Lada dzień wybory prezydenckie. Wiadomo, kto wygra. Pan Niski Poziom Frekwencji. Absencja wyborcza jest naszą narodową specjalnością. Pół żartem pół serio, wyróżniłam siedem typów osób bojkotujących wybory.
fot. Pikolina Żudit
Mam niespodziankę: mój tekst można zarówno przeczytać, jak i wysłuchać TUTAJ. Czytam go ja, we własnej osobie i bardzo się w swoją rolę wczuwam, choć z aktorstwa dostałabym chyba naciąganą trójkę: przekonajcie się 🙂
Pół żartem pół serio, wyróżniłam kilka typów osób bojkotujących wybory:
Malkontent
– A daj spokój, w polityce jest tak źle, że gorzej już być nie może. Mój głos nic nie zmieni, to nie ma sensu..
Nieufny
– Wszyscy politycy mają złe intencje, niecne zamiary i chcę nas oszukać. Nie dam się: nie idę na wybory!
Zblazowany
– A po co mam się fatygować, skoro to i tak nic nie zmieni? Sorry, ale zamiast do lokalu wyborczego wolę iść do lokalu gastronomicznego albo muzycznego.
Mściwy
– Nie oddam nikomu swojego głosu! Niech zobaczą, co stracą!
Zdezorientowany
– Ja bym naprawdę bardzo chętnie oddała na kogoś swój głos, ale doprawdy nie wiem, na kogo! Media zamiast informować, dezinformują! Nie wiem, kto jest dobry, a kto zły, dlatego nie głosuję na nikogo….
Zapracowany
– Nie mam czasu na jakieś głosowanie, sorry. Jestem zajętym człowiekiem, muszę pilnować SWOJEGO interesu, a nie interesu POLSKI. Tymczasem, lecę, będziemy w kontakcie!
Rozczarowany
– Kiedyś głosowałem. Pokładałem wielkie nadzieje w tamtym kandydacie i wiesz co? I nikt mnie nie zawiódł tak jak oni. Nigdy więcej nie zaufam żadnemu politykowi 🙁
*
Modne staje się publiczne przyznanie do tego, że JA NIE GŁOSUJĘ. Tymczasem dla mnie to raczej powód do wstydu.
Na wybory chodzę od kiedy pamiętam. Najpierw jako dziecko, z rodzicami, potem już jako rodzic, ze swoimi dziećmi.
Mnie również często dopada złość na polityków. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby nie uczestniczyć w procesie podejmowania decyzji dotyczącej tego, kto ma rządzić moim krajem.
Ten, kto bojkotuje wybory odbiera sobie moim zdaniem prawo do tego, żeby krytykować władze. Chcesz coś zmienić? Idź na wybory.
Bardzo cenimy sobie wolności obywatelskie, zapominając, że mamy też kilka obowiązków. Do nich zaliczam głosowanie, jako podstawę systemu demokratycznego.
A może, skoro nic już nie może zmobilizować nas do pójścia do urn, należy nam to nakazać tak jak zrobiła to np. Belgia, Grecja, Luksemburg, Turcja i częściowo Austria i Szwajcaria?
Co ciekawe, w żadnych z tych krajów nie ma masowych ruchów obywatelskich przeciwko przymusowi chodzenia do urn. Tam chodzenie na wybory stało się po prostu NAWYKIEM.
To, co? Do zobaczenia 10 maja w lokalach wyborczych? Mam nadzieję, że tak 🙂