Uważajmy, żeby nie przegapić tego, że nasze dziecko jest w tarapatach

Dzieci pozostawione ze swoimi problemami są łatwiejszym celem uwodzenia w sieci.

Najpierw zachęcam Was do tego, żebyście obejrzeli ten film. Trwa dosłownie minutę i moim zdaniem jest naprawdę wart uwagi.

Rodzice głównej bohaterki nie są złymi rodzicami, widać, że się starają. Wychodzą całą rodziną na spacer, jedzą wspólnie posiłki, dbają o to, by córka nie korzystała przed snem z telefonu, dostrzegają, że ma jakiś problem i z troską pytają, dlaczego. Z pewnością bardzo kochają swoje dziecko i chcą dla niego jak najlepiej.

Jest jednak jedno ale: są nieuważni. Ojciec nie jest z nią tu i teraz: przy lustrze, na które spogląda zakompleksiona i niepewna siebie dziewczyna, lecz gdzieś tam zaraz: przy obiedzie, który czeka na stole. Nie jest z nią tu i teraz w jej pokoju, z którego nocą wysyła nieznajomemu półnagie zdjęcia, lecz gdzieś w jutrzejszym dniu, w którym trzeba rano wstać do szkoły. Ojciec kocha córkę i chce, żeby była najedzona i wyspana, ale w pędzie życia umyka mu, że jego dziecko jest ofiarą manipulacji niebezpiecznego internauty.

Matka podobnie: troszczy się o córkę i dostrzega, że nastolatka zmaga się z jakimś problemem i chce jej pomóc, jednak kilka sekund później, mimo że obecna ciałem, umysłem już jest gdzie indziej: rozproszył ją telefon od znajomej i już jej z córką nie ma, już jej uwaga przeskoczyła na inny temat.

Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie traktuje czasem telefonu jako ważniejszego od żywego człowieka. Ja nim nie rzucę. Ale im więcej o tym myślę, tym rzadziej reaguję na dźwięk dzwonka lub powiadomienia, gdy rozbrzmiewa podczas gdy rozmawiam z kimś bliskim. Owszem, po drugiej stronie telefonu też siedzi żywy człowiek, ale przecież nic się nie stanie, jeżeli poczeka! Telefonuje lub pisze do nas, bo ma jakąś sprawę i będzie ją miał również wtedy, gdy oddzwonimy lub odpiszemy do niego za pół godziny czy godzinę. Natomiast nasze dziecko nie poczeka. Przerabiałam to nie raz: gdy chciałam wrócić do przerwanej rozmowy po jakimś czasie, dziecko zwykle nie chciało już jej kontynuować.

Rozmowy z bliskimi przerywa nam na co dzień masa banałów, nie tylko dźwięczący telefon. I zawsze potem zadaję sobie pytanie:

– Serio, Natalio, ważniejsze od rozmowy z dzieckiem było ugotowanie makaronu, wstawienie prania, umycie patelni, odpisanie na mejla czy smsa, odebranie telefonu, zapłacenie rachunku? Serio?

Nie mówię, że to wszystko nie jest ważne, ale przecież może poczekać. A już najdziwniejsze jest, gdy poświęcając całą energię na pomoc komuś z daleka, zapominamy o tym, że ktoś tak blisko nas potrzebuje pomocy.

Rodzicielstwo to nie lista pytań do odhaczenia

Moja młodsza córka, ilekroć bombarduję ją pytaniami w stylu
– Co w szkole?
– Jak dyskoteka?
– Jak było na spotkaniu z koleżankami?

bulwersuje się i udziela lakonicznej odpowiedzi. Znacie to? A przecież pytamy, bo chcemy mieć z dziećmi kontakt, interesujemy się tym, co u nich słychać. Jednak prawdziwą sztuką jest słuchać dzieci wtedy, kiedy one chcą mówić, a nie tylko wtedy, kiedy my w swoim napiętym grafiku zadajemy im pytania inicjujące rozmowę. 

Czy więc w ogóle dzieci o nic nie pytać? Wydaje mi się, że pytać, bo to też sygnał dla dziecka, że interesuje nas jego życie, ale nie naciskać i być uważnym i czujnym w innych chwilach. Bo odpowiedzi na te pytania padają zwykle w najmniej oczekiwanych momentach i powinniśmy wtedy uruchomić uważność i pełne, niczym nierozproszone skupienie.

Uważni Rodzicie  

I o tym jest kampania społeczna Uważni Rodzice Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę (znanej kiedyś jako Fundacja Dzieci Niczyje). Jest mi niezmiernie miło, bo zostałam zaproszona, żeby być ambasadorką tej kampanii, a działania FDDS obserwuję i opisuję od kilku lat i jako rodzic jestem wdzięczna za ich działalność, otwierającą w wielu sprawach nam, rodzicom oczy.  Kampania Uważni Rodzice zwraca uwagę na kluczową rolę rodzicielskiej uważności w ochronie dzieci przed zagrożeniami online, a zwłaszcza tak zwanym groomingiem.

Uwodzenie dzieci w sieci (grooming) to manipulacja mająca na celu wyłudzenie od dziecka materiałów o charakterze erotycznym i/lub nakłonienie go do spotkania w celu wykorzystania seksualnego.

Z badań Fundacji przeprowadzonych w 2013 roku wynika, że do zachowań o charakterze seksualnym przez osobę poznaną w internecie namawianych było 5% dzieci. Patrząc na tendencję wzrostową tego zjawiska i danych udostępnianych przez policję, można przypuszczać, że dziś ten procent jest jeszcze wyższy. 

Hasło kampanii „Rodzicielstwo to wyzwanie. Uważaj, żeby czegoś nie przegapić” pokazuje, jak ważny jest realny kontakt rodzica z dzieckiem dla zapewnienia mu bezpieczeństwa.

Zagrożenia online? Uwodzenie dzieci w sieci? To mnie nie dotyczy! – możemy jako rodzice krzyknąć.

I tego Wam z całego serca życzę. Jednak, jak opowiadał podczas spotkania inaugurującego kampanię st.asp. Piotr Kubiak z Wydziału Do Walki z Handlem Ludźmi Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji: mimo że od 2010 roku uwodzenie dzieci w internecie to przestępstwo, to każdy kolejny rok przynosi rosnąca liczbę wszczętych z tego przepisu postępowań. W roku 2016 odnotowano ich 529. Odnotowano, czyli zgłoszono na policję, a o ilu nie wiadomo?

Pedofile wyszukują dzieci na messengerze, gadu gadu, portalach z ogłoszeniami itd. Internet stał się nieodłączną częścią życia młodzieży, narzędziem do komunikowania się z rówieśnikami i trudno ich tego pozbawiać. Jednak warto mieć z tyłu głowy zapaloną lampkę, że w internecie mogą czyhać osoby chcące nasze dzieci wykorzystać. Z roku na rok rośnie liczba ujawnianych przypadków uwodzenia dzieci online.

Pedofile zwykle wybierają na ofiary dzieci samotnie mierzące się z problemami i mające niezaspokojone potrzeby bliskości, zrozumienia, akceptacji.

Dzieci pozostawione ze swoimi problemami są łatwiejszym celem uwodzenia w sieci. Każde dziecko potrzebuje uwagi, docenienia, uznania swojej wartości i jeżeli nie znajdzie jej u rodziców bądź grupy rówieśniczej, odczuwa pustkę.  Pedofile potrafią się w tę lukę i deficyty dobrze wstrzelić, wiedzą jak zdobyć zaufanie dziecka, jawią się mu jako „jedyni przyjaciele, którzy ich rozumieją”, i potem na tym zaufaniu realizują swoje prawdziwe cele: wydobycie od dzieci zdjęć lub filmów, a czasem i skłonienie do spotkania na żywo, zwykle z pomocą szantażowania dziecka udostępnieniem zdjęć lub fragmentów rozmów do „opinii publicznej”.
 
– Moje dziecko nigdy nie spotkałoby się z nikim obcym bez mojej wiedzy! – możemy myśleć.
Jak wynika z badań NASK, aż jedna czwarta nastolatków (23,1%) przyznaje, że zdarzyło im się spotkać z osobą dorosłą poznaną w internecie – 39% z nich poinformowało o tym rodziców, 29% nie poinformowało nikogo.
 

Mimo iż blisko połowa rodziców uznaje niebezpieczne znajomości, w tym ataki ze strony pedofilów, za najpoważniejsze zagrożenie dla dzieci online to jedynie 27% rodziców dzieci w wieku 10-15 lat ustala ze swoimi podopiecznymi zasady związane z kontaktami z obcymi w sieci.

A Wy ustaliliście z dziećmi te zasady?

Jeżeli nie, zróbcie to czym prędzej. Bardzo zachęcam do zajrzenia na stronę UważniRodzice.pl zawierającą dobrą dawkę wiedzy.

Jak mówi Ewa Dziemidowicz, terapeutka z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę:
 

„Uważny rodzic to taki, który buduje pogłębioną relację ze swoim dzieckiem. Ciekawy jest doświadczeń i opinii dziecka, jego uczuć, marzeń, pomysłów i tego, jak rozumie świat. Nie koncentruje się wyłącznie na realizowaniu celów wychowawczych, duże znaczenie ma dla niego budowanie emocjonalnego porozumienia z dzieckiem, opartego na szacunku i zaufaniu.”

Podpisuję się pod powyższymi słowami i dodałabym jeszcze od siebie, żebyśmy

 starali się jak najczęściej być z dzieckiem „dziś”, tu i teraz, bez myślenia o tym, co było „wczoraj” i oceniania jego dotychczasowych dokonań i bez wybiegania myślą w „jutro” – i wysuwania w jego stronę oczekiwań i planowania. Spróbujmy czasem wyjść z rodzicielskiej rutyny i wychowawczego autopilota i spójrzmy na swoje dziecko tak, jakbyśmy spotkali je pierwszy raz w życiu: pełni uwagi, życzliwości i zainteresowania. Niech wiedzą, że zawsze mogą na nas liczyć i że darzymy je miłością i uwagą. Darzymy je uwagą, bo są dla nas ważne.

Komentarze: