Nie dla każdego to jest oczywiste

.
– Halo?
– Mamo, możesz rozmawiać?
– Właśnie wsiadłam do pociągu – odparłam ściszonym głosem.

– Dobra, to opowiem ci w domu.
– Do zobaczenia, porozmawiamy za dwie godziny.

Kwadrans póżniej do chłopaka siedzącego obok mnie również zadzwonił telefon. Miałam nadzieję, że zachowa się jak ja. Ale nie. Omówił głośno i ze szczegółami z rozmówcą miniony dzień, ponarzekał na wykładowcę, który „ma dużo wiedzy, ale straszny z niego nudziarz, co?”. Gdy rozmowa dłużyła się i dłużyła się i dłużyła się, głośno westchnęłam, okazując swoją dezaprobatę, następnie znacząco na niego zerknęłam. Nic to, zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na mnie ani na pozostałą dwójkę pasażerów, z którymi siedział przy pociągowym stoliku.

Gdy powiedział do swojego rozmówcy:

– Czekaj, nałożę sobie słuchawki, żeby wygodniej mi się rozmawiało.

…nie wytrzymałam i rzekłam, choć łagodnie, starając się emanować dobrą energią:

– Przepraszam, czy wiesz, że zasada dobrego wychowania mówi, że nie wypada rozmawiać przez telefon w pociągu? Przyznam, że przeszkadza mi to.

Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Przepraszam. Już wychodzę. Nie pomyślałem o tym – rzekł zawstydzony.

Wyszedł, po kilku minutach wrócił i gdy kolejny raz jego telefon zaczął wibrować, odrzucił połączenie.

Cieszyłam się, że powiedziałam to tonem łagodnym, który nie wywołał w nim złości, w myśl powiedzenia „najlepszą obroną jest atak”, tylko skłonił do refleksji.

Mimo że często wydaje nam się, że coś jest oczywiste – jak np. dla mnie fakt, że nie wypada w pociągu prowadzić rozmów telefonicznych albo szybko je skończyć, to nie jest to jasne dla każdego. Może temu młodemu chłopakowi nikt nigdy o tym nie powiedział?

Dlatego myślę, że warto mówić innym wprost o swoich uczuciach i oczekiwaniach, ale starać się robić to w sposób uprzejmy.

Przypomniała mi się historia sprzed kilku lat. Otóż jednym z mieszkańców osiedla, na którym mieszkałam, był pan z kryminalną przeszłością, którego wszyscy się bali. Co weekend bardzo głośno włączał muzykę. Przeszkadzało to wszystkim sąsiadom, ale bali się zwrócić mężczyźnie uwagę. Pewnego razu jeden z mieszkańców nie wytrzymał.

– A niech tam, może mnie pan zabić, ale coś panu powiem! Co weekend włącza pan na cały regulator muzykę. Nie możemy przez pana odpocząć, nie możemy się wyspać, zrelaksować się, budzi pan nasze dzieci, zakłóca pan nasz spokój. Żeby uciec od pana muzyki, musimy wyjeżdżać daleko od naszych domów, a wcale nie chcemy tego robić. Czy może pan nam dać święty spokój?! – krzyknął, oczekując na cios w nos.

– Czyli że włączam moją muzykę za głośno? – zdziwił się. – Nie ma sprawy, ściszę ją, nie miałem pojęcia, że komukolwiek to przeszkadza, nikt się nie skarżył!

🙂

Komentarze: