Znacie to z życia? Rozmawiacie z kimś w kawiarni, parku, mieszkaniu, na imprezie czy gdziekolwiek indziej i nagle Wasz rozmówca, słysząc powiadomienie z telefonu, np. sygnalizujące przyjście smsa lub wiadomości na messengerze (a czasem i bez tego), chwyta za telefon i zaczyna tam coś przeglądać lub pisać bądź rozmawiać z kimś, ignorując fakt, że przecież to z Wami rozmawiał?
Powstało nawet pojęcie określające uczucie, które nas w takiej sytuacji ogarnia: „PIZZLED” jako połączenie słowa „puzzled”: z angielskiego zaskoczony, zdziwiony i „dizzled”: z angielskiego wkurzony. Czuliście to kiedyś?
Z kolei socjolog Erving Goffman do opisania tego zjawiska używa pojęcie ODDALENIA („away”), czym określa nieodparty impuls i chęć sprawdzenia np. poczty czy wiadomości na messengerze, która do nas przyszła albo tego, ile polubień zdobyło nasze zdjęcie na IG, zamiast skupienia się na drugiej osobie, z którą jesteśmy właśnie w żywej interakcji.
Mamy coraz większy problem z tym, żeby zatracić się w rozmowie z kimś na żywo lub innej czynności i byciem TU i TERAZ, bo mamy złudne poczucie, że TAM nam coś ucieka. Ów lęk to tzw. FOMO, z ang. fear of missing out, czyli zgodnie z definicją Andrew Przybylskiego: wszechogarniający lęk, że inne osoby w danym momencie przeżywają bardzo satysfakcjonujące doświadczenia, w których ja nie uczestniczę, pociągający za sobą nieustanną potrzebę monitorowania wiadomości z portalów społecznościowych i informacyjnych.
Więcej o FOMO i innych pojęciach, o których wspominam w tym tekście bardzo ciekawie opowiedział mi dr Tomasz Sobierajski, z którym nagrałam film. Podczas rozmowy nikt z nas ani razu nie zajrzał do swojego smartfona! 🙂
Film do obejrzenia tutaj, są też migawki z moją najstarszą córką 🙂
Wiecie, co jest współcześnie jednym z najbardziej deficytowych towarów? Nasza uwaga i koncentracja. Jak wskazuje Daniel Goleman w książce „Focus: sztuka koncentracji jako ukryte dążenie do doskonałości:” „Uwaga jest jak muskuł: źle używana wiotczeje, dobrze używana rośnie.”
Nam, współczesnym ludziom, daleko od uważnych mięśniaków. Mamy ogromny problem z utrzymaniem skupienia i cierpimy na tzw ZUBOŻENIE UWAGI. Co za to głównie odpowiada? Nasze uzależnienie od smartfona. Dotykamy go średnio…uwaga: 2600 razy dziennie i bierzemy do ręki przeciętnie co…. uwaga: 10 minut. Jak pisze Anders Hausen, psychiatra, autor innej świetnej książki „Wyloguj swój mózg”:
„Gdy tracimy komórkę, nasz świat rozsypuje się na kawałki: 40% z nas wolałoby na jeden dzień stracić głos niż komórkę!”
Prowadzi do często do tzw. nomofobii, czyli lękiem przed utratą dostępu do telefonu komórkowego.
Anders Hausen nazywa telefon komórkowy używką, bo nie dość, że uzależniającą, to powodującą szkodliwe skutki nie tylko dla naszej relacji z innymi ludźmi, ale też dla naszego naszego mózgu, psychiki i samopoczucia. Ciągły strumień cyfrowych rozpraszaczy obniża nasze zdolności poznawcze i koncentrację, nastrój, rodzi niepokój i lęk, i ma również negatywny wpływ na ciało.
To np. tzw TEXT NECK, czyli grupa symptomów, związana z tym że pochylając ciągle głowę, pozbawiamy ją naturalnej pozycji, co powoduje ból karku, ból ramion, bóle głowy, ogólne napięcie mięśni oraz problemy z kręceniem głową.
Skoro mówimy o uzależnieniu, to wiecie co jest zdaniem Hausena najlepszą metodą na detoks? Schowanie telefonu z zasięgu naszego wzroku, w przeciwnym wypadku nasza uwaga będzie ciągle dryfować wokół smartfona (ile laików zdobył mój post na FB? Czy przyszedł do mnie nowy mail? Może ktoś coś pisze?) Kradnąc naszą uwagę, osłabiając koncentrację.
Dlatego nigdy nie kładźcie telefonu na stole podczas spotkania towarzyskiego czy nauki. Bo niestety nasz mózg, wiedząc że w tym małym pudełku zamknięte jest dużo wrażeń i kolorowych światełek, powiadomień, lajków, wiadomości i informacji, uzna je za atrakcyjniejsze od wszystkiego co inne i nie pozwoli nam zatracić się w rozmowie, nauce, lekturze książki, oglądaniu filmu czy wypoczynku.
I tak średnio co 10 minut. Każdy z nas. Właściwie gdziekolwiek nie spojrzymy: na ulicy, w autobusie, kawiarni, a domu wszyscy wpatrują się w ekrany swoich telefonów.
Bardzo ciekawie ukazuje to nakręcony przez Multikino film z manifestem „Zatrać się w niezwykłych opowieściach” – bardzo polecam obejrzenie go, trwa tylko dwie i pół minuty, jest świetnie zrealizowany, na dodatek lektorem jest Bartosz Waglewski vel Fisz. Poświęćcie chwilę i obejrzyjcie!
Dodam, że partnerem mojego filmu jest właśnie Multikino realizujące kampanię: „Zatrać się w niezwykłych opowieściach”, którego dr Tomasz Sobierajski jest ekspertem.
Badania naukowe przeprowadzone przez University College London i Vue Entertainment pokazują, że kino może przynosić fascynujące korzyści poznawcze, emocjonalne i fizjologiczne. Kino:
Więcej o wynikach tego eksperymentu opowiada dr Tomasz Sobierajski w TYM filmie.
Swoją drogą tak sobie myślę, że kino jest jednym z ostatnich miejsc, w którym naprawdę można się zatracić, oderwać od smartfonu i otrzymywanych co chwilę powiadomień i wiadomości. Kino daje szansę zatracenia się w chwili i kontemplowania tu i teraz. Jak się okazuje ma to doskonały wpływ na nie tylko na nasze samopoczucie podczas seansu, ale również potem.
Do podobnych wniosków dochodzi Daniel Goleman, wskazując że umiejętność utrzymania uwagi i skupienia, zaabsorbowania jakąś czynnością, zanurzenie się w poruszającej scenie filmowej (wskazuje dokładnie ten przykład) lub rozmowie z drugim człowiekiem robi dobrze nie tylko dla naszego mózgu, ale też samopoczucia: Jak pisze: „osoby najlepiej potrafiące się skupiać będą stosunkowo odporne na emocjonalne zawirowania, łatwiej pozostaną niewzruszone w kryzysowych sytuacjach”. Silne skupienie przynosi poczucie spokoju i radości i buduje naszą odporność psychiczną.
W kinie nikomu nie przychodzi do głowy, by wziąć do ręki telefon i coś w nim sprawdzić czy scrollować treści (o co w domu, pełnym pokus, nietrudno, to coś chcemy sprawdzić w wyszukiwarce, to wysłać smsa to sprawdzić pogodę na jutro itd). W kinie jesteśmy całkowicie pochłonięci wyświetlanym filmem, możemy zatracić się w historii opowiadanej na wielkim ekranie, z niezwykłym dźwiękiem i obrazem, a do tego wygodnym fotelu.
Nie wiem, czy macie jak ja. Ale ja gdy oglądam z kimś, np. z mężem czy córką film czy serial w domu, to czuję się niekomfortowo, gdy nagle podczas emisji ktoś z nich sięga po telefon. Teraz już rozumiem, skąd mój dyskomfort: umawialiśmy się na wspólną aktywność, tymczasem on/a, wyciągając nagle telefon, dokonuje Goffmanowskiego ODDALENIA i pozwalając swojej uwadze dryfować po przestrzeni wirtualnej, przestaje być ze mną we wspólnym doświadczeniu. Gdy zaś chodzimy do kina, nikomu nawet przez moment nie przychodzi do głowy, żeby wyciągnąć telefon. Bardzo lubimy kino. Ostatnio byliśmy na „Weselu” Wojciecha Smarzowskiego, „Diunie”: oba filmy polecam. Wkrótce wybieramy się na „Dom Gucci” i „Moje wspaniałe życie” i oczywiście czekamy w grudniu na „Matrix Zmartwychwstania”.
Jesienią i zimą w Multikinie zaplanowanych jest wiele ciekawych premier, szczegóły na stronie Multikina.
Jestem bardzo ciekawa, czy lubicie chodzić do kina, na czym ostatnio byliście i na co planujecie pójść.
I jak Wasza relacja z małym ekranem, czyli smartfonem: czy planujecie rozluźnić ją? 🙂
Partnerem tekstu jest Multikino