Będzie bolało

Wczorajszy wieczór był nieco dramatyczny. Syn podczas szaleństw w wannie poślizgnął się i przegryzł sobie język. Kwadrans po upadku już było po płaczu, w czym na pewno pomogła boska nieświadomość tego, co się stało. Dorosły widząc język w takim stanie panikowałby, 2-letnie dziecko myśli nieco innymi kategoriami.
Pojechaliśmy na SOR.
Zostaliśmy przyjęci po około 1,5 godzinie czekania, co nie dziwi, bo były bardziej nagłe od naszego przypadki.
– Niezbędne jest zszycie języka, bo dziura jest głęboka – rzekł laryngolog.
Kiwnęliśmy głową ze zrozumieniem.
– Mam dwie propozycje, każda ma swoje plusy i minusy. Propozycja numer jeden: znieczulenie miejscowe: teraz, na miejscu, po nim państwo wychodzą do domu. To plus tego rozwiązania.
– A minus? – spytałam.
– Minus jest taki, że zanim nie zadziała znieczulenie, bardzo bolesna będzie sama jego aplikacja, poza tym dziecko będzie musiało mieć otwartą buzię, będzie omotane specjalnym kaftanem. Powiem wprost: będzie lać się krew, wpadnie w panikę, będzie wyrywał się i płakał. „Płakał” to eufemizm.
– Porozmawiamy z nim zaraz, wytłumaczymy mu – rzekłam.
– Gwarantuje pani: zawsze tak jest. Synek będzie wyrywał się jak dziki, nic dziwnego: będzie się bał. Ale oczywiście jest to do zrobienia. Nie raz już robiłem takie zabiegi. Ale wiem, jak będzie przebiegało.
– A drugie rozwiązanie?
– Narkoza. Dziecko śpi, jest spokojne, nie wie, co się dzieje. Ale minusem jest to, że musimy poczekać na to kilka godzin, bo jadł niedawno kolację, plus nie wypuścimy państwa od razu po zabiegu, więc zostaniecie w szpitalu. I oczywiście sama narkoza rownież jest, jaka jest.

Po krótkiej naradzie, bo mieliśmy taką samą wizję, wybraliśmy z mężem pierwsze rozwiązanie.

Podeszliśmy do lustra.
– Wystaw język, synku. Widzisz tę dziurę?
– Tak.
– Pan doktor musi ją zszyć.
– Tak – kiwnął głową ze zrozumieniem.
– Będzie cię bolało.
– Tak.
– Będzie cię bardzo bolało.
– Tak.
– Będziesz zdenerwowany na pana doktora i na nas, że na to pozwalamy. Ale pan doktor naprawi twój język.
– Tak.
– Nałożymy ci teraz specjalne ubranie, żebyś nie mógł ruszać rączkami i nóżkami. Jak pan doktor naprawi ci język, zdejmiemy je.
– Tak.
– Będziesz płakał. Będziesz się bał. Ale my będziemy cały czas przy tobie. I bardzo cię kochamy.
– Tak – powtarzał, ale nie mechanicznie, bo patrzył na nas świadomie słuchając, choć bardzo przejęty i przestraszony tym, co go czeka. Słuchał też przecież wypowiedzi doktora.
– Teraz położysz się na tym łóżku i pan doktor naprawi ci język, dobrze? – spytaliśmy.
– DOBRA.

Położył się. I owszem, kilka razy zapłakał. Ale nie wił się, nie wyrywał, nie dramatyzował. Doktor i pielęgniarki powiedziały, że nigdy nie widziały dzielniejszego pacjenta. Nie było żadnego szału, wicia się, rozlewu krwi, szaleństw z igłą.

I nie chodzi o to, że nasz niespełna 2,5-latek jest wyjątkowy czy lepszy od innych. Kluczem jest to, że potraktowaliśmy go poważnie. Powiedzieliśmy mu PRAWDĘ. Uprzedziliśmy. Nie ściemnialiśmy, „że wszystko będzie dobrze i nie ma się czego bać”.

Mówmy dzieciom prawdę, jeżeli chodzi o zdrowie, nawet najbardziej bolesną. Jeżeli kiedykolwiek dopadnie mnie lub męża jakieś okrutne choróbsko, również im o tym powiem.

Ten wpis nie jest o tym, że dziecko ma się na wszystko zgodzić (gdyby się nie zgodził i tak zrobilibyśmy ten zabieg) lub że to złota metoda na to, by dzieci nie wpadły w histerię. Nasz syn często w nie wpada! To wpis o tym, żeby SZANOWAĆ dziecko, dawać mu prawo do różnych uczuć, mówić im PRAWDĘ i traktować je POWAŻNIE.

Dzieci to są naprawdę mądre i dzielne istoty i są często w stanie znieść więcej, niż nam się wydaje.

Komentarze: