„Pamiętam, jak z waszą byłą mamą, wróć: z moją byłą żoną” – rodzinne dialogi :)

zima

fot. Pikolina

– Ciepło u was w domu? Mąż grzeje? – zapytał mnie tato.
– Tak, ciepło.
– A nie przeszkadza już wam, że musicie jeść posiłki w kurtkach i rękawiczkach?

Z beztroskiego i leniwego wylegiwania się z książką, której kolejne rozdziały zajadałam kolejnymi porcjami ciast, wyrwał mnie nagle wczoraj esemes od taty:
– A gdzie dialogi świąteczne na twoim blogu?

Wzięłam się więc w garść! 🙂

*

Wigilia Wigilii, Nishka gotująca.

– Wiesz, zaryzykuję i zrobię chyba kulebiak z kapustą z „Polityki” – mówię do męża.
– Z tej najnowszej? Nie rób z niej, jeszcze jej nie przeczytałem! 

Papierowy kulebiak‬ ‪‎taki smaczny‬ 🙂

*
Od kiedy mieszkamy w domu i mamy kuchnię połączoną z salonem, lubię urozmaicać sobie czynności kulinarne oglądaniem telewizji. Przygotowując więc świąteczną kapustę z grzybami, oglądałam obrady sejmu na żywo. Nie zrozumcie mnie źle: słuchanie wypowiedzi posłów nie daje radości, ba, wprost przeciwnie, ale już komentarze uczącego się życia dziecka, a i owszem 🙂

– Tato, dlaczego oni mówią na buzię MÓWNICA?

*

– Dlaczego nikt nie je mojej sałatki jarzynowej? – pytam zatroskana podczas wieczerzy wigilijnej, nikczemnie stosując szantaż emocjonalny. „Każda niezjedzona z sałatki jarzyna to jak jedna łza gospodyni, chlip chlip.”.
–  Mamo, nie obraź się – spieszy z wyjaśnieniem starsza córka. – Robisz tę sałatkę na wszystkie spotkania rodzinne: wigilię, wielkanoc, urodziny. Od wielu, wielu lat. I co rok pytasz gości, dlaczego nikt jej nie je…
– Nieprawda! Ja zjadłem! – wykrzykuje mój tato.
– Ja też! – wtóruje mu mąż mojej siostry.

Żadne inne zapewnienie o konsumpcji mojej sałatki przy stole już nie padło. 🙁

Przy świątecznym stole unikaliśmy tematów politycznych. O sposobach, jak tego dokonać, z niemałym przymrużeniem oka, opowiadałam w tym felietonie. Jaki więc temat zdominował nasze rozmowy? Zdrowie! 🙂

– Natalia, a wy szczepiliście dzieci? – pyta mnie szwagier.
– No jasne, nie wyobrażam sobie, żeby nie zaszczepić dzieci. Nie potrafię zrozumieć, że rodzice, którzy tego nie robią nie potrafią zrozumieć, że gdybyśmy wszyscy zaczęli brać z nich przykład, to lada moment wróciłyby te wszystkie straszne choroby: Heinego Medina, odra, polio i wiele innych!
– Czy oni nie zdają sobie sprawy z tego, ile wynosiła średnia życia 100 lat temu? – rzekł ktoś.
– Nasza nastolatka byłaby już w kwiecie wieku – zerknęłam na starszą córkę. – A my – spojrzałam w stronę męża – już byśmy dogorywali w domu starców swoje ostatnie lata życia!
*

– Nieszczepienie dzieci jest przerażające, równie przerażające są antybiotykoodporne bakterie – stwierdza mój mąż.
– Jak to? – zaciekawia się tematem starsza córka.
– Chińczycy, choć nie tylko oni, ale tam robi się to na masową skalę, tam ten proceder jest totalny i najsilniejszy, faszerują zwierzęta na mięso antybiotykami nowej generacji.
– Po co? – pyta młodsza córka.
– Żeby uniknąć strat finansowych, żeby zwierzęta nie rozchorowały się, robią to profilaktycznie. Antybiotyki te przedostają się w małych dawkach do ludzi i działają na bakterie jak szczepionka. To może doprowadzić do katastrofalnych skutków.
– Jakich?
– Do powstania szczepów bakterii wywołujących pospolite choroby, ale nieuleczalnych, bo nie będzie na nie skutecznych antybiotyków. Antybiotykoodporność wymienia się jako jedno z największych zagrożeń dla ludzkości.
Po świątecznym obiedzie nic tylko stryczek i się powiesić – konstatuje mój tato, który uwielbia stroić sobie żarty z czarnowidztwa mojego męża. 🙂

– Swoją drogą, to straszne, jak wysoka jest współcześnie konsumpcja leków, prawda? – zaczyna ktoś.
– Kiedyś liczyłam, w ilu reklamach są leki. Były chyba w co drugiej reklamie! – wykrzyknęła młodsza córka.
– Są oczywiście leki warte uwagi. Ostatnio czytałam dużo o witaminie D i jak dowiedziałam się, jak kolosalne znaczenie ma dla zdrowia i jak jej brak może na zdrowie wpłynąć, od razu zaopatrzyłam się w nią aptece – rzekłam.
– Mnie zadziwia, jak chętnie ludzie sięgają po leki przeciwbólowe. Czy nie lepiej, gdy boli głowa, iść na spacer? – pyta retorycznie moja teściowa.
–  Zwłaszcza, że te leki nie likwidują przyczyny bólu, a jedynie oszukują nasz mózg: nie czujemy go – dodaje ktoś.
– Pamiętam, jak byłem z waszą byłą mamą na Sylwestra w Paryżu – zaczyna opowieść tato.
– Byłą mamą? – śmieję się.
– Byłą żoną! – poprawia się tato uśmiechając się pod nosem. Rodzice kilka lat temu rozwiedli się, ale mają ze sobą dobre relacje.
– I co z tym Paryżem?
– Zdziwiło nas, ile tam jest aptek! Apteka na aptece, szok. Pamiętasz? – zwrócił się do mojej aktualnej mamy. 😉
– Tak, pamiętam. Mnóstwo aptek i fryzjerów. Fryzjer, apteka, fryzjer, apteka, fryzjer, apteka.

*
Tato podekscytowany rozpakowuje prezent:

– Od rana tak się cieszyłem na myśl o tym, że dostanę ten toster!
– A skąd wiedziałeś, że dostaniesz? – pyta któreś z dzieci.
– Bo napisałem do Mikołaja list, byłem cały rok grzeczny i wiedziałem, że Mikołaj spełni moje marzenia – wyjaśnił z miną grzecznego człowieka. –  A więc już dziś rano poszedłem do sklepu i kupiłem sobie chleb tostowy, ser żółty, szynkę i dziś wieczorem zacznę już sobie robić tosty! – oznajmił, zacierając z zadowolenia ręce.

Co tam święta, pierogi, uszka, śledzie, makowce i pierniczki: najbardziej cieszą tosty! 🙂

Wszystkie zdjęcia w tekście wykonała Pikolina.

*
Starsza córka, która szykuje się właśnie do udziału w kolejnym etapie olimpiady z chemii (oraz biologii i matematyki #dumnamama) dostała w prezencie zestaw „Małego Chemika”.

Ech, nie ma żadnych żrących substancji. Wylałabym na któregoś z moich rodziców – rzecze zawiedziona miłośniczka czarnego humoru.

*
– Byliście już na „Gwiezdnych Wojnach”? – pyta mój brat.
– Tak – odpiera starsza córka. – A więc na końcu… – udaje, że chce zdradzić, co wydarzy się w filmie.
– Tylko nie spojleruj! – ostrzega ją wujek. Starszą córkę urodziłam, gdy mój brat miał sześć lat. Był czas, kiedy kazał jej zwracać się do siebie per „wujek”. 🙂
Wow, nie wiedziałam, że umiesz spojlerować! – wykrzykuje z dumą w głosie i zupełnie na poważnie moja mama, pełna podziwu dla kolejnych (po chemii i biologii) umiejętności wnuczki.
– Mamo, spojlerowanie to nie umiejętność! – przywraca mamę do porządku mój brat.

Komentarze: