Piasecki jest potworem, choć gdy się urodził, był uroczym Rafałkiem. Co poszło nie tak?

fot. Rich Johnson

Ten chłopiec ma na twarzy wyrytą ranę z napisem „tchórz”. Tak był nazywany przez ojca, który stosował wobec niego przemoc psychiczną i deprecjonował go na każdym kroku.

Tak jak nami wszystkimi, mną również wstrząsnęło nagranie uwieczniające rodzinną awanturę w rodzinie Piaseckich, piekło, które urządził żonie mąż. Na ten temat powstało w ostatnich dniach wiele ciekawych artykułów: np. wywiad Wyborczej z Joanną Piotrowską prezes Fundacji Feminoteki, felieton Ani Kowalczyk czy tekst Malviny Pe. Nie będę więc powtarzać się (choć to bardzo ważne tematy!) i pisać, dlaczego niezbędne jest wdrożenie i respektowanie Konwencji Antyprzemocowej, że nie możemy pozostawać obojętni na przemoc, że musimy reagować, że nie możemy obwiniać ofiary, sugerując np. że przecież wcale nie musiała tyle lat tkwić w przemocowym związku.

Ja chciałabym zwrócić uwagę na coś innego, coś co we mnie najbardziej w tej sprawie pracuje.

Wiecie jaka była moja pierwsza myśl, gdy usłyszałam te nagrania? MYŚL, bo jeżeli chodzi o UCZUCIA to była to wściekłość na tego mężczyznę i ogromny żal i współczucie dla tej kobiety. Natomiast MYŚLĄ było pytanie: w jakiej rodzinie dorastał Rafał? W jakiej atmosferze musiał się wychowywać? Jakie epitety od rodzica lub opiekuna musiał słyszeć, że nagromadziło się w nim tyle gniewu i pogardy do świata, które skierował na żonę? Jak bardzo czuje się nikim – skoro tak tłamsi innych, jak bardzo czuje się bezwartościowy – skoro tak mocno potrzebuje „docenienia” i „wdzięczności”?

Nie zrozumcie mnie źle, nie bronię Piaseckiego! Jestem na niego totalnie wściekła  i gdy patrzę na jego zdjęcia i widzę jak się teraz „broni” i sugeruje, że żona go prowokowała, mdli mnie i uruchamiają się we mnie najbardziej prymitywne odruchy i wyobraźnia podsuwa mi obrazy szubienicy i linczu. Jednak wiem, że nie tędy droga.

Nie usprawiedliwiam go, nie tłumaczę. Mam nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość i poniesie karę. Wiem jedno: Piasecki z jakiegoś powodu taki się stał. Człowiek nie rodzi się zły z natury.

– Co za bydlak! – pomyślałam, słuchając nagrań.
– Jakim bydlakiem musiał być jego rodzic karmiący go takimi tekstami i postawą! To on wychował takiego drania – dodałam, uświadomiwszy to sobie.
– Jakimi bydlakiem musiał być rodzic jego rodzica! –  przejrzałam na oczy.

Bo przemoc fizyczna i psychiczna jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Bicie i poniżanie kształtuje wzorce strachu i zemsty na całe życie. Piasecki jest w tym schemacie. Karolina na szczęście przerwała tę spiralę. Ich dzieci – na pewno już bardzo emocjonalnie poharatane – pewnie pójdą jak i mama na psychoterapię (mam ogromną nadzieję, że tak się stanie) i wyleczą swoją duszę i nie będą przekazywać kolejnym pokoleniom tej toksyny. Toksyny, którą jest przemoc lub bierność wobec przemocy.

Donald Winnicott, o którym wspominałam niedawno w tym tekście, jeden z najwybitniejszych psychoanalityków, jako jeden z pierwszych zaczął w latach 50. mówić o tym, że wszystkie choroby ludzkości: faszyzm, przestępczość, alkoholizm, gniew, mizoginia i inne są konsekwencjami braku poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie. Szczęście ludzkości nie zależy od sytuacji politycznej czy ekonomiczne, ale od tego, w jaki sposób rodzice wychowują dzieci. 

Od jakiegoś czasu bardzo popularyzuję w swojej twórczości internetowej myśl, że nie musimy bać się swojej złości, że jako rodzice i małżonkowie możemy sobie dać prawo do złości. Jednak za każdym razem podkreślam: prawo do UCZUCIA złości, ale nie do CZYNÓW. Nie możemy na drugiej osobie (dziecku, małżonku, pracowniku itd), wobec której czujemy złość lub która akurat jest pod ręką, wyładowywać się i stosować przemocy psychicznej: obrażać i deprecjonować, grozić, szantażować ani przemocy fizycznej: szarpać, wstrząsać, popychać.

Jeżeli czujecie, że jest w Was nagromadzona złość, z którą sobie nie radzicie i powiedzenie „jestem wściekły”, wypicie szklanki wody, przebiegnięcie się, oddechy itd. nie pomagają i zaczynacie przechodzić do czynów – zwróćcie się do specjalisty. Jeżeli macie w bliskim otoczeniu taką osobę postarajcie się ją do tego namówić. Jej też będzie łatwiej. Mało który człowiek chce być ZŁY. Mało który człowiek CHCE robić dziką aferę o kwiatka za 5 zł, jaką urządził swojej żonie Piasecki. Oczywiście nie jestem naiwna i wiem, że Piasecki wysłany na terapię wcale by na nią nie poszedł. Ale próbować warto.

To, że nie można stosować przemocy fizycznej wydaje się nam oczywiste. Jednak przemoc psychiczna, czyli obrażanie, deprecjonowanie pozostawia równie silne rany.

Poniższe zdjęcia są elementem projektu fotografa Richa Johnsona „Weapon of choice”. Osoby, które w nim wystąpiły zwierzyły się autorowi, które słowo najbardziej je w dzieciństwie zraniło. Mimo, że  na zdjęciach widoczny jest makijaż, to ślady w psychice wywarły z pewnością wielkie rany.  Mam nieodparte wrażenie, że Rafał niejednokrotnie w dzieciństwie słyszał o sobie wszystkie te inwektywy, którymi obrzucił żonę. Powtarzam: nie bronię Piaseckiego! Jedynie apeluję: nie wychowujmy kolejnych Piaseckich.

„KRETYNKA” „TCHÓRZ” „DZIWKA”

„BACHOR”
„BRZYDAL”

„BEZUŻYTECZNA”
„PALANT”

„ŻAŁOSNA”

„DUREŃ” „DZIWOLOG, POKRAKA”

„BEZWARTOŚCIOWY”

Komentarze: