? A jak ci się zdaje, co twoja mama na to powie?
MARIANNE A niech mówi, co jej się podoba. Urządzimy sobie wspaniałą niedzielę tylko my i dwoje dzieci.
JOHAN Dobrze, jeżeli potrafisz to przeprowadzić.
MARIANNE Czuję, że coraz większa złość mnie ogarnia. (….) Pomyśl tylko sam. Całe nasze życie jest pokratkowane. Każdy dzień, każda godzina, każda minuta. W każdą kratkę wpisano, co mamy robić. Stopniowo wypełniamy te kratki, we właściwym czasie. A gdy nagle jakaś kratka okazuje się pusta, strach nas ogarnia i natychmiast stawiamy w niej jakiś znaczek.”

[Chętnie przepisałabym kolejne fragmenty tej książki, a najlepiej od razu całą, ale może jednak lepiej będzie jeżeli sami ją przeczytacie :).]

Prawdopodobnie będę miała ochotę widzieć swoje dzieci i wnuki bardzo często, ale uszanuję to, że oni mogą tego chcieć nieco mniej. Będę cieszyć się z tych chwil, w których uda nam się spotkać, a nie żyć żalem o te, w których to się nie udało.

Nie będę szantażować ich emocjonalnie mówiąc:
– Tak mi przykro, że tak rzadko mnie odwiedzacie.
– Tak mi smutno, że nie chcecie zabrać mnie ze sobą na wakacje.
– Czuję, że jestem nikomu niepotrzebna.
– Proszę, nie wyjeżdżajcie do innego miasta, nie przeżyję tego.

Nie będę budzić w nich poczucia winy, że czegoś nie zrobili: na przykład, że zbyt rzadko odwiedzają mnie lub telefonują do mnie.
Nie będę budzić w nich poczucia obowiązku, doprowadzającego do tego, że będą robić coś wbrew sobie.
Nie będę budzić w nich poczucia strachu – czyli poczucia, że jeżeli czegoś nie zrobią, mnie stanie się coś złego.

Słowem, nie będę swoim zachowaniem zalewać ich „MGŁĄ”- które to słowo jest tłumaczeniem teorii szantażu emocjonalnego nazwaną przez psychologów FOG (ang. „mgła”), na którą składają się trzy słowa:

F jak „fear”, czyli strach, lęk.
O jak „obligation”, czyli obowiązek.
G jak „guilt”, czyli wina.

Tak jak sama będę starać się traktować ich uczciwie, tego samego będę oczekiwać od nich. Jeżeli poproszą mnie o pomoc przy wnukach, pomogę – o ile będę mogła. Jeżeli na przykład poproszą mnie o to, bym zrezygnowała z pracy zawodowej na rzecz opieki nad wnukiem, a ja nie będę na to gotowa lub do tego chętna – powiem im to uczciwie i będę liczyć na zrozumienie.

Będę życzliwa, serdeczna i ciepła, no chyba, że mnie czymś wkurzą. 😉

*

I ja i mąż, mamy na szczęście szczęście do teściów i teściowych i jesteśmy z naszych relacji zadowoleni. Choć oczywiście kilka spraw musieliśmy wspólnie wypracować, bo tak idealnie jak w książce i tekście na blogu w życiu nigdy nie jest. 😉 Mam nadzieję, że to samo będą mogły kiedyś pomyśleć o mnie, przyszłej teściowej, moje dzieci i ich partnerzy.

Komentarze: