Jednym z problemów, z jakim borykam się od tygodnia, jest bardzo duża ilość czasu, jaką moja 14,5-latka spędza nad telefonem. Owszem, za jego pośrednictwem robi dużo pożytecznych spraw, takich jak lekcje online, oglądanie seriali z angielskimi napisami, rozmawianie ze znajomymi, od których jest teraz przecież odcięta, słuchanie muzyki itd.
Jednak przerażało mnie to, jak bardzo patrzenie w monitor, który ma przecież wpływ i na mózg i na wzrok, zdominowało jej codzienny czas, który na co dzień jest jednak inny: gdy jest w szkole, przez kilka godzin patrzy na żywych ludzi i szkolną tablicę.
Moje gadanie: „odłóż telefon”, „proszę, odłóż telefon” niewiele zmieniało.
I WTEM! wpadłam na pewien pomysł: zaproponowałam jej, że po godzinie używania telefonu ma zrobić sobie godzinę przerwy. I kluczowe jest, że musi mi oddać ten telefon, a ja – oczywiście bez zerkania nań – odłożę go wysoko na półkę z książkami w salonie (czyli nie w jej pokoju). Dlaczego takie rozwiązanie?
Bo czytałam niedawno w świetnej książce „Wyloguj swój mózg”, że gdy smartfon jest w zasięgu naszego wzroku, mózg ciągle o nim „myśli” wiedząc, że czeka tam mnóstwo „atrakcji” w stylu nowe wiadomości, powiadomienia, lajki, informacje i naprawdę trudno się od tego odciąć itd. I wszystko, co poza smartfonem, wydaje mu się (czyli mózgowi) mniej atrakcyjne! Nawet żywy człowiek (dlatego podczas spotkań z ludźmi nie kładźmy telefonów na stole).
Gdy smartfon jest w zasięgu naszego wzroku, od razu zmniejsza nasze zdolności poznawcze, kradnie uwagę i koncentrację – bo mózg wie, że telefon i to, co w nim jest, jest „super-extra-hiper-pełne-fajerwerków” i ignorowanie tego, jest dla niego ciężkim zadaniem.
Ponadto trudno, człowiekowi (i staremu, i młodemu) powstrzymać ciekawość, gdy słyszy nadchodzące powiadomienie od koleżanki czy kolegi.
Początkowo córka, słysząc to, totalnie zaprotestowała:
– CHCESZ MI ODEBRAĆ KONTAKT Z LUDŹMI!! NIE DOŚĆ, ŻE KORONAWIRUS TO ZROBIŁ, TO JESZCZE TY!!!!
Ale spokojnie i z pewnością siebie wytłumaczyłam jej dlaczego to ważne, że nic jej nie odbieram, tylko delikatnie ograniczam (wciąż bardzo wiele godzin spędzi z telefonem), powiedziałam, że to nieuniknione i dałam szansę podjęcia decyzji: czy np. chce to robić w trybie „godzina z – godzina bez” czy może „półtorej godziny z – półtorej godziny bez” a może „dwie godziny z – dwie godziny bez?”
Po 3 dniach testowania tego rozwiązania powiem Wam, że jest super! Córka sama pilnuje tych godzin i oddaje mi telefon, czasem przesuwa „czas z” i „czas bez”, ale sprawiedliwie to odmierza. Gdy jest BEZ, chętniej spędza z resztą rodziny czas, bawi się z bratem, dłużej ze mną rozmawia albo oddaje się jakimś innym czynnościom w swoim pokoju. Polecam. 🙂
Na pewno gdyby mogła wrócić do starych zasad (a raczej ich braku) to by wróciła, ale wiedząc, że nie może, zaakceptowała je.
Poza tym, kto wie, może gdzieś w duchu jest mi wdzięczna? 😉
Kto wieczorem przed snem lub o innej porze nie scrollował bez sensu telefonu, czując z jednej strony jak to jest bezsensowne, a z drugiej nie mógł się od tego oderwać, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Acha, żeby nie było, że to tylko nastolatki mają problem. Na sobie również to stosuję. Może nie odmierzam tak skrupulatnie czasu, ale staram się jak najczęściej odkładać telefon hen hen daleeeko poza zasięgiem mojego wzroku. Może w taki sposób uda mi się przechytrzyć swój mózg.:D ?