Mnie historia Tomka Mackiewicza, którego kolejna próba zdobycia ukochanej góry pożegnała z życiem, umacnia w przekonaniu, by unikać ocen i osądów.
W moim domu odbywa się dyskusja: mąż nie stroni od pytań, po co to zrobił, po co tam szedł, a ja to rozumiem. Nie dlatego, że byłabym skłonna do podobnego ruchu, a skąd, ja nawet nigdy nie podejdę do skoku ze spadochronem czy z bungee, nie znoszę tej adrenaliny, mam jej za wystarczająco dużo w życiu codziennym. Jednak to nie oznacza, że mam prawo wyrokować i oceniać wybory życiowe innych i mierzyć ich swoją miarą. I rozumiem, dlaczego Tomek siódmy raz poszedł w Himalaje, mimo że miał czworo dzieci, które z pewnością bardzo kochał.
Oczywiście mamy prawo do uczuć i emocji, wyprawa Mackiewicza może budzić w nas niepokój, strach, a nawet złość, ale nie mamy prawa go oceniać i wydawać o nim osądów ani czuć się człowiekiem lepszym lub tym, który żyje „właściwiej”.
Podobnie jest w innych sferach życiowych – uszczypnijmy się w język zanim wydamy osąd o ludziach, którzy dokonują innych wyborów życiowych niż my: mają za dużo dzieci lub za mało lub w ogóle. Którzy nagle odchodzą z pracy i otwierają szalony biznes albo całe życie spędzają w tej samej pracy. Każdy z nas ma swoje, jedno życie i niech przeżyje je jak chce – realizując (lub nie) swoje marzenia, wizje, pragnienia i wspinając się na swoje Nanga Parbat.