Nasze życie z kozą

Dzisiejszy ranek zaczął się nietypowo. Otóż syn uderzył stołową łyżką kozę i … A co to za zdziwione miny? Codziennie rano chcemy mieć świeże mleko prosto od kozy, więc sobie taką sprawiliśmy! Urządziliśmy jej w salonie posłanie, może sobie meeeeeczeć kiedy chce, ma u nas jak w kozim raju.

No dobra, żarty na bok: koza to wolnostojący piec – skąd pomysł na taką nazwą, nie wiem, spytajcie producentów. I gdy ja robiłam sobie kawę, a mąż w panice szukał jakiś ważnych dokumentów, które odłożył w „bezpieczne miejsce”, syn podszedł do kozy (w której – uspokajam wrażliwców – NIE palił się ogień) uderzył sobie BACH! łyżką w drzwi, a potem drugi, trzeci, czwarty podśpiewując przy tym, słowem udawał, że koza jest instrumentem muzycznym (czyli mamy trzecie znaczenie „kozy”).

Pamiętam ten moment, w którym poczułam, że muszę podejść do niego i zabrać mu tę łyżkę, ale chęć wypicia mojej pierwszej dziś kawy wygrała.

I nagle i wtem BRZDĘK %$%# – potłukł szybę! Nikomu na szczęście (oprócz kozy) nic się nie stało. Tym niemniej mąż się wkurzył (zwłaszcza, że nastrój miał zły już przed tym zdarzeniem, więc wystarczył banał, by wyprowadzić go z równowagi, wiadomo, życie) i zaczął marudzić patrząc na syna:

– Ale z ciebie łobuz. Co za dziecko! ile razy mówiłem ci, żebyś nie podchodził do kozy? Ale łobuz! Ale niegrzeczny rozrabiaka!

Na co ja, Nishka Zaratustra, tako rzeczę:

– Ej, on ma 1,5 roku i to my ponosimy odpowiedzialność za te sytuację i powinniśmy byli mu zabrać tę łyżkę. Poza tym im częściej będziesz nazywał go łobuzem, niegrzecznym rozrabiaką itd., tym większe prawdopodobieństwo, że taki się stanie.

– Efekt Pigmaliona – rozebrzmiało nagle. To była starsza córka, która weszła do kuchni ze swoim kubkiem kawy i okazało się, że od jakiegoś czasu obserwuje całą sytuację.

– Jaki efekt? – spytał ojciec jej, mąż mój.

– Pigmaliona – odparła. – Trzeba było oglądać kanał Nishka Movie, mówiła o tym w ostatnim filmie.

A Czy Wy znacie już mój kanał filmowy NISHKA MOVIE? Zapraszam serdecznie!

Komentarze: