O umiejętności mówienia NIE

fot. Pikolina z Żudit.pl

Cześć, jestem Nishka i mam problem z mówieniem „nie”, zwłaszcza gdy prosi mnie o coś osoba, którą lubię. Nie chcę sprawić jej przykrości ani tworzyć problemów i bywa, że postępuję wbrew sobie. Opowiem Wam dziś trzy krótkie historie, które niedawno mi się przytrafiły i które ukazują, dlaczego warto zaopiekować się sobą.

Historia nr 1: Pożycz nam swój tekst

Telefonuje do mnie koleżanka z wydawnictwa, w którym kiedyś pracowałam.

— Nishka, mamy problem i niespodziewaną sytuację: wycofał się jeden z reklamodawców, a gazeta idzie dziś do druku. Czy moglibyśmy w tym miejscu opublikować jakiś twój tekst?

— Wolałabym nie.

— Oczywiście sama zdecydowałabyś jaki.

— Niestety nie, tematyka Waszej gazety zupełnie nie koresponduje z moim blogiem, poza tym jedynym miejscem, na którym publikuję moje teksty jest mój blog – mówię po chwili namysłu.

A w środku dopadają mnie myśli:

— Ty egoistko. Co ci szkodzi pomóc koleżance? Ona będzie miała problem z głowy, a Ciebie to nie kosztuje: udostępnić jej swój tekst. 

Koleżanka przyjmuje to ze spokojem i mówi, że wykona telefon do kogoś innego, nie ma problemu.

 

Historia nr 2: Nishka jako Nimfa w filmie

Wiadomo było, że postać Nimfy jako propagatorki pornografii, którą odegrałam kilka tygodni temu w  tym filmie  ma mieć wymowne ubranie. W opisach postaci, w scenariuszu, pojawiała się Nimfa Lateks. Poprosiłam, żeby w razie czego przygotować też drugą opcję stroju: luźniejszą i skórzaną.

—  Nie podoba mi się ten lateks… — marudziłam.

—  Nimfa jest przerysowana, to dobry strój —  przekonywali.

—  Poza tym obawiam się, że psy mogą zniszczyć ten skórzany, a wolałabym, żeby do tego nie doszło— kostiumolożka sięgnęła i po ten argument, żeby mnie przekonać.

I to jest właśnie ten moment, w którym budzi się we mnie spolegliwa Nishka, która myśli:

— Nie chcę nikomu psuć wizji. Przecież Nimfa miała być w lateksie. Lateks będzie lepiej wyglądał. Psy nie zniszczą lateksu. Nie narażę nikogo na straty. Nie będę robić problemów. Nie gwiazdorz, Nishka.

Jednak dalej prowadzę ze sobą wewnętrzny dialog i odpowiadam głośno:

—  Nie będę w lateksie, bo będę czuła się w nim niekomfortowo.

Nikt nie robi z tego problemu, szanują moją decyzję, a psy nie niszczą stroju 🙂

(Ach, te problemy blogerów, widzicie teraz, jaki mam ciężki kawałek chleba 😉

*

Mój mąż nie ma problemów z asertywnością. Jeżeli czegoś nie chce, po prostu odmawia. Jeżeli na coś nie ma ochoty, nie godzi się na to. On czytając mój tekst, jak być może wielu z Was, skrzywiłby się: „Ale o co chodzi? Wielki mi wyczyn: odmówić, phi.”

Dla mnie to poważny problem, bo ciężko mi odmówić, zwłaszcza gdy rzecz dotyczy ludzi, których lubię. Nie chcę sprawić im przykrości albo nie chcę tworzyć problemów.

W życiu często troszczyłam się bardziej o innych niż o siebie. Opiekowałam się ich uczuciami, emocjami, dbałam o ich potrzeby. Uczestniczyłam w spotkaniach, na które nie miałam czasu, podejmowałam się zadań zaniedbując swoje sprawy, poświęcałam swój czas innym ludziom zamiast np. swoim dzieciom.

Gdy bardziej niż o siebie troszczymy się o innych, robimy się coraz bardziej sfrustrowani, bo robimy coś wbrew sobie.

Gdybym nałożyła ten lateks, czułabym się niekomfortowo, czułabym się źle sama ze sobą. Najprawdopodobniej tak by mnie to zblokowało, że fatalnie zagrałabym postać Nimfy.

Gdybym zgodziła się na publikację mojego tekstu w gazecie, z którą nie łączy mnie tematyka i klimat, po uczuciu radości, że pomogłam koleżance, przyszłaby za chwilę frustracja: że zrobiłam coś wbrew sobie i swoim zasadom, że jestem gdzieś upchnięta między jedną reklamę a drugą.

Od jakiegoś czasu uczę się opiekować się sobą i odmawiać.

fot. Pikolina z Żudit.pl

Pytanie, kiedy ustąpić? Kiedy NIE odmówić? Kiedy bardziej niż sobą zaopiekować się jednak innym człowiekiem?

Historia nr 3: Miejsce w autobusie

Od roku, z powodu prac remontowych na trasie Białystok – Warszawa nie kursują pociągi. Korzystam więc z komunikacji autobusowej, co jest uciążliwe, zwłaszcza gdy pokonuje się tę trasę kilka razy w miesiącu.

W autobusie jest ciasno, dlatego zajmuję zawsze ostatnie miejsce na środku. Nie przeszkadza mi wtedy fotel pasażera siedzącego przede mną.

Wczoraj jak zwykle zasiadłam w SWOIM stałym miejscu, kiedy po chwili podszedł do mnie mężczyzna.

—  Czy mogłaby pani przesunąć się i usiąść dalej? – spytał mnie uprzejmie.

—  Nie, świadomie zajęłam to miejsce i zależy mi na nim – odpowiedziałam asertywnie. Doprawdy, jak on śmie wypraszać mnie z MOJEGO miejsca? 😉

—  Bardzo panią proszę, też mi na nim zależy…

—  Nie, przykro mi, ale nie. Chcę tu siedzieć – dalej walczyłam, zwłaszcza że wiedziałam, że muszę podczas drogi korzystać z komputera.

—  Ale.. ale ja mam 2 metry i 8 cm wzrostu i nigdzie indziej się nie zmieszczę, to znaczy zmieszczę, ale ledwo..

Ten argument rozłożył mnie.

— Oczywiście, rozumiem, proszę bardzo — odparłam, przesuwając się.

Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo wysoki jest ów mężczyzna. Aż dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłam. Czyżbym była zbyt skupiona na sobie?

Komentarze: