Handel dziećmi: cel uświęca środki

 

W Polsce kwitnie handel dziećmi. Szacuje się, że rocznie dochodzi tu do około 2000 przypadków nielegalnej adopcji. Brzemienna kobieta zostawia w internecie ogłoszenie o tym, że poszukuje na stałe pomocy w opiece nad dzieckiem, rejestruje zainteresowanego mężczyznę jako ojca dziecka, sama zrzeka się praw rodzicielskich i oddaje noworodka w zamian za wynagrodzenie, czyli de facto sprzedaje. Ten proceder nie wywołuje we mnie oburzenia. Nie widzę w tym nic złego, bo nie ma tu żadnych ofiar, są sami zwycięzcy. 
Ale zacznijmy od początku.

MATKA, KTÓRA SPRZEDAJE SWOJE DZIECKO

Ta matka nie chce tego dziecka. Nie chce go z różnych powodów: jest chora, samotna, niewierząca, biedna, umierająca, bezlitosna, ma już kilkoro własnych, ma depresję, jest psychopatką. Różne są powody tej postawy, nie to jest dziś najważniejsze, zainteresowanych zapraszam do tekstu: Nie pytaj mnie, kiedy będę matką.

Jakie rozwiązanie wybiera?
– „może” dokonać aborcji;
– może oddać je do domu dziecka i jeżeli ma w sobie choć krztynę empatii, zrzeka się praw rodzicielskich, dzięki czemu dziecko będzie mogło zostać zaadoptowane przez inną rodzinę;
– może oddać je do domu dziecka i nie zrzec się praw rodzicielskich (łudząc się, że może anuż jej się za jakiś czas odmieni) skreślając dziecku szansę na znalezienie nowej rodziny;
– może pozbawić je życia tuż po porodzie, o których to przypadkach słyszymy ostatnio coraz częściej;
– może udawać, że go nie ma i trzymać je za regałem;
– może na każdym kroku podkreślać jak bardzo go nie chce, jak jej życie zepsuł, kretyn jeden.

Jednym z lepszych rozwiązań jest oddanie do legalnej adopcji, czyli przekazanie do domu dziecka ze zrzeknięciem się praw rodzicielskich. Jest przecież mnóstwo par, które pragną dziecka, a z różnych przyczyn mieć go nie mogą.
I tu witamy w polskiej rzeczywistości adopcyjnej!

RODZICE, KTÓRZY CHCĄ ADOPTOWAĆ DZIECKO

Nasłuchałam się i naczytałam już niejednej historii o tym, jak trudno jest w Polsce zaadoptować dziecko. Najważniejsza cecha, którą powinien posiadać rodzic chcący w Polsce adoptować dziecko? CIERPLIWOŚĆ, w którą trzeba uzbroić się na długie miesiące, a zwykle lata.

W skrócie wygląda to tak: najpierw trzeba udać się do ośrodka adopcyjnego, następnie przejść przez całą procedurę adopcyjną (regulowaną przez ustawę o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej więc nie można jej przeskoczyć). Długi proces kwalifikacyjno-diagnostyczny, szkolenia, warsztaty, spotkania indywidualne, testy, diagnozy psychologiczno-pedagogiczne, setki zaświadczeń, odpisów itd.

Jasne, wiem, że to wszystko jest ważne, dziecko nie może trafić w niepożądane ręce, rodzice muszą być gotowi, odpowiedni, odpowiedzialni itd. Ale czy nam, rodzicom naturalnym ktoś takie testy robił? Nie dowiesz się co to znaczy być rodzicem, dopóki nim nie zostaniesz. Życie pokaże. Ile z nas matek, dotychczas oaz cierpliwości i spokoju, odkrywa w sobie po urodzeniu/adoptowaniu dziecka olbrzymie pokłady niepokoju i nerwu? Wiecie o czym mówię, prawda? 🙂

Dla mnie wystarcza to, że rodzic CHCE mieć dziecko. Mając je, będzie starał się, w miarę swoich możliwości, być najlepszym rodzicem. Wiadomo, różnie to różnym wychodzi, ale że tak retorycznie i jednocześnie głupio spytam: takie życie, co zrobić?

Oczywiście, że istnieje prawdopodobieństwo, że znajdą się cwaniacy, którzy adoptują dziecko tylko dlatego, że chcą dostać na nie zasiłek albo mają inne niecne cele, o których nawet boję się myśleć, ale wierzcie mi: na testach wszystko da się ukryć. Nie tu pies pogrzebany. (Nie muszę chyba wspominać o przypadkach, w których rodzina przeszła wszystkie testy na szóstkę a potem okazało się, że trafienie do tej rodziny było potworną i tragiczną w skutkach pomyłką.)

NIELEGALNA ADOPCJA WYNIKA Z DESPERACJI OBOWIĄZUJĄCYM PRAWEM ADOPCYJNYM

W przeważającej większości przypadków wygląda to tak, że proces kwalifikacyjny trwa od 6-9 miesięcy, do tego doliczyć trzeba oczekiwanie na dziecka (które może trwać nawet do 2 lat!) oraz czas procedury sądowej. Przez cały ten czas rodzice już wiedzą, kto jest ich dzieckiem. Dziecko też już wie, kim jest jego mama i tato. Ale zamieszkać razem nie mogą, bo jest to „niezgodne z prawem”! Wszyscy są rozdarci i cierpią, a najgorzej wychodzi na tym dziecko, które najważniejsze miesiące, lata swojego rozwoju, jakże ważne dla psychiki, spędza w bidulu. 🙁

Adoptując je nielegalnie, a zresztą, nie boję się tego słowa: KUPUJĄC JE, można je mieć od razu. Nie gorszy mnie fakt, że łamane są tu dwie podstawowe normy: prawna i moralna (bo z obu tych perspektyw niedopuszczalny jest handel ludźmi), wszak obie strony: rodzice naturalni i adopcyjni są zdesperowani i szukają rozwiązania na wyjście z tej sytuacji. Nie oburza mnie również fakt, że mamy tu do czynienia z handlem, w czym ODDAM ZA DARMO jest lepsze? Co to za różnica? (Jedynym, co mnie tu denerwuje to ci cwani pośrednicy, „moderatorzy”, którzy na ludzkim nieszczęściu robią biznes.)

Oczywiście ideałem byłaby rewolucja legalnej adopcji i mam ogromną nadzieję, że tak się stanie, że tego typu dyskusje w mediach (zainteresował się tym nawet „The Economist” w artykule „Illegal adoption in Poland. Baby on sale”) doprowadzą do mądrych zmian obowiązującego w Polsce prawa, funkcjonowania ośrodków opiekuńczo-wychowawczych, polityki prorodzinnej itd.

Dzięki podziemnej adopcji, wilk jest syty i owca cała. Matka, która nie chce dziecka: nie ma go, rodzice, którzy chcą dziecka: mają je od pierwszych dni jego życia, a dziecko? Dla niego liczy się, że ma rodzica i nieważne czy jest nią kobieta, która je urodziła, czy przygarnęła jakiś czas po narodzinach, płacąc za to, bądź nie. Rodzic to rodzic, i najważniejsze, żeby dziecko mogło dać mu się we znaki od najwcześniejszych dni życia, bo to dzieci lubią najbardziej. 🙂

Komentarze: