– I co, uda ci się przeczytać „Anię z Zielonego Wzgórza” do końca tygodnia? – spytałam 11-letnią córkę, wiedząc, że taki termin wyznaczyła uczniom nauczycielka polskiego.
– Myślę, że tak. Mam już za sobą więcej niż połowę.
– Świetna książka, prawda? Dobrze ci się ją czyta?
– Dobrze. Czyta i słucha.
– Czytasz ją głośno? – zdziwiłam się.
– Nie, czasem czytam, a czasem włączam ją sobie na youtubie.
W pierwszej chwili gdy to usłyszałam, coś się we mnie zagotowało.
– Nie wiem, czy to jest w porządku. Miałaś ją PRZECZYTAĆ – już miałam oponować. – Czy to nie jest oszukiwanie? Fałszowanie czytania? – takie pytania przebiegały przez moją głowę. Nie zdążyłam ich wypowiedzieć, bo córka kontynuowała swoją wypowiedź.
– Czasem zamykam sobie oczy i słucham. A czasem czytam sobie sama.
– No pewnie, że nie ma w tym nic złego – zrozumiałam po chwili. – Oszukiwaniem byłoby przeczytanie streszczenia „Ani”, w sytuacji, gdy obowiązkiem ucznia jest zapoznanie się z całą książką. A jakąż różnicą jest, czy książkę czyta się oczami czy uszami? To przecież wciąż zetknięcie się z tym samym tekstem napisanym przez Lucy Maud Montgomery (czy przez jej tłumaczkę). Słowa, które wyszły spod pióra autora dochodzą do odbiorcy – czy naprawdę narząd zmysłu, za pośrednictwem którego to się odbywa, ma aż tak kolosalne znaczenie? Moim zdaniem: nie.
Przecież zanim dziecko nauczy się samodzielnie czytać, a zwykle nie następuje to przed 6-7 rokiem życia, czytamy mu na okrągło, przynajmniej takie jest zalecenie, i niesie to za sobą mnóstwo dobrych konsekwencji.
Audiobooki, czyli książki słuchane, nie są nowością, pewnie większość z Was pamięta z dzieciństwa bajki słuchowiska z radia lub kaset. Potem na długo zapomniano o tej formie przyswajania książek, ale od kilku lat audiobooki święcą wielki powrót i cieszą się coraz większą i błyskawicznie rosnącą popularnością, zarówno w Polsce, jak i na świecie.
Przyznam, że swoją przygodę z audiobookami rozpoczęłam dopiero niedawno, jakiś miesiąc temu. Wybierałam się wtedy w samotną podróż samochodem, do pokonania miałam około 400 kilometrów. Płyty muzyczne znam na pamięć, radio w co najmniej połowie trasy nie odbiera, na bycie samą ze swoimi myślami nie byłam gotowa. 🙂 Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl:
– Audiobook!
To był strzał w dziesiątkę. Od tego czasu audiobooki towarzyszą mi naprawdę często: zawsze w podróży samochodem, gdy jadę w dłuższe wyprawy oraz gdy sprzątam i gotuję. Zwłaszcza sprzątanie wydaje mi się tak ogromnym marnotrawstwem czasu – nie dość, że nudna to i syzyfowa praca i dopiero gdy połączyłam to z ucztą dla mojej wyobraźni, w którą wchodzą bohaterowie książki, a nie wyłącznie garnki i obierki warzyw – nabrało to sensu. Słowem, audiobooki umożliwiają kontakt z książkami w sytuacjach, w których nie da się chwycić za tradycyjną papierową książkę lub e-booka, bo ma się zajęte ręce i oczy. A słuch można uruchomić przecież w każdym momencie. 🙂
Przyznam też, że gdy przychodzi mi cały dzień spędzić z rocznym synem, to słuchanie audiobooka również pomaga nie zwariować. 🙂 Zwykle nie wkładam wtedy słuchawek – bo to jednak w pewien sposób wyobcowuje (no dobra, prawda jest taka, że syn próbuje je wtedy ze mnie zedrzeć :)), więc kładę po prostu gdzieś telefon i tekst książki sobie rozbrzmiewa. Wsłuchuję się weń, a jednocześnie jestem z synem.
Natomiast jeżeli chodzi o młodzież, widzę w audiobookach inny „haczyk”, który może je do nich zachęcić. A gdyby tak spojrzeć na audiobooki jako na dzieci cyfrowej rewolucji?
Podejrzewam, że gdyby stworzyć ranking najważniejszych gadżetów w życiu młodzieży, to dwa pierwsze miejsca zajęłyby smartfon i słuchawki. U moich córek na pewno! Podejrzewam, że na liście innych nastolatków również.
A gdyby tak spróbować wykorzystać te narzędzia do czynienia dobra? Może skoro młodzież coraz mniej czyta, bo książka przegrywa w zderzeniu ze smartfonem, uda się uczynić zeń książkę do słuchania? Może audiobooki uratują czytelnictwo młodego pokolenia i przywrócą modę na czytanie? Może staną się ważną formą kontaktu młodzieży z literaturą?
Oczywiście nie jestem za tym, żeby dzieci i młodzież zupełnie przestały czytać książki tradycyjne. Jestem raczej za tym, żeby nie skupiać się na różnicowaniu tychże, co sama kiedyś czyniłam. Nie znam badań, ale jestem przekonana, że czytanie audiobooków nie zniechęca do czytania książek papierowych, a wprost przeciwnie. Im więcej się słucha, tym więcej się czyta. Gdy pozna się, jak ciekawy, atrakcyjny i intrygujący może być świat przedstawiony w książce, sięga się po więcej. W głowie powstaje skojarzenie książka = coś dobrego i godnego uwagi. Czasem sięgnie się po książkę tradycyjną, czasem e-booka, a czasem audiobooka. To nie nośnik jest najważniejszy, lecz treść.
Jednak skoro jesteśmy przy nośnikach, to znacznie wygodniej jest, zamiast wyszukiwać audiobooki na youtubie, co czyniła w przypadku „Ani z Zielonego Wzgórza” moja córka, sięgnąć po jakąś wygodną aplikację. My od kilku tygodni testujemy Storytel – serwis zawierający tysiące audiobooków (z różnych kategorii i w różnych językach, po polsku i angielsku) – a wszystko to za jedyne 29,99 zł miesięcznie. Polecam! (możecie też skorzystać z bezpłatnego 14-dniowego okresu próbnego).
Wejdźcie na Storytel, pobierzcie aplikację na swój telefon i słuchajcie do woli – choć możecie też słuchać za pośrednictwem komputera lub tabletu – jak Wam wygodniej. Dodam, że do odsłuchiwania nie jest konieczne połączenie z internetem, bo można wcześniej ściągnąć sobie dowolną ilość tytułów na tzw. półkę i odsłuchiwać je potem w dowolnym momencie, nawet wtedy gdy nie mamy dostępu do sieci.
Żeby zaprezentować Wam możliwości Storytel, przygotowałam listę lektur szkolnych dla klas IV-VI, które moim zdaniem są godne uwagi i w papierze i w audiobooku, część z nich czytana przez jednego lektora, a część jako przepiękne słuchowiska czytane przez kilku aktorów.
Przy okazji nie mogę oprzeć się podzieleniem się refleksją: wiem, że lektury szkolne niestety nie robią zbyt dobrej roboty czytelnictwu. Nie rozumiem, dlaczego w kanonie lektur nie ma świeższych treści, którymi młodzież mogłaby się zainteresować i złapać bakcyla czytania. Cóż – nic z tym fantem nie zrobimy. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że wśród listy lektur szkolnych jest kilka naprawdę ciekawych pozycji. Skupmy się na nich i spróbujmy zarazić entuzjazmem nasze dzieci.
Oto moja lista książek będących szkolnymi lekturami, które powinny spodobać się Waszym dzieciom i które możecie znaleźć na Storytel:
Janusz Korczak, Król Maciuś Pierwszy
Charles Perrault, Kopciuszek
Charles Perrault, Kot w butach
Frances Hodgson Burnett, Tajemniczy ogród
Ferenc Molnár, Chłopcy z placu broni
Pamiętam, jak córka rok temu opowiadała mi wzruszona, ze łzami w oczach o tym, co przydarzyło się głównemu bohaterowi „Chłopców z placu broni” i jak była zdenerwowana na koleżankę z klasy, która na facebookowej grupie zdradziła, jak potoczą się jego losy.
– Dziewczyny, nie spojlerujemy! Jeszcze nie każdy doczytał do końca! – oburzyła się.
🙂
Lewis Carroll, Alicja w Krainie Czarów
Mark Twain, Przygody Tomka Sawyera
Aleksander Fredro, Zemsta -wyśmienite słuchowisko! można się poczuć, jakby było się w teatrze.
Dodam, że podane przeze mnie propozycje nie wyczerpują listy lektur godnych uwagi. Przykładowo nie znajdziecie nań „Hobbita”, który na pewno skradnie serca Waszych dzieci. Jednak na razie na Storytel audiobook „Hobbita” jest tylko w wersji angielskiej (przy okazji czytanie i słuchanie książek w obcym języku jest świetną metodą nauki tego języka).
Moja młodsza córka, jak ukazałam we wstępie tekstu, sama wpadła na pomysł, by czasem słuchać książek – nie będę miała nic przeciwko temu, by kontynuowała tę tradycję. I wkrótce zabiorę się też za zachęcania do tego starszej, 17-letniej „pociechy”. 🙂
Oglądając z córką zdjęcia, doszłyśmy do wniosku, że zwłaszcza to jest nieco dziwne: Matka w słuchawkach trzyma w jednej ręce książkę, a w drugiej kiść winogron, z której córka w słuchawkach odrywa owoce. 😀
A jeżeli Wasze dzieci mają mniej niż 10 lat, czyli nie idą jeszcze do IV klasy, nie czujcie się rozczarowani i pominięci! 🙂 Na Storytel znajdziecie mnóstwo rewelacyjnych audiobooków przygotowanych z myślą o dzieciach, np. świetnie czytane bajki przez Edytę Jungowską, np książki Astrid Lindgren: Dzieci z Bullerbyn (które zresztą również są lekturą szkolną w klasach I-III) czy Pippi Pończoszanka oraz mnóstwo wyśmienitych bajek dla maluchów, np. wiersze Tuwima i wiele innych bajek, wierszyków i opowiadań. Jak moje najmłodsze, aktualnie roczne, dziecko zacznie być bardziej kumate, na 100% będę mu włączać audiobooki. Mam taki plan i piszę Wam o tym oficjalnie, bo gdy coś się zadeklaruje publicznie, łatwiej o dotrzymanie słowa. Otóż chcę, żeby mój syn jak najpóźniej poznał narządem zmysłu, jakim jest WZROK wszelkie sprzęty posiadające monitory, czyli telewizor, smartfon, tablet i komputer. Za to audiobooki, które będzie poznawał narządem zmysłu, jakim jest SŁUCH będę mu regularnie włączać np. wieczorem po kąpieli lub przed nią, czyniąc z tego rytuał. Chcę doprowadzić do sytuacji, w której cała moja trójka powie: książki są ważnym rytuałem mojego dnia. I nie będzie miało żadnego znaczenia, czy będą to e-booki, audiobooki czy po prostu: booki. 🙂
Tekst powstał we współpracy ze Storytel – aplikacją dającą dostęp do tysięcy audiobooków.