Może chociaż posada ogrodnika?

Idziemy obok zabytkowego Pałacu Branickich.
– Lubię sobie czasami wyobrażać, że mam dużo pieniędzy, kupuję ten pałac i ogrody i to wszystko jest moje – głośno marzy córka.

– A ja stałabym w którymś z okienek i wołała: dziewczynki, obiad! – żartuję sobie, widząc oczyma wyobraźni córki hasające między żywopłotami i rzeźbami

– Nie, mamo – sprowadza mnie na ziemię – W moich marzeniach ja tam mieszkam sama. Ty możesz raz w tygodniu wpadać do mnie na obiad.

Komentarze: