To był pierwszy konkurs na blogu Nishki i przyznam, że nie spodziewałam się takiego odzewu! Kilkadziesiąt osób podzieliło się ze mną swoimi wspomnieniami, obawami i refleksjami związanymi z porodem. DZIĘKUJĘ! Już kiedyś to pisałam, ale z przyjemnością powtórzę: gdy prawie rok temu zakładałam tego bloga, moim marzeniem było zgromadzenie wokół niego mądrej, inteligentnej, kulturalnej i życzliwej społeczności. I to mi się udało! HURRA!!! 🙂
Wyniki konkursu
Spytałam Was, dlaczego chcecie otrzymać książkę Jeanette Kalyty „Położna: 3550 cudów narodzin””. Z bólem serca spośród prawie pięćdziesięciu uzasadnień musiałam wybrać tylko trzy. Oto one:
ŁOŃSKA:
Rzadko biorę udział w konkursach, ale jeśli już to dlatego, że nagroda przyciąga 🙂
Dlaczego chciałabym otrzymać tę książkę?
Ano dlatego, że podobnie jak Ty rodziłam w młodym wieku (19-tka stuknęła mi miesiąc po narodzinach córki). Przez to, a może i przez brak odpowiednich rozmów, głównym uczuciem jakie pamiętam był… strach.
Mało tego okazało się, że przez wadę serca i wzroku mogę rodzić jedynie (i już zawsze) przez cesarskie cięcie. Jest to rozwiązanie, które wiele kobiet zadowala, którego nawet sobie życzą wbrew logice.
A ja czuję, że coś mi ktoś przez to zabrał.
Do szpitala przyszłam z brzuchem, poszłam spać, obudziłam się w towarzystwie małego krzykacza. Tam gdzie Ty masz wspomnienia mistyki, cudownego (mimo bólu) przeżycia – ja mam czarną dziurę. Nie widziałam córki zaraz po wyjściu na świat, nie słyszałam pierwszego krzyku, nie umazała mnie podczas pierwszego przytulenia.. Dostałam ją pięknie zapakowaną, umytą w kolorowym kaftaniku… i miałam trochę żal do losu, że pozbawił mnie realizmu. Tym bardziej, że bolało i tak :))
Dlatego chętnie poczytam o tych cudach, które mnie będą omijać nawet jeśli zdecyduję się na drugie dziecko.
Ten komentarz wybrałam m.in. dlatego, że porusza kwestię, o której chciałam wkrótce napisać: porodu siłami natury vs. cesarskiego cięcia. Przyznam, że dziwi mnie współczesny trend decydowania się na CC w sytuacji gdy nie ma przeciwwskazań do naturalnego porodu.
MAJA:
Właśnie dowiedziałam się że jestem w 6 tygodniu ciąży. Dodam – mojej pierwszej ciąży! Czuję wielką radość, ale również jest we mnie wiele niepewności. Rozpoczęłam już czytanie wszelkiego rodzaju stron internetowych, gdzie niestety większość opisów porodu i ciąży mrozi krew w żyłach. Ten tekst Nishki jest pierwszym, po którym poczułam spokój myśląc o porodzie. Jeśli cała książka Pani Kallyty utrzymana jest w takim klimacie, to nie wyobrażam sobie aby jej nie przeczytać i bardzo proszę o jeden egzemplarz 🙂
Maju, egzemplarz wędruje do Ciebie, miłej lektury i miłej ciąży! 🙂
CASCIOLINA:
To byłby rewelacyjny prezent dla mojej młodszej siostry! Która:
– jest w ciąży (pierwszej!)
– uwielbia czytać
– 21 stycznia ma imieniny 🙂
A propos reakcji mężczyzn: moją 19-letnią wtedy Mamę do szpitala wiózł mój dziadek. Był w takim szoku, że zatrzymał się, żeby zabrać autostopowicza! 🙂
Padłam, gdy przeczytałam ten komentarz i oczyma wyobraźni zobaczyłam tę sytuację 🙂
Dziewczyny, napiszcie mi na nishka@nishka.pl adres, na którym książka ma być wysłana.
Głowa do góry, wszyscy możecie mieć książkę „Położna”
Cieszę się, że nagroda w tym konkursie nie jest ekskluzywna (czyli dostępna tylko dla wąskiej grupy osób), bo przecież można ją kupić:) W poprzednim wpisie polecałam zakup książki w Empiku (z powodu rabatu), a w międzyczasie okazało się, że małżeństwo blogerów z Oczekujac.pl ma jeszcze większy rabat: w normalnej sprzedaży książka kosztuje 39 zł, a u nich 27 zł!
Chcę odpowiadać na Wasze komentarze
Należę do tego gatunku ludzi, którzy nie lubią gdy listy, smsy, maile czy wiadomości pozostają bez odpowiedzi. Lubię otrzymać choćby zdawkowe „ok”, choć wiem, że ten zwyczaj wziął się stąd, że kiedyś istniały duże problemy z dostarczaniem wiadomości i te „ok” miało potwierdzić otrzymanie. Tak czy inaczej, lubię odpowiadać i lubię gdy mi odpowiadają. Wiecie co mnie ostatnio najbardziej irytuje? (oczywiście oprócz Ośmiu zachowań członków mojej rodziny, które mnie irytują?;) Mój system komentarzy, który uniemożliwia bezpośrednie odpowiadanie komentującym. Od jakiegoś czas, gdy znacznie wzrosła ilość osób odwiedzających i komentujących blog Nishki, zaczęłam mieć problemy z utrzymaniem z komentującymi kontaktu! Nie lubię pozostawiać komentarzy bez odpowiedzi, dlatego postanowiłam, że wprowadzę inny system komentowania: Disqus.
Dyskusje w komentarzach dzięki Disqus
Nie bójcie się, nie będzie się to wiązało z żadnymi utrudnieniami. Kto zechce będzie mógł założyć sobie konto na Disqus (i otrzymywać powiadomienia gdy ktoś odpowie na Wasz komentarz lub na przykład go polubi), kto zechce będzie komentować będąc podłączonym do Facebooka, a kto nie będzie chciał być nigdzie podłączonym, wpisze po prostu tak jak dotychczas nazwę użytkownika i e-mail.
Jedyne, czego się teraz trochę boję to fakt, że import dotychczasowych komentarzy do nowego systemu może potrwać kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin, więc jeżeli przez najbliższy czas nie odnajdziecie swoich komentarze, to nie lękajcie się, wrócą 🙂
I takim to sposobem przeszliśmy płynnie od kwestii „Nie bój się porodu” do „Nie bój się, gdy Twoje komentarze znikną” 😉